Wielkie, błyskające niebieskim światłem kamery policyjne okazały się niewypałem. Do tej pory ujęto dzięki nim zaledwie dwóch przestępców, zarejestrowano jeden przypadek sprzedaży narkotyków i tylko raz od momentu ich zamontowania w 2003 r. sygnał o strzale z pistoletu wyprzedził dzwoniących pod numer 911 mieszkańców.
Na początku wzbudzały zainteresowanie, głównie ze względu na błyskające, niebieskie światło oraz potencjalne możliwości przeciwdziałania zbrodni reklamowane przez producentów. Umieszczono ich kilkaset w najbardziej niebezpiecznych dzielnicach.
Z czasem, gdy okazało się, iż nie są zbyt pożyteczne, przestaliśmy na nie zwracać uwagę.
W lutym 2005 r. policja z dumą poinformowała, iż jedna z kamer zarejestrowała transakcję handlu narkotykami. „Widać twarze, można czytać poszczególne słowa z ruchu warg, mamy nagraną wymianę towaru na pieniądze” – z duma i radością informował departament. To był pierwszy i ostatni taki przypadek. Członkowie gangów szybko nauczyli się unikania niebiesko błyskających obiektywów i zamontowanych w pobliżu mikrofonów.
„Gangi uliczne przeniosły się tylko w inne rejony, niewidoczne dla obiektywu kamery, poza tym wszystko jest tak, jak dawniej” – twierdzą mieszkańcy.
Dlatego superintendent Jody Weiss zakomunikował, iż zostaną one zastąpione nowymi, mniejszymi urządzeniami.
„Musimy iść z duchem czasu i stosować coraz nowsze technologie” – powiedział na niedawnym spotkaniu z dziennikarzami, na którym zaprezentował nową kamerę.
Jest ona wielkości pudełka zapałek i można ją ukryć praktycznie wszędzie. jej obecność nie będzie już sygnalizowana niebieskim światłem, w związku z czym trudniej będzie ją zauważyć potencjalnym przestępcom. Weiss ma nadzieję, iż dzięki temu sieć kamer zarejestruje znacznie więcej przypadków łamania prawa i będzie większą pomocą w prowadzeniu dochodzeń.