Richard Daley przyjmuje zgłoszenia chętnych na stanowiska aldermanów w 1 i 29 okręgu miejskim. Ubiegać się mogą wszyscy mieszkańcy tych rejonów. Wyboru dokona sam burmistrz.
W celu przejęcia takiego stanowiska zwykle należy wygrać wybory. Jednak w przypadku rezygnacji, śmierci lub kolizji z prawem, zastępcę wybiera burmistrz. Do tej pory mianował w takich przypadkach najczęściej oddanych sobie ludzi, którzy w starciach z radą miejską stawali później po jego stronie.
Po raz pierwszy w historii zdecydowano się na konkurs, w którym mogą wziąć udział wszyscy chętni zamieszkali w 1 lub 29 okręgu. Wystarczy wysłać krótki życiorys, podanie i zaświadczenie o niekaralności. Przy odrobinie szczęścia można w ten sposób zostać aldermanem z pensją powyżej 110 tysięcy dolarów rocznie i wszelkimi przysługującymi mu świadczeniami.
„Chcielibyśmy widzieć jak największą liczbę kandydatów” – mówi Jacquelyn Heard, rzeczniczka prasowa burmistrza.
Jednak pozostali radni nie są zadowoleni z takiego rozwiązania. Według nich na stanowisko wybrana może zostać nieprzygotowana do pełnienia funkcji osoba, bez kontaktów we własnej dzielnicy i wiedzy o potrzebach jej mieszkańców.
“W ten sposób o najwyższe stanowiska w tych dzielnicach ubiegać się będą ludzie, którzy nie maja takiej potrzeby lub wręcz nie powinni tego robić” – mówi jeden z radnych.
Z drugiej strony stosowany do tej pory system też nie był idealny. Nawet wybrani w powszechnych wyborach politycy nie są pozbawieni wad. W końcu jedno ze zwolnionych stanowisk należało do niedawna do Issaca Carothersa, oskarżonego o przyjmowanie łapówek, co w Chicago zdarza się dosyć często.
Drugą posadę zajmował dotąd były alderman Manny Flores, awansowany przez gubernatora Quinna na szefa Illinois Commerce Commission.
Jeśli ktoś zainteresowany jest łatwą, dobrze płatną, ale nie pozbawioną niebezpieczeństw i pokus pracą radnego może złożyć podanie w City Hall, pokój 406.