Informowanie o utrudnieniach w ruchu drogowym podobne jest do przypominania, iż zimą może padać śnieg. Wszyscy kierowcy podróżujący po Chicago i jego okolicach doskonale zdają sobie z tego sprawę, choć prawdopodobnie nie podejrzewali, iż znajdujemy się pod tym względem na 3 miejscu w kraju.
Według firmy INRIX, zajmującej się studiowaniem i oceną danych drogowych, pod względem korków Chicago jest 3. najgorszym miastem w USA. Wyprzedziły nas jedynie Los Angeles i Nowy Jork, które zwykle trafiają do ścisłej czołówki.
Akurat nasza pozycja nie zaskoczyła prawie nikogo. Od wielu lat znajdujemy się w pierwszej dziesiątce, a od co najmniej 3 lat powoli przesuwamy się na wyższe pozycje.
Absolutnym rekordzistą w naszym rejonie jest autostrada DanRyan. Znaleźć na niej można aż trzy punkty, zaliczane do najgorszych w kraju - Canalport, 18th Street, Ruble Street.
Raport ocenia też, że najgorsze warunki na chicagowskich drogach panują pomiędzy 5, a 6 po południu.
Niestety, będzie jeszcze gorzej. Słaba ekonomia i wysokie bezrobocie zwykle wpływa kojąco na ruch drogowy. Mniej jeździmy do pracy, oszczędzamy nie wyruszając w niepotrzebne podróże. Potwierdzeniem tej zasady był rok 2007 i 2008, gdy ruch wyraźnie osłabł, a korki w wielu miejscach zaczęły pojawiać się dopiero w godzinach szczytu. W 2009 r. sytuacja zaczęła się zmieniać. Drgnęła ekonomia, ruszyły sponsorowane przez rząd federalny prace remontowe i budowlane przy jednoczesnym utrzymaniu stosunkowo niskich cen paliw. Na ulicach znów zaczęło brakować miejsca.
Już za kilka miesięcy Chicago może zostać niemal sparaliżowane. Planowane w ramach pakietu stymulacyjnego remonty autostrad poważnie ograniczą ich przepustowość, a pracę w ramach tych samych funduszy znajdzie kilkaset tysięcy osób. Jeśli teraz wydaje nam się, że trudno jest się poruszać po terenie naszej aglomeracji, to poczekajmy do przełomu wiosny i lata. Z pewnością zatęsknimy za stanem obecnym.
