----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

25 lutego 2010

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Stan Illinois nie ma pieniędzy. Ani grosza. Nie stać go na realizowanie programów socjalnych, dopłaty edukacyjne, remonty, zakupy, świadczenia dla swych pracowników oraz, co być może jest najważniejsze, spłatę zaciągniętych wcześniej długów. W 2010 r. deficyt budżetowy przekroczy 13 miliardów dolarów. Większy ma w całych Stanach Zjednoczonych tylko Kalifornia.

Toniemy w długach. Nie tylko wobec banków i innych instytucji finansowych, ale również wobec szkół, bibliotek, agencji socjalnych, powiatów i miast.

Każda decyzja rządu będzie bolesna dla mieszkańców Illinois. Organizacje pozarządowe zajmujące się doradztwem finansowym ostrzegają, że istnieją tylko dwa rozwiązania i nie wiadomo, które z nich będzie dla nas gorsze.

Większość specjalistów uważa, że na dyskusje na temat celowości podniesienia podatku dochodowego jest już za późno. Na poszukiwanie alternatywnych rozwiązań mieliśmy czas jeszcze przed kilkunastoma miesiącami. W tej chwili nawet największe cięcia budżetowe i drastyczne oszczędności nie uratują finansów Illinois. Podobno nie mamy wyjścia.

Analizy organizacji Civil Federation mówią o podniesieniu ich z obecnych 3% na 5%, a więc nieco więcej, niż jeszcze pół roku temu proponował gubernator Quinn. To jednak wciąż nie wystarczy. Z budżetu należy wyeliminować co najmniej 2 miliardy wydatków, po raz pierwszy w historii opodatkować świadczenia emerytalne i social security w stopniu równym pensjom czynnych zawodowo osób, podnieść podatek od tytoniu o kolejnego dolara. Wtedy, i tylko wtedy według doradców finansowych, przywrócona zostanie równowaga budżetowa, ale o nadwyżkach wciąż będziemy tylko mogli pomarzyć.

Trzymając się przedstawionego planu nasz stan ma szansę na spłatę 10 mld. zadłużenia do końca 2011 r. Pozostałe 3 mld. musiałyby zostać przeniesione na kolejne lata i spłacane w przyszłych budżetach, prawdopodobnie kolejnych dwóch.

Wprowadzenie podwyżki podatku, które przynieść powinno 8 miliardów dolarów, ma jednak sens wyłącznie w sytuacji, gdy pracownicy stanowi i reprezentujące ich związki zawodowe zgodzą się na obniżenie świadczeń i wzrost opłat na ubezpieczenia zdrowotne i Medicaid. Jeśli administracja nie dojdzie z nimi do porozumienia sama podwyżka nie wystarczy.

Związki nie są zainteresowane nawet rozmową na ten temat. Największe centrale już poinformowały, że nie zgodzą się na obniżenie świadczeń emerytalnych dla nowych pracowników, ani podwyższenie składek na ubezpieczenia, czy Medicaid. Przypomniano, iż w ostatnich miesiącach związki zgodziły się na kilkanaście dni bezpłatnego urlopu i zrezygnowały z części podwyżek. Na razie nie wiadomo jak wyglądały będą dalsze rozmowy i czy w ogóle do nich dojdzie.

Tymczasem należnych im ze stanu pieniędzy od wielu miesięcy nie otrzymują nawet szkoły. W lutym zadłużenie z tego tytułu wyniosło ponad 700 milionów. Poszczególne dystrykty szkolne publicznie informują o problemach finansowych i długach stanu. Na przykład Chicago Board of Education nie otrzymało ponad 200 mln., dystrykt w Elgin prawie 12 mln., Thornton Township niemal 9 mln. Pozostałe, mniejsze tez czekają na swoje pieniądze. Szkoły zmuszone są do poszukiwania oszczędności. Zamykają baseny szkolne, likwidują drużyny sportowe, ograniczają stypendia, zwalniają pracowników. Niektóre na własną rękę zapożyczają się w nadziei, że obiecane ze stanu pieniądze w końcu pojawia się i uda im się spłacić długi.

Podobna sytuacja ma miejsce w innych departamentach, które bez pomocy stanu nie są w stanie oferować pomocy. Liczba bezrobotnych rośnie, a jednocześnie coraz mniej jest pieniędzy na zasiłki i dofinansowania.

W internecie pojawiła się przed kilkoma dniami propozycja budżetowa gubernatora Quinna. Przewiduje ona wzrost podatku dochodowego i ponad 2 miliardowe cięcia w wydatkach, tak jak sugerują niezależne instytucje. Republikanie wciąż uważają takie rozwiązanie za ostateczność i odrzucają jakiekolwiek rozmowy na ten temat. Według nich stan jest w stanie zaoszczędzić znacznie więcej, a najważniejsza jest reforma świadczeń i pensji pracowników stanowych. Dopiero wtedy, i tylko wtedy, mówią republikanie, można zastanawiać się nad podwyżką podatku.

Mimo upływu czasu i rosnącego zadłużenia legislatorzy w Springfield nie są w stanie znaleźć żadnego rozwiązania. Kolejne tygodnie upływają na jałowych dyskusjach. Kompromisu, najmniejszego choćby, nie widać.

 

 

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor