Trzeba być albo bardzo mało oryginalnym albo rzeczywiście mieć bardzo sprecyzowany zamiar twórczy, żeby zatytułować swoja książkę po prostu „Miłość”, tak jak to zrobiła Hanne Orstavik.
Moja przyjaciółka postanowiła swego czasu, ze będzie pisała romanse, co nie byłoby niczym niezwykłym, w końcu każdy z nas ma jakąś znajomą czy znajomego piszących jeśli nie romanse to z pewnością wiersze. W istocie warto by się bliżej przyjrzeć tej wszechobecnej potrzebie pisania tekstów mniej lub więcej wierszowanych, co z pewnością pozwoliłoby nam lepiej zrozumieć jedno z wiekopomnych wyrażeń Szymborskiej: „taka rączka, to gorączka” – ale do rzeczy.
Otóż wspomniana przyjaciółka, w końcu nie w ciemię bita, wiedziała, że musi czymś swego czytelnika czy raczej czytelniczkę przyciągnąć, by to właśnie jej a nie kogoś innego romans wskoczył na listy bestsellerów. Postanowiła więc, że akcja książki będzie się rozgrywała w scenerii nieustannie padającego śniegu i nie byłoby to niczym niezwykłym, gdyby nie fakt, że miejscem akcji miała być Australia.
Autorka „Miłości” nie musi się zmagać z tą geograficzną i artystyczną sprzecznością, co moja przyjaciółka. Jej powieść, a w zasadzie opowiadanie, rozgrywa się bowiem gdzieś w Skandynawii, możemy nawet przyjąć, że jest to północna część Norwegii, więc śnieg nie jest tam niczym niezwykłym, wręcz przeciwnie jest tak oczywisty jak brak prażącego słońca.
W tej scenerii jak z „Królowej śniegu” dwójka bohaterów, matka i syn, wychodzą z domu – zbiegiem banalnych okoliczności matka nie wie, że Jon wyszedł z mieszkania, a on z kolei nie zdaje sobie sprawy z tego, że to samo zrobiła Vibeke.
To zwykłe wydarzenie ma szalenie istotne dla tego opowiadania konsekwencje – zamknięte drzwi – a Jon zapomniał klucza. Sprzedaje losy na loterię szkolną i uczestniczy w różnych przypadkowych spotkaniach i wydarzeniach – cały czas jakkolwiek ufa i ma nadzieję, że matka nie zapomniała i kupi mu tort urodzinowy. Nie wie, że ona rzeczywiście nie zapomniała, jej nawet nie przeszło przez myśl, że jej syn ma dziewiąte urodziny. Koncept tortu i urodzinowych celebracji jest jej jak najdalszy.
Jest skoncentrowana na sobie. W efekcie wielu zupełnie zwykłych sytuacji spotyka mężczyznę, który być może będzie tym jedynym w jej życiu. Dużo czyta, w zasadzie maniakalnie pochłania opowieści o świecie doskonałych ludzi i ich cudownych związkach. Żyje i komunikuje się z innymi nakładając na te relacje literackie kalki i schematy. Paradoksalnie jej dramatycznie sama, mimo że żyje obok swego dziecka.
W jednej z recenzji tej książki napisano; „Czytelnik jest świadkiem wędrówki obojga przez zimowy, mroczny krajobraz; wędrówki, w trakcie której matka i syn nie spotkają się i której finał okaże się tragiczny.
Miłość to przejmująca opowieść o pragnieniu bliskości i odtrąceniu, o samotności i wyobcowaniu dziecka we współczesnym świecie, o poszukiwaniu romantycznego uczucia; pokazuje, jak za pomocą języka bohaterowie stwarzają własną rzeczywistość, w której równie daleko im do drugiej osoby, jak i do samych siebie.”
„Miłość” można by zatytułować „Nie-miłość”, jest to przecież opowieść o pogubieniu uczuć i nieumiejętności ich odnajdywania. Pełna śniegu, chłodu, wiatru, mrozu i dojmującego poczucia tragicznego oczekiwania.
***
Hanne Orstavik urodziła się w Finnmarku, na północy Norwegii i tamtejsze bezkresne, fascynujące, choć nie zawsze przyjazne człowiekowi krajobrazy często są przywoływane w jej utworach. Jest jedną z najpopularniejszych w Norwegii powieściopisarek, laureatką wielu nagród literackich i stypendiów artystycznych. Zadebiutowała w roku 1994. Powieść Miłość została wydana w roku 1997 i przetłumaczono ją dotychczas na 13 języków. Książka ta okazała się przełomem w jej pisarskiej karierze.
opr. Zbyszek Kruczalak
www.domskiazki.com