W zakładach poprawczych dla nieletnich zarządzanych przez Illinois przebywa obecnie 1,107 osób. Aż 104 z nich, czyli prawie 10 proc. powinno już od wielu miesięcy przebywać na wolności. Stan nie jest jednak w stanie zapewnić im domu przejściowego i opieki, w związku z czym wydłuża kary. W niektórych przypadkach nawet o ponad rok.
„Ciotka nie została zaakceptowana. Wujek odmówił. Poszukujemy innych miejsc” – przeczytać można w komentarzu umieszczonym w dokumentach jednego z nastolatków, którego termin wyjścia na wolność upłynął w pierwszej połowie 2009 r.
Department of Juvenile Justice ma obowiązek zapewnić młodemu człowiekowi opiekę do czasu osiągnięcia przez niego pełnoletności. Może to być rodzina, znajomi, czy też osoby obce, gotowe na taką odpowiedzialność. Urząd musi jednak zaakceptować takie miejsce, podobnie sam nastolatek. Często nie udaje się.
Aż 9.4 proc. przebywających obecnie w stanowych domach poprawczych powinno było opuścić je przed wieloma miesiącami.
„Skazany nie ma żadnej rodziny mogącej się nim zaopiekować” – mówi inna notatka w departamencie. Nastolatek, którego ona dotyczy przebywa więc wciąż w więzieniu, mimo, że już ponad dwa miesiące temu upłynął termin odbywania kary za rozbój.
Wszystkiemu winne są pieniądze. Departamentowi ich brakuje, choć wielu krytyków działań tej instytucji przekonanych jest, iż zbyt wiele wydaje ona na system więzień i kar, niż współpracę z rodzinami i szkołami.
„Nie można trzymać tych ludzi w zamknięciu tylko dlatego, że nie jesteśmy w stanie spełnić wymogów drugiego etapu resocjalizacji”- mówi Benjamin Wolf ze stanowego oddziału organizacji The American Civil Liberty Unions.
Kurt Friedenauer, szef Department of Juvenile Justice, zdaje sobie sprawę z problemu. Jego celem jest poprawa opieki nad młodzieżą opuszczająca zakłady poprawcze, zapewnienie im mieszkań, pracy, szkoły.
„Większość z nich musi stopniowo przystosować się do nowych warunków. Potrzebują dachu nad głową, opieki dorosłych i możliwości opuszczenia zastępczego domu na czas zajęć w szkole lub terapii w szpitalu” – mówi Friedenauer –„Chcielibyśmy, by pewnego dnia w naszych placówkach nie było ani jednej osoby, która po zakończeniu odbywania kary nie ma dokąd pójść”.
To jednak chyba szybko nie nastąpi. Problem bowiem nie jest nowy. Od co najmniej 10 lat około 10 proc. wychowanków zakładów poprawczych pozostaje w nich przymusowo, mimo odbycia kary. Pracownicy departamentu często kilkukrotnie pytają rodziny i przyjaciół o pomoc. Spotykają się z odmową lub sami muszą zrezygnować z oferty, gdy okazuje się, że w przeszłości sami popadli w konflikt z prawem.