----- Reklama -----

WolfCDL. Zostań kierowcą ciężarówki

22 kwietnia 2010

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Uwaga na wirusa na Mac OS X

Użytkownicy Maców powinni baczniej obserwować pracę swojego systemu – odkryto bowiem nowe złośliwe narzędzie dla Mac OS X. Narzędzie o nazwie "HellRTS" krąży póki co jako koncept – do tej pory nie odkryto co prawda aktywnych exploitów, jednakże eksperci ostrzegają, iż może to być kwestia czasu.
Firma Intego informuje, iż malware rozprzestrzenia się jako łatwy do pobrania Trojan lub luka w stronie www. Oprogramowanie instaluje się pod nazwa popularnych plików i aplikacji dla Mac OS X, a następnie dodaje kopie tych plików do folderu startowego.
Narzędzie pozwala atakującemu na uzyskanie zdalnego dostępu do zainfekowanej maszyny. Dzięki temu możliwa jest instalacja różnych aplikacji oraz wysyłanie listów elektronicznych bez wiedzy użytkownika.
Intego twierdzi, jakoby HellRTS było zmodyfikowaną wersją złośliwej aplikacji, która po raz pierwszy pojawiła się dla Mac OS w 2004 roku. Tym razem zawartość została zmodyfikowana w taki sposób, aby być groźna zarówno dla systemów z układami PowerPC, jak i Intela.

Co skradziono z Google’a?

O kwietniowym chińskim  ataku cyberprzestepcow na serwery Google’a było dość głośno. Teraz ujawniono, co m.in. padło łupem Chińczyków.
W ręce cyberprzestępców trafił kod źródłowy systemu umożliwiającego logowanie się do różnych witryn internetowych za pomocą jednej nazwy użytkownika i hasła. Google uspokaja, iż chociaż doszło do kradzieży systemu Gaia, nie przejęto haseł użytkowników usług amerykańskiego giganta internetowego.
Natychmiast po wykryciu kradzieży specjaliści Google rozpoczęli dokonywanie zmian w systemach bezpieczeństwa swoich sieci. Dokładne przeanalizowanie skradzionego kodu może ułatwić cyberprzestępcom odnalezienie luk, które mogą być wykorzystane w późniejszym ataku – uważają niezależni eksperci.
Ujawnione szczegóły zainicjowały debatę dotyczącą bezpieczeństwa i prywatności informacji przechowywanych w ro0zległych systemach, takich jak usługi Google’a. Google zamknęło w kwietniu swoja stronę internetową w Chinach. Wcześniej gigant postanowił nie cenzurować wyników wyszukiwania, gdy padł ofiarą ataku cyberprzestępców. Podejrzewa się, że inspiratorem ataku były chińskie władze. 

Wyciek iPhone"a 4 to NIE sprawka Apple

Kontrolowany wyciek prototypu iPhone"a oznaczałby, że dział PR Apple wykonał samobójczą woltę. Która firma rezygnuje ze strategii, która sprawdzała się przez dziesiątki lat? Z jakiego powodu Apple miałby tym razem zrezygnować z zaplanowanej, medialnej, głośnej premiery modelu w czerwcu. Tylko jeśli Apple chciałby sam sobie zaszkodzić.
Dziennikarz, który otrzymuje od Apple więcej informacji, niż inni, ma prawo czuć się wyróżniony. Jeśli tylko on dostał do testowania nowy sprzęt, staje się nieco stronniczy. Nie znaczy to, że za każdym razem napisze pozytywną recenzję sprzętu Apple. Nie znaczy to także, że traci swój dziennikarski obiektywizm. Jednak trudniej mu użyć naprawdę cierpkich słów odnośnie sprzętu Apple.
Ci, którzy uważają, że amerykańskie Gizmodo powinno było grzecznie oddać Apple prototyp, stają po stronie firmy, ale także przeciwko konsumentom. Właśnie że dobrze, że złamano wreszcie teatrzyk reżyserowany i kontrolowany od dawna przez Apple.Wreszcie - w Apple nie pracują nadludzie. W każdej, ale to w każdej organizacji, niemożliwe jest wyeliminowanie ludzkiego błędu. Nigdy nie będzie.

FBI przeszukuje chmurę Google"a

FBI otrzymało nakaz przeszukania Google’a, w celu uzyskania dokumentów z usługi w chmurze Dokumenty Google. Należały one do osób podejrzanych o spamerstwo. To pierwszy przypadek nakazu przeszukania chmury.
Levi Beers i Chris de Diego byli podejrzani o spamerstwo, co pozwoliło na uzyskanie nakazu przeszukania ich dokumentów. Zdaniem śledczych, prowadzili kampanie emailową, która namawiała internautów do zakupu suplementu dietowego Acai Pure od firmy Pulse Marketing.Nakaz pozwolił agentom FBI na uzyskanie plików bezpośrednio od Google’a, bez wiedzy podejrzanych (nie jest to wymagane prawnie, chyba, że zostaną postawione zarzuty). Google udostępniło dokumenty w 10 dni po otrzymaniu nakazu, które, jak się okazało, obciążyły spamerów na tyle, że można było postawić im zarzuty.
Jeżeli to nie będzie zakłócać pracy śledztwa, będziemy starać się informować swoich użytkowników zanim przekażemy dane odpowiednim władzom – skomentował Brian Richardson, przedstawiciel Google’a. Oskarżeni jednak twierdzą, że takiego powiadomienia nie otrzymali.

Opracowanie: Tomek Kosowski na podstawie witryn internetowych

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor