----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

29 kwietnia 2010

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

Przez całe dziesięciolecia Chicago uznawane było za miasto, w którym największy odsetek mieszkańców posługuje się innym językiem, niż angielski. Niedawno wyprzedziły nas pod tym względem Nowy Jork i L.A.

Najnowsze dane U.S. Census obejmujące lata 1980 – 2007 mówią, że liczba mieszkańców USA w wieku powyżej 5 lat posługujących się językiem innym, niż angielski co najmniej podwoiła się w ciągu ostatnich trzech dekad i sięga 55 milionów, co stanowi 20 proc. populacji Stanów Zjednoczonych. Z tej liczby 23,4 mln. stanowią osoby mówiące po hiszpańsku, a wzrost ich liczby we wspomnianym okresie ocenia się na 211 proc.

W stanie Illinois aż 21.8 proc. mieszkańców posługuje się w domu, w gronie rodzinnym, językiem innym, niż angielski.

W samym Chicago i jego najbliższych okolicach odsetek ten jest znacznie wyższy i podobnie jak w innych regionach kraju, dominuje tu j. hiszpański. W okolicach Chicago używa go na co dzień prawie milion osób, co równe jest jednej trzeciej wszystkich mieszkańców powiatu Cook deklarujących posługiwanie się wyłącznie językiem angielskim. To jednak wciąż za mało, by znaleźć się na pierwszym miejscu. Przegoniły nas pod tym względem Nowy Jork i Los Angeles.

Chicago wciąż ma największą liczbę imigrantów z Polski posługujących się na co dzień językiem ojczystym i pod tym względem znajduje się na pierwszym miejscu w kraju, choć dane z Nowego Jorku i pobliskiego New Jersey powolutku zaczynają zagrażać tej pozycji.

Jeśli chodzi o inne języki, Wietrzne Miasto spadło na drugie, trzecie, często nawet czwarte miejsce, co było nie do pomyślenia jeszcze dwadzieścia lat temu.

W 1909 r. o przedmieściach Chicago pisano, że są to niewielkie, niezależne enklawy, z których każda posługuje się własnym językiem ze względu na osiadające tam grupy narodowe.

Przez większą część XX w. chicagowskie fabryki przyciągały najwięcej imigrantów ze Wschodniej i Południowej Europy, więcej, niż jakiekolwiek inne miasto w USA.

Sporo się zmieniło. Fabryki powoli zaczęły znikać, powstanie Unii Europejskiej sprawiło, że łatwiej było poszukiwać pracy na starym kontynencie, niż pokonywać Atlantyk w poszukiwaniu pracy, zmieniły się tez prawa imigracyjne.

W 1920 r. gdy po raz pierwszy zaostrzano prawo, aż 27% mieszkańców Chicago urodzonych było w innym kraju. W latach 70. liczba ta spadła do 10%.

W ten sposób Chicago stało się miastem dzieci i wnuków imigrantów.

W tej chwili dla osób przybywających do USA nie jest już ono tak atrakcyjne. Pod względem liczby miejsc pracy, dochodów, czy podatków ustępuje miejsca innym. Co widać w opublikowanych danych.

 

 

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor