----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

06 maja 2010

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Bici, kopani, rażeni prądem. W ten sposób detektywi z 2 dystryktu zarządzanego przed laty przez Jona Burge`a zmuszali podejrzane osoby do przyznania się do winy. Wysłali do więzień setki osób, z których kilkadziesiąt wyszło w ostatnich latach na wolność dzięki ponownemu rozpatrzeniu spraw w obliczu nowych dowodów. Dla wielu, którzy otrzymali najwyższa karę, było juz za późno.

Przez prawie dwie dekady Jon Burge i podlegli mu policjanci wymuszali zeznania od podejrzanych o dokonanie przestępstwa za pomocą psychicznych i fizycznych tortur. Wykrywalność przestępstw była w dystrykcie wysoka. Pozornie jednak, gdyż część przesłuchiwanych podpisywała przyznanie się do winy, by tylko zakończyć przesłuchanie.

Postępowanie tej grupy było jedną z przyczyń podpisania moratorium na wykonywanie kary śmierci przez byłego gubernatora, George Ryana. Gdy kolejne osoby w obliczu nowych dowodów opuszczały stanowe więzienia, stan zadecydował o wstrzymaniu egzekucji do czasu ponownego rozpatrzenia setek spraw.

62-letni Burge od wielu lat przebywa na wysokiej, policyjnej emeryturze, a wszelkie wydatki na jego obronę pokrywane są z pieniędzy podatników. Jak dotąd z kasy miejskiej na obronę Jona Burge wydano już ponad 6 milionów dolarów. Kolejne kilkadziesiąt milionów przeznaczono na odszkodowania dla osób pokrzywdzonych przez policjanta i jego oddział. Miasto nie chce płacić, ale jest do tego zobowiązane prawem.

By wymusić zeznania Jon Burge i jego podwładni wkładali naładowany pistolet do ust zatrzymanych, używali wstrząsów elektrycznych, rozgrzanych prętów i innych nielegalnych metod. W 1993 roku Burge został wyrzucony z pracy. Ponieważ opisywane metody przesłuchań stosowane były ponad 20 lat temu nie można go sądzić. Wszystkie te sprawy są według prawa przedawnione.

Komandor trafi przed sąd, ale nie będzie odpowiadał za tortury, a jedynie za to, że w 2003 r. skłamał podczas składania zeznań na ten temat. Grozi mu symboliczna kara, choć prokuratura ma zamiar udowodnić mu wszystkie przestępstwa.

Nie będzie to trudne, gdyż dowodów nie brakuje.

Na przykład w styczniu br. na wolność wyszedł skazany w 1986 r. za gwałt i morderstwo Michael Tillman. Po ponad 20 latach okazało się, że jest niewinny. Do więzienia trafił już rzeczywisty sprawca tych zbrodni, oskarżony na podstawie odnalezionych po latach odcisków palców.

Tillman pracował w budynku, w którym mieszkała zgwałcona i zamordowana Betty Howard. Zatrzymany przez policję trzy dni spędził w pokoju przesłuchań. Był bity, duszony, podtapiany, grożono mu śmiercią. W końcu pod wpływem tortur przyznał się do popełnienia wmawianych mu czynów. Wystarczyło to do skazania go na dożywotnie więzienie. Śledztwo w 1986 r. prowadził detektyw związany z departamentem Jona Burge.

Przypadków podobnych do opisanego jest już kilkadziesiąt.

Fakt, że były detektyw nie odpowie przed sądem za swoje czyny wzbudza wiele kontrowersji. Wiele z jego ofiar chciałoby go zobaczyć za tymi samymi kratami, za którymi przesiedzieli bez popełnienia żadnej zbrodni po kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat.

Niestety, nie pozwala na to obowiązujące prawo. Rozpoczynający się za kilka dni proces dotyczy wyłącznie fałszywych zeznań z 2003 r. Ze względu na wiek i kiepski stan zdrowia Jon Burge może w ogóle nie trafić do więzienia. Zwłaszcza, że nie musi się martwić wydatkami na obronę.

W czasach, gdy zaczęły pojawiać się pierwsze informacje na temat przestępstw ekipy Burge`a prokuratorem stanowym był obecny burmistrz Chicago, Richard Daley. Przez lata odrzucał on podejrzenia, iż wiedział o sprawie i chronił oskarżonego.

 

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor