----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

13 maja 2010

Udostępnij znajomym:

W następstwie trzęsienia ziemi na Haiti w dniu 12 stycznia, wielu Amerykanów wyraziło zainteresowanie adopcją bezdomnych sierot. Liczbę chętnych ocenia się na 380 tysięcy przed trzęsieniem ziemi, a miliony po katastrofie. Międzynarodowe agencje adopcyjne, grupy poparcia dla adopcji i rządowe witryny internetowe były wtedy zasypane telefonami i emailami. Proces międzynarodowych adopcji nie jest jednak ani prosty ani etycznie jednoznaczny. I od pewnego czasu nie cieszy się renomą misji ocaleńczej. W czasie kataklizmu grupa baptystów z Idaho próbowała, pod pozorem misji ratunkowej, wywieźć do Republiki Dominikańskiej 32 sieroty. W pewnych sytuacjach adopcja międzynarodowa graniczy z handlem żywym towarem.

Praktyka adopcji sięga przynajmniej czasów Mojżesza, który, jak uczy Biblia, został adoptowany prze córkę faraona Egiptu. W starożytnej Grecji lub Rzymie adopcja była powszechnie wykorzystywana, pod nieobecność męskich potomków, do przekazania praw własności protegowanym. W Stanach Zjednoczonych rozwinęła się jako misja ocalania sierot w następstwie konfliktów militarnych, począwszy od transportu lotniczego sierot niemieckich i japońskich pod koniec drugiej wojny światowej. Podobne operacje ratunkowe następowały po wojnie koreańskiej, w roku 1953, po klęsce inwazji w Zatoce Świń, w roku 1961 i po wojnie wietnamskiej, w roku 1975. Te transporty dzieci były, po części, polityczne, napędzane przez pragnienia nowych supermocarstw do demonstrowania ich dobrej woli reszcie świata i do ocalenia dzieci z komunizmu, ale prasa informowała o nich bezkrytycznie, jako o misjach humanitarnych.

Adopcje międzynarodowe stały się powszechnie dostępne dla zwykłych Amerykanów poprzez wysiłki Harry’ego i Berthy Holt, zamożnych ewangelickich chrześcijan z Croswell, z Oregonu. W pamiętniku „The Seed from the East” Bertha Holt opisuje noc z roku 1954, kiedy wraz z mężem jechali piętnaście mil z Eugene by wysłuchać księdza Boba Pierce. Pierce pokazał film dokumentalny pod tytułem „Other Sheep” o nieszczęśliwych amerykańsko-azjatyckich dzieciach z Południowej Korei, z których większość została spłodzona przez Amerykanów i pozostawiona pod koniec wojny. Po filmie Pierce pytał publiczność, „Czy jest ktoś w Eugene, kto chciałby mi pomóc?” Państwo Holt zdecydowali się na adopcję ośmioro z tych dzieci. Harry poleciał do Korei by zaaranżować dokumenty w maju 1955 roku i przywiózł dzieci w październiku. Zdjęcia Holta wychodzącego z samolotu w otoczeniu dzieci były publikowane w gazetach i magazynach w całym kraju. Wkrótce państwo Holt otrzymali setki listów od innych rodzin, które chciały adoptować koreańskie dzieci za ich upoważnieniem. Harry Holt ponawiał wizyty w Korei Południowej przywożąc samoloty pełne sierot dla amerykańskich rodzin.

Przedstawiciele opieki społecznej nad dziećmi odnosili się jednak do Holtów z pogardą. W tym czasie adopcja była monitorowana przez pracowników socjalnych wykształconych w dziedzinie „dopasowywania” dzieci do rodzin, czego dokonywano na podstawie etniczności, religii, społecznego i edukacyjnego pochodzenia i wyglądu w nadziei na stworzenie replik rodzin biologicznych.

Korea była pierwszym z „przesyłających” krajów (pojęcie zostało zapożyczone z globalnej gospodarki importowo-eksportowej), a po niej nastąpił Wietnam. W kwietniu 1975 roku w końcowych dniach wojny wietnamskiej prezydent Gerald Ford ogłosił, ze jakieś dwa tysiące wietnamskich „sierot” będzie przywiezionych do Stanów Zjednoczonych w celach adopcyjnych, w serii przelotów, które zostały spopularyzowane przez prasę jako „Operation Babylift”.

W latach 80. dwudziestego wieku Amerykanie zaczęli otrzymywać dzieci z Ameryki Łacińskiej, a po upadku muru berlińskiego, w roku 1989, z Rumunii, Ukrainy i Rosji. Chiny zaczęły wysyłać sieroty do Stanów Zjednoczonych w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia i przed rokiem 2000 przesyłały pięć tysięcy dzieci rocznie, więcej niż jakikolwiek inny kraj. Następnie Gwatemala pojawiła się jako większy dostawca adoptowanych dzieci – cztery tysiące dzieci przyjechało do Stanów Zjednoczonych do roku 2006. Niektóre kraje afrykańskie, którym brakowało prawnej infrastruktury by zająć się międzynarodowymi adopcjami, również zaczęły angażować się w międzynarodowe adopcje; Etiopia w szczególności stała się popularną opcją dla rodzin adopcyjnych, po części dzięki dziecku które Angelina Jolie i Brad Pitt zaadoptowali w roku 2005. Statystycznie rzecz biorąc Stany Zjednoczone są największym z krajów otrzymujących dzieci, jakkolwiek Norwegia i Hiszpania adoptują więcej dzieci w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. W roku 2004, szczytowym roku międzynarodowych adopcji, 22,884 adoptowanych dzieci z ponad dziewięćdziesięciu krajów przybyło do Stanów Zjednoczonych.

Przed rokiem 2007 ziarno ze Wschodu wypuściło pędy multimiliardowego przemysłu. Obecnie jest mniej więcej trzy tysiące agencji zajmujących się międzynarodowymi adopcjami w Stanach Zjednoczonych, a także niezliczeni prawnicy adopcyjni i mediatorzy przez których można zaaranżować niezależną adopcję. Dzieci nie są już, w większości przypadków, ofiarami wojny, ale „sierotami społecznymi”, których rodzice porzucili albo zrzekli się, zwykle z powodu ubóstwa, czy, jak w przypadku Chin, z powodu zasady jednego dziecka na rodzinę.

Przez lata wokół międzynarodowych adopcji rozwinęła się zarówno legalna jak i podziemna przedsiębiorczość. Linia podziału pomiędzy etyczną adopcją a przekrętem kupna dzieci przypada zwykle na kwestię czy matka biologiczna została zmuszona do zrzeczenia się dziecka. Zapłacenie licencjonowanej agencji adopcyjnej za przeprowadzenie adopcji legalnymi kanałami to jedna rzecz, a inna to zapłacenie ubogiej kobiecie za jej dziecko. To rozróżnienie okazało się w praktyce trudne do utrzymania. Kraj otwiera swe granice, adopcje się mnożą, wkrada się korupcja, pojawia się skandal, granice się zamyka. Miało to miejsce ostatnio w Gwatemali, która skutecznie zamknęła swe granice w roku 2008. Badania DNA dowiodły później, że w jednym przypadku adoptowane dziecko zostało porwane matce biologicznej. Kupno dzieci doprowadziło również do zawieszenia adopcji z Rumunii, Bułgarii i Kambodży. Nawet Wietnam, długoletni filar międzynarodowej adopcji, zamknął się na adopcje w roku 2008 z powodu zarzutów o korupcję.

W ostatnich latach wiele rodzin podjęło się międzynarodowej adopcji nie dla powodów humanitarnych czy religijnych, ale bardziej z praktycznego rachunku popytu i podaży. Począwszy od lat siedemdziesiątych podaż zdrowych noworodków dostępnych za pośrednictwem krajowej adopcji skurczyła się gwałtownie. Antykoncepcja, legalna aborcja, prokreacja wspomagana medycznie i blednące piętno samotnego macierzyństwa dramatycznie zredukowały liczbę noworodków oddawanych do adopcji w Stanach Zjednoczonych. W latach 1970. 175 tysięcy noworodków było adoptowanych; w roku 2002 ta liczba zmniejszyła się do poniżej siedmiu tysięcy. Większość z 50 tysięcy krajowych adopcji w Stanach Zjednoczonych każdego roku to adopcje starszych dzieci pozostających w rodzinach zastępczych.

Około pięć lat temu adopcje międzynarodowe przeżywające do tej pory okres ożywienia, zaczęły chylić się ku upadkowi. Rażące nierówności społeczne leżące u podstaw tego przedsięwzięcia stały się trudne do uzasadnienia. Średni roczny dochód krajów przesyłających dzieci, wyłączając Koreę, wynosi mniej niż 4 tysiące dolarów, a przeciętny dochód krajów otrzymujących dzieci adopcyjne – około trzydzieści tysięcy. Krytycy adopcji międzynarodowych dowodzą, że ta praktyka pozbawia dzieci szansy na dorastanie w ich własnej kulturze. Międzyrasowe adopcje, które w latach sześćdziesiątych były uważane za społecznie progresywne, zaczęły być traktowane jako wykorzystanie, jako że odzierały dziecko z jego rasowej tożsamości. Wątpliwości dotyczyły także z jednej strony przygotowania niektórych rodziców adopcyjnych w Stanach Zjednoczonych, a z drugiej zdrowia umysłowego niektórych dzieci. W roku ubiegłym wszystkie adopcje dzieci z Rosji dokonane przez Amerykanów zostały zawieszone jako rezultat spektakularnie niewłaściwej decyzji rodzicielskiej podjętej przez adopcyjną matkę z Tennessee, Torry Ann Hansen, która wysłała siedmioletniego chłopca, adoptowanego z Rosji, samolotem samego z powrotem, oświadczając, że był nie do opanowania. Będąc jak najdalsze od gestów humanitarnych, adopcje międzynarodowe zaczęły być uważane jako pośrednicy w handlu.

Konwencja Haska dotycząca międzynarodowych adopcji, przyjęta w roku 1993, stworzyła znacznie ostrzejsze zasady. Konwencja była rezultatem serii spotkań odbywanych w okresie kilkudziesięciu lat, pomiędzy reprezentantami zarówno przesyłających jak i otrzymujących krajów, które próbowały stworzyć zbiór standardów, które sygnatariusze byliby zobowiązani przestrzegać. Jednym z celów było wyeliminowanie korupcji w przemyśle adopcyjnym i zapobieżenie handlu dziećmi. Innym było stworzenie systemu, który zabezpieczyłby interesy dzieci i ich biologicznych rodzin.

Ale poglądy na temat tego co jest w najlepszym interesie dzieci, nie są jednoznaczne. Konwencja haska wymaga by kraje próbowały umieścić swe sieroty początkowo w obrębie kraju, z krewnymi albo poprzez lokalne adopcje. Nowe zasady powstrzymują się od preferowania opieki zinstytucjonalizowanej opieki od adopcji, ale do tego się to często sprowadza w praktyce. \

Czołowe organizacje pomocy dzieciom, takie jak UNICEF, Save the Children i International Social Service, podkreślają potrzebę poprawy warunków społecznych w obrębie krajów przesyłających, zamiast umożliwiania międzynarodowych adopcji. W rezultacie niektórzy zwolennicy międzynarodowych adopcji zaczęli postrzegać te organizacje jako oponentów. Susan Bissell, dyrektor Child Protection w UNICEF, wyznaje jednak „Nie jesteśmy przeciwni międzynarodowym adopcjom. Sprzeciwiamy się wykorzystywaniu, sprzedaży dzieci i wymuszonemu zrzekaniu się praw do dzieci”. Dodaje: „Musimy wzmocnić programy w tych krajach, tak by rodziny mogły wychowywać swoje własne dzieci, co, wszyscy uznają, jest najlepszą opcją.

Od czasu szczytowego okresu rozwoju obejmującego blisko dwudziestu trzech tysięcy adopcji w roku 2004, międzynarodowe adopcje spadły do niemal połowy osiągając 12,753 w roku 2009. W roku 2010 ta liczba będzie prawdopodobnie niższa niż 10 tysięcy, a w roku 2013 przewiduje sie, że spadnie poniżej siedmiu tysięcy. Oprócz zamknięcia kilkunastu czołowych krajów przesyłających, jak Gwatemala czy Wietnam, inne zredukowały liczbę adopcji. W roku 2009 Chiny przesłały do Stanów Zjednoczonych mniej niż połowę dzieci, które zostały posłane w roku 2004, a także wprowadziły masę nowych restrykcji dotyczących tego, kto może adoptować, w tym wagi rodziców adopcyjnych. Średni czas oczekiwania na dziecko z Chin może wynosić obecnie sześć lat.

„Międzynarodowa adopcja powinna być opcją dla niektórych sierot, ale, niestety, te opcje wydają się zanikać”, dr. Jane Aronson, założycielka Worldwide Orphans Foundation, stwierdziła ostatnio. Nie dzieje się tak dlatego, że liczba sierot się zmniejsza: według UNICEF jest ich 163 miliony na całym świecie. Międzynarodowa adopcja kurczy się, ponieważ nikt nie może zgodzić się co do tego co stanowi etyczną adopcję.

W przypadku adopcji dzieci haitańskich w następstwie trzęsienia ziemi, stała się ona niemal misją ratowniczą. W szóstym dniu po katastrofie sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Kraju, Janet Napolitano, poinformowała, że wszystkim potwierdzonym sierotom z Haiti, które znajdowały się w trakcie procesu adopcyjnego w czasie trzęsienia ziemi, zostanie przyznany status „humanitarnego parolu”, co oznaczało, że mogły wkroczyć do Stanów Zjednoczonych bez paszportów. Według planu rządu adopcyjni rodzice zostaliby prawnymi opiekunami dzieci w Stanach Zjednoczonych do czasu zakończenia procesu adopcyjnego.

Dzień po oświadczeniu Napolitano gubernator Pennsylvanii, Edward Rendell, przybył do Haiti, załadował samolot z 53 dziećmi ze zniszczonego sierocińca w Port-au-Prince, pozostawiając jedno dziecko przez przypadek na pasie lotniska, i pomimo sprzeciwów rządu haitańskiego, odleciał, po impasie na pasie startowym. Dwanaścioro z dzieci nie znajdowało się w rzeczywistości w procesie adopcyjnym; przebywają one teraz w domu dziecka poza Pittsburgiem i mogą być przesłane z powrotem. Media informowały o akcie Rendella w kategoriach heroizmu, jakby była to misja ratownicza. W istocie wydarzenie to powstrzymało plan humanitarnego parolu. Już nazajutrz rząd haitański ogłosił, że wszystkie adopcje będą musiały od tej pory być zatwierdzane przez premiera, Jean-Max Bellerive. Po dziesięciu dniach negocjacji z amerykańskim Departamentem Stany Bellerive zatwierdził pierwszą grupę, 121 dzieci, które poleciały do Stanów Zjednoczonych transportem militarnym.

Organizacja UNICEF próbowała zapobiec przeniesieniu dzieci w obozach do sierocińców, gdzie byłyby lepiej traktowane, z uwagi na zagrożenie, że mogłyby być zaadoptowane niewłaściwie. UNICEF oświadczał, że wykonywał zasady polityki rządu haitańskiego w tym względzie i że obozy były w praktyce bezpieczniejsze niż sierocińce. Agencja miała zadanie tym bardziej złożone, że w próbie zapobieżenia handlu dziećmi musiała przeciwstawić się istniejącej w Haiti praktyce sprzedawania ubogich dzieci zamożniejszym rodzinom jako służących, czyli restaveks. Niektóre z nich są traktowane dobrze, ale wiele jest wykorzystywanych.

Odnotowany szeroko przez media wypadek uprowadzenia sierot przez grupę pięciu mężczyzn i pięciu kobiet z Idaho Baptists, która przybyła do Haiti w misji określanej przez nią jako „Haitian Orphan Rescue Mission”, podkreśla jedynie zasięg nielegalnej adopcji i handlu żywym towarem. Grupa została aresztowana na dzień przed próba przekroczenia granicy Republiki Dominikańskiej z 33 dziećmi uprowadzonymi z Haiti.

Międzynarodowa adopcja traci renomę misji ocaleńczej. Szlachetna historia Holtów, propagatorów ocalenia dzieci z ubóstwa i wojny, ustępuje miejsca historiom o uprowadzeniach i handlu. Oddają to historie powszechnie opowiadane przez samych adoptowanych. Niektóre z dzieci, które zostały adoptowane w latach siedemdziesiątych, dorosły i dzieliły się swymi własnymi wrażeniami. Nie opisują one ocalenia z okropnych okoliczności, ale połączenie z matką biologiczną i ponowne odkrycie kultury macierzystej. Na przykład Mei-Ling Hopgood, autorka „Lucky Girl”, która została adoptowana z Tajwanu w roku 1974 i powróciła by spotkać swą biologiczną rodzinę w późnych latach dziewięćdziesiątych. Gorzką opowieścią jest „The Language of Blood”, autorstwa Jane Jeong Trenka, która została adoptowana z Korei Południowej we wczesnych latach siedemdziesiątych i wróciła do kraju w wieku dojrzałym. W filmie „Daughter from Danang” Gaila Dolgina i Vincente Franco o połączeniu Heidi Bub, młodej amerykańskiej kobiety z wietnamską matką, która zrzekła się jej w czasie Operation Babylift, Heidi kończy żałując, że wróciła do Wietnamu.

Karen Dubinsky, profesor historii w Queens University w Ontarion, która sama jest matką dziecka adoptowanego z Gwatelami i autorką „Babies Without Borders” świetnie ujęła kontrowersję dotyczącą etyki adopcji: „Adopcja, jakiegokolwiek rodzaju, funkcjonuje lepiej w miniaturze niż na wielkim ekranie. Teoretycznie jest ohydna, ale indywidualnie może czasami, nawet często, być sensownym rozwiązaniem”.

Na podst. „The New Yorker” tłum. E.Z.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor