Z roku na rok największe chicagowskie lotnisko przesuwa się na dalsze miejsca listy najbardziej ruchliwych portów lotniczych. Jeszcze niedawno, bo kilka lat temu, O`Hare znajdowało się pod względem liczby korzystających z niego pasażerów na pierwszym miejscu, później spadło na drugą pozycję. W tym roku przyznano mu czwartą.
Władze Chicago już zaprotestowały w tej sprawie przekonując, że według liczb, jakimi dysponujemy powinno nam być przyznane co najmniej miejsce drugie. Jednak organizacja o nazwie Airports Council International, prowadząca między innymi statystyki lotnisk na całym świecie przekonana jest, iż w 2009 r. wyprzedziły nas Atlanta, Los Angeles i Dallas. Biorąc pod uwagę zapowiadane ograniczenia lotów kilku linii bieżący rok może okazać się dla nas jeszcze gorszy. O tym jednak przekonamy się dopiero za kilkanaście miesięcy.
Zastanawiać może sprzeciw władz miasta, w końcu chodzi tylko o pozycję na liście, która nie ma wielkiego wpływu na zyski i funkcjonowanie O`Hare. Eksperci wyjaśniają, że chodzi o prestiż i wiążącą się z nim promocję w świecie.
Niestety, chyba zbyt szybko nie trafimy na najwyższą pozycję. Główna przyczyną mniejszej liczby lotów, a tym samym pasażerów przewijających się przez lokalne lotnisko są rosnące podatki i opłaty.
Nie chodzi wyłącznie o dodatki do cen biletów, ale koszty, z jakimi muszą się liczyć linie lotnicze obecne na O`Hare. W ciągu ostatnich lat znacząco wzrosły wszystkie opłaty, czyniąc z O`Hare jedno z najdroższych lotnisk na świecie. Linie płaca przecież za wszystko – począwszy od wynajmu stanowisk do odpraw po opłaty za starty i lądowania. Są one tym wyższe, im większy jest samolot. Dlatego coraz częściej przewoźnicy rezygnują z największych odrzutowców na rzecz dużo mniejszych, pokonujących trasy krajowe. Oszczędzają nie tylko na opłatach, ale również na paliwie i nie muszą martwić się wypełnieniem pustych miejsc. Konieczność oszczędzania zmusza je też do ograniczenia liczby lotów i rezygnacji z wielu tras.
Oczywiście traci na tym lotnisko. Mniej startów i lądowań, mniejsza liczba pasażerów, mniejsze dochody. W celu wyrównania strat podwyższane są kolejne opłaty, które z kolei zmuszają linie do następnych ograniczeń lub nawet przenosin do innych miast.
Pamiętać też należy o wielomiliardowej rozbudowie, którą częściowo finansują największe linie lotnicze.