----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

03 czerwca 2010

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Czy może być lepsza rekomendacja książki niż napisanie o niej, iż jest to: „wyjątkowa, mocna opowieść. Zupełnie jakby nieugięty bohater Conrada wpadł w środek powieści Marqueza”? Odpowiedź jest bardzo prosta – nie, nie można napisać już bardziej pochlebnie, więc nie pozostaje nic innego jak tak polecaną powieść natychmiast przeczytać i ocenić czy rzeczywiście recenzja trafia w sedno.

Nie trzeba jakkolwiek książki Davida Granna zatytułowanej „Zaginione miasto Z” czytać długo by zdać sobie sprawę, że do Conradowskiego bohatera i Marquezowskiej atmosfery ma się ona raczej „luźno”. W istocie cytowana recenzja, zamieszczona oryginalnie na łamach „The New York Times Book Review”, a potem przedrukowana o obwolucie powieści raczej rozmywa jej gatunkowy i artystyczny aspekt, bo jest to po prostu świetna powieść przygodowa, oparta na historii rzeczywiście istniejącej postaci brytyjskiego podróżnika P.H. Fawcetta.

To jego nieomalże szalona, ciągle inspirująca i ostatecznie destruktywna pasja odkrywania świata jest zasadniczym tematem książki i stanowi wystarczająco fascynująca podstawę, by uczynić „Zaginione miasto Z” jedną z najciekawszych powieści przygodowych jakie ostatnio się ukazały.

Wiktoriański odkrywca, zdobywca, podróżnik, naukowiec, geograf, etnograf, żołnierz, antropolog – jednym słowem człowiek instytucja. Niesamowita biografia, która kapitalnie nadaje się na pokazanie swoistego fenomenu kulturowego z początku zeszłego wieku, który opierał się na potrzebie zgłębiania tajemnic świata poprzez podróżowanie. I nie byłoby w tym niczego „fenomenalnego”, podróżuje się przecież zawsze i od zawsze, ale wiktoriańska Anglia nadała tej ludzkiej aktywności i nie tylko cechy „męskiej przygody”, ale przede wszystkim ważny wymiar „naukowości”.

Percy Harrison Fawcett widział i doświadczył w swym życiu wiele. Poznał jako żołnierz walczący w okopach okrutnej i bezmyślnie krwawej I Wojny Światowej to, co znaczy wyrafinowana i kulturalna cywilizacja białego człowieka – Europejczyka.

Jednocześnie, jako jeden z niewielu ludzi swej epoki rozumiał i akceptował, a nawet odnosił się z, niezrozumiałą dla wielu jemu współczesnych, atencją do tak zwanych „dzikich” albo „prymitywnych” plemion Amazonii, która była zasadniczym terenem jego wypraw. Słynne pozostaje jego stwierdzenie, że kanibalizm „daje przynajmniej rozumny powód zabicia człowieka, czego nie da się powiedzieć o cywilizowanej wojnie”.

Fawcett pozostawał jednakowoż w sferze wpływów ówczesnych teorii naukowych i pseudonaukowych od ezoteryki Bławatskiej poprzez eugenikę, darwinowski ewolucjonizm, teorię dyfuzjonizmu po frenologię i wiele innych kontrowersyjnych i często sprzecznych ze sobą konceptów ułatwiających zrozumienie otaczającego świata. Wszystkie one, albo prawie wszystkie, zakładały supremację kultury Zachodu albo Bliskiego Wschodu nad resztą świata. Była to przecież epoka, w której nawet Indianie byli potomkami Izraelitów rozproszonych po całym świcie przez wojska asyryjskie roky 722 przed naszą era.

Cokolwiek by o tym sądzić, Fawcett odkrywał rzeczywiste białe plamy, które ciągle jeszcze wtedy istniały na mapie świata.

Był uparty i pełen pasji. Wierzył, że odkryje Eldorado, które dla niepoznaki przed konkurencją nazwał „miastem Z”. Niesamowite są opisy zmagań z morderczymi warunkami, jakie przyszło Fawcettowi doświadczać w czasie jego amazońskich wypraw. Sam zresztą uważał siebie za niepokonanego i odpornego na wszelkie choroby, głód, zagrożenia i agresję tubylców, których traktował z niezwykłą jak na owe czasy atencją i szacunkiem.

To mocne przekonanie o swej wyjątkowości i niezniszczalności spowodowało prawdopodobnie, iż zginął wraz ze swoim synem podczas wyprawy zorganizowanej w roku 1925. To tragiczne wydarzenie pociągnęło za sobą wręcz lawinę ekspedycji z różnych krajów świata, które wyruszały jedna po drugiej w poszukiwaniu zaginionego podróżnika.

Cała książka Davida Granna to historia wypraw Fawcetta przeplatająca się z opowieściami o tych, którzy wyruszyli jego śladem.  Tych wypraw było bardzo wiele, bo Fawcett był swojego rodzaju „celebrity” swej epoki. Pisały o nim szeroko gazety, emocjonowano się jego relacjami z wypraw. Był niezwykle popularny. Jego zaginięcie spowodowało wstrząs wśród opinii publicznej tamtego czasu.

Śledzimy więc dokonania Fawcetta z paru perspektyw, łącznie z tą najbardziej współczesną, gdy sam autor powieści postanawia udać się w podróż śladami słynnego Brytyjczyka.

Książka Granna to fascynująca opowieść o ludziach zupełnie oddanych swej pasji okrywania, poznawania i dokumentowania za wszelką cenę, która często musiała skończyć się jeśli nie tragicznie, to bardzo boleśnie. Wszystkie przeszkody i trudności były jednak niczym  biorąc pod uwagę fakt, że można było zostać odkrywcą Eldorado – krainy ze złota. W istocie Eldorado znaczy „ozłocony”, czyli posypujący się złotym pudrem. Skąd to znaczenie – zajrzyjcie państwo do książki.

Zbyszek Kruczalak

Księgarnia D&Z

 

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor