Amerykański przemysł spożywczy nie od dzisiaj przedstawia żywność jako lekarstwo. Największe światowe kompanie żywnościowe upychają rzekomo zdrowotne bakterie, kwasy tłuszczowe omega 3 i inne dodatki do żywności pakowanej. Sponsorują badania kliniczne w celu uzasadnienia roszczeń zdrowotnych, niekiedy celowo ogólnikowych, które zacierają granice pomiędzy dietetyką a medycyną. Ich produkty zapowiadają wzmocnienie systemu immunologicznego, ochronę serca i systemu pokarmowego oraz pomoc w spaniu. W niektórych przypadkach, na przykład kefiru ProBugs, producenci nie dodają nawet nowych składników, ale zaledwie przepakowują starą żywność opatrując ją nowymi nalepkami zdrowotnymi.
Mamienie klientów odbywa się w majestacie prawa. Przepisy amerykańskie są bowiem znacznie bardziej liberalne w porównaniu z europejskimi regulacjami dotyczącymi żywności. Food and Drug Administration, powstałe na podstawie prawa z lat 1930., jest zwolnione z rygoru obowiązującego w przemyśle farmaceutycznym. Prawo z roku 1994 zezwala amerykańskim kompaniom żywnościowym na reklamowanie jak ich produkty wpływają na funkcje i strukturę organizmu, byle tylko nie twierdziły, że leczą choroby. Ta furtka prawna otwiera drzwi wszelkiego rodzaju nie popartym badaniami naukowymi roszczeniom w przemyśle spożywczym, sprzedającym za wielkie pieniądze nie sprawdzone medycznie produkty jako zdrową żywność.
Ponad dwa tysiące tak zwanych funkcjonalnych gatunków żywności generuje dochód $31 miliardów w Stanach Zjednoczonych w roku 2008, co stanowi 14% wzrost w porównaniu z rokiem 2006, według agencji badania rynku Packaged Facts. Globalnie jest to przedsięwzięciem rzędu $160 miliardów. Sprzedaż rośnie w tempie 7% rocznie. Obejmuje to $4 miliardy wydane na jogurt z wysokimi dawkami „bakterii” probiotycznych, $1.8 miliardów na chleby i inną żywność z dodatkami kwasów tłuszczowych omega 3, $1.5 miliarda na wzbogacone płatki śniadaniowe i batoniki przekąskowe, $900 milionów na napoje „energetyczne” z dodatkami takimi jak aminokwasy i ziele guarana.
„Przeżywamy rewolucję w żywności”, informuje Thomas Pirko, prezydent firmy konsultingowej Bevmark, którego klientela obejmuje Coke, Kraft i Nestle. „Jest to nowa świadomość – każdy produkt musi wzmacniać twe zdrowie czy zapobiegać przed zachorowaniem”. Jeśli znajdziesz perfekcyjny dodatek, dodaje „bogacisz się”.
Ale większość roszczeń jest „kompletnie bezzasadna”, twierdzi Steven Nissen, szef kardiologii z Cleveland Clinic. „Pudełko płatków Cheerios nie zapewni opieki medycznej”. Najmodniejsza żywność może być dla sprytnych marketerów sposobem na odwiedzenie ludzi od prawdziwej zdrowej żywności – świeżych owoców i warzyw. „Gra na naszej psychologii”, twierdzi Michael Pollan, autor „The Omnivore’s Dilemma”. „Chcemy konsumować cukier, chcemy jeść tłuszcz, chcemy konsumować sól. Te produkty dostarczają nam pretekstu by objadać się.”
Kwas tłuszczowy omega 3 dodany do białego chleba gatunku Sara Lee’s Soft & Smooth Plus nie czyni go zdrową żywnością. Dodatkowe bakterie nie niwelują cukru zawartego w jogurcie. „Ludzie powinni otrzymywać wartości odżywcze z prawdziwej żywności, a nie z żywności, która została sztucznie zmodyfikowana by dostarczyć przypuszczalne korzyści zdrowotne”, podsumowuje kardiolog z University of Wisconsin, James Stein.
Panaceum w przekąskach
ProBugs, jogurtowy napój dla dzieci, jest smaczny, zabawny i korzystny dla systemu trawiennego dziecka, jeśli wierzyć zapewnieniom producenta, Lifeway Foods, z siedzibą w pobliżu Chicago. Jest sprzedawany w sklepach z produktami z „górnej półki”, jak Whole Foods, dostępny o smakach takich jak wysublimowanej mazi limowej i zawiera ogromną dawkę dobrych bakterii, które „hamują rozwój szkodliwych bakterii” w jelitach, według witryny internetowej Lifeway. Nalepka obiecuje, że wyśle złe bakterie „do kąta” i dodaje: „Nigdy nie można mieć zbyt wiele dobrych robaczków”.
Pomimo tego zapierającego dech działania marketingowego, kiedy Lifeway przetestował ProBugs w procesie klinicznym, poniósł spektakularną porażkę. Podczas badania codzienna dawka ProBugs w niczym nie wpłynęła na zmniejszenie biegunki wywołanej przez przyjmowanie antybiotyków u 125 dzieci. Nie miała też wpływu na pomiary takie jak przypadki bólu brzucha czy opuszczone dni zajęć szkolnych, według rezultatów opublikowanych przez naukowców Georgetown University w magazynie medycznym w sierpniu ubiegłego roku. Jedynie najbardziej chore dzieci odniosły odrobinę korzyści.
Kiedy lek nie przechodzi testów, lekarze przepisują go rzadziej i ubezpieczalnie zaprzestają zwrotu kosztów. Ale Lifeway kontynuuje zachwalanie korzyści trawiennych ProBugs jakby nic się nie stało. Producent rozpowszechnił komunikat prasowy na temat nieudanego badania, twierdząc, że ProBugs „może mieć pozytywny wpływ na zredukowanie biegunki wywołanej przez przyjmowanie antybiotyków”.
„Probiotyki mogą pomóc wielu dzieciom”, zarzeka się dyrektor wykonawcza Lifeway, Julie Smolyanski, odnosząc się do produktów zawierających bakterie probiotyczne. Jej kompania, osiągając $58 milionów w sprzedaży rocznej, nie ma ponoć wystarczających środków na przeprowadzenie kolejnej próby klinicznej. Oskarża Georgetown o popełnienie w badaniu błąd. Producent Lifeway odmówił zapłaty kolejnych rachunków za badanie. Georgetown obstaje przy swych rezultatach i twierdzi, że Lifeway nie miał żadnych skarg zanim nie przyszły rezultaty badań.
Niektóre z nowych produktów są rzeczywiście odlotowe. Nestle sprzedaje napój witaminowy Glowelle w cenie $42 za sześciopak w Neiman Marcus. Jest „klinicznie sprawdzony, że pomaga ochronić skórę” od umiarkowanego wystawienia na słońce, zachwala witryna internetowa, powołując się na nieopublikowane badanie na 56 pacjentach. DreamWater, z Sarpes Beverages w Charlotte w Nowej Karolinie, jest zachwalana jako „pierwsza woda, która pomaga w zrelaksowaniu i zaśnięciu”. Ale niezależna grupa, Natural Standard, konkluduje, że istnieje „niewystarczający dowód”, na to, że jeden z jego głównych składników dostaje się do mózgu. Dyrektor wykonawczy Sarpes, David Lekach, twierdzi, że napój na niego działa.
Niewielka część dodatków do żywności, na przykład błonnik, posiada za sobą solidne dowody. Ale są to wyjątki. European Food Safety Authority rozpoczęło rewizję roszczeń zdrowotnych żywności w roku 2006 i odrzuciło 80% z ponad 900 proponowanych roszczeń do chwili obecnej. Jedynie 9 z większości ostatnich 416 roszczeń żywnościowych przeszło lustrację. Ostatnim przegranym jest francuski wielonarodowy Danone, producent jogurtu Dannon, który wycofał swą aplikację o roszczenia zdrowotne jogurtu, które zgłaszał przez lata.
Amerykańskie władze są o wiele bardziej pobłażliwe. Prawo z lat 1930., które utworzyło Food and Drug Administration, zwalnia żywność z przepisów w stylu farmaceutycznym. Prawo z roku 1994 pozwala kompaniom żywnościowym ogłaszać jak ich produkty wpływają na „normalną strukturę i funkcje” organizmu, ale nie na leczenie schorzeń. Nawet FDA przyznaje, że różnica jest mroczna. Jedynie leki mogą leczyć Alzheimera, ale zapobieganie roztargnieniu jest roszczeniem żywności. Żywność może regulować trawienie tak długo o ile nie leczy chronicznego zaparcia.
Jeśli kompanie farmaceutyczne zgłaszałyby tak wiele roszczeń na podstawie tak niewielu dowodów, „byłyby ukarane grzywną”, twierdzi lekarz z Georgetown University, Daniel Merenstein, który przeprowadził badanie dobrych bakterii Lifeway. FDA rozpoczyna rozprawianie się, ścigało general Mills ubiegłej wiosny za twierdzenie, że Cheerios może obniżyć cholesterol. Ale FDA również utrudnia kompaniom, które chcą testować żywność rygorystycznie, twierdzi Merenstein. Często naciska, by żywność już znajdująca na półkach supermarketu była traktowana jak leki i była wystawiona na wstępne badania zanim nie rozpoczną się badania ludzkie na dużą skalę. Twierdzi, że ostatnio proces leku został zatwierdzony w dwa tygodnie, podczas gdy w przypadku probiotyku zajęło to 20 miesięcy.
Sok z granatów
Nawet niepowodzenie próby klinicznej może stać się dobrym tekstem marketingowym. POW Wonderful, prywatny wytwórca drogiego soku z granatów, sprzedawanego w cenie $5 za pół litra, wydał $32 milionów na finansowanie badań naukowych, włączając próby na 2,500 pacjentach. „Staraliśmy się przedstawić współczesną naukę by rzutowała na ten antyczny owoc”, twierdzi prezydent POM, Matthew Tupper. „Nie znamy innego napoju witaminowanego, który miałby za sobą ten sam poziom badań klinicznych”.
W rzeczywistości, nie ma żadnego definitywnego rezultatu wśród badań wymienionych na witrynie POM. Największy eksperyment, z 289 pacjentami, wykorzystał ultrasondę na szyi do sprawdzenia czy picie soku z granatów zredukowało stwardnienie arterii w sercu pacjentów. Nie znaleziono żadnej znaczącej różnicy”. Autorzy hipotetyzują, że sok mógł pomóc bardziej chorym pacjentom. Inne próby dotyczące raka prostaty i zaburzeń erekcji znajdują się na bardziej wstępnych etapach.
W lutym FDA ostrzegło kompanię POM, że reklamowała sok jako niezatwierdzony lek i zażądało stonowania siły perswazji. POM przywołało wszelkiego rodzaju entuzjastyczne dowody uznania na swej stronie internetowej, włączając to jak sok ocalił życie pacjenta chorego na raka i jak sprawił, że zniknęły tajemnicze cysty, a także pomógł w leczeniu zaworu serca. POM twierdzi, że prowadzi negocjacje z FDA.
Witaminy
Witaminy cieszyły się dobrym wizerunkiem odkąd gospodarz programu telewizyjnego w latach 1950. Howdy Doody, Bob Smith, piał z zachwytu: „Wonder Bread buduje silne ciała na osiem różnych sposobów”. Ostatnia moda to woda zaprawiona cukrem z witaminami i przedstawiona jako napój zdrowotny. Koncept został wymyślony przez przedsiębiorcę i maniaka zdrowia, Dariusa Bikoffa, który rozpoczął sprzedawać Vitaminwater w roku 1996 i sprzedał tę markę Coke w roku 2001 za cenę $4.1 miliarda. Pepsi i inne kompanie napojowe sprzedają konkurencyjne wersje.
Specjaliści od żywienia deklarują, że nie ma żadnych korzyści w otrzymywaniu więcej niż rekomendowana dzienna ilość witamin. „Jeśli przyswoisz to czego potrzebujesz, to w porządku – i to wszystko”, twierdzi Hans Verhagen, szef badań dietetycznych w Netherland’s National Institute for Public Health & Environment. Ludzie Zachodu otrzymują wystarczające ilości większości witamin, informuje.
Nadmiar witamin może być niebezpieczny. Guru od suplementów, Gary Null, wyznaje, że stał się poważnie chory po przyswojeniu swego własnego suplementu, który zawierał 1,000 razy więcej witaminy D niż powinien. Obwinia zakontraktowanego wytwórcę i sądzi go.
Ale małe dawki również mogą zaszkodzić. Badanie przeprowadzone przez Journal of the American Medical Association z roku 2007 zebrało 68 prób obejmujących 232 tysięcy pacjentów i zaobserwowało 5% wyższy poziom śmiertelności wśród osób, które pobierały wysokie dawki betakarotenu, witaminy E i witaminy A. Badanie z roku 1999 obejmujące 9,500 pacjentów dowiodło, że pobieranie 400 międzynarodowych jednostek witaminy E podniosło ryzyko niewydolności serca o 13%. Przyswajanie wystarczająco witaminizowanych wód, batoników przekąskowych i chlebów może przesunąć konsumentów w kierunku górnych granic witamin, wyznaczonych przez National Institute of Health, niepokoi się Marion L. Neuhouser, pracownik naukowy zajmujący się dietetyką w Fred Hutchinson Cancer Research Center w Seattle.
W jaki sposób Coke tłumaczy wodę z cukrem i kwestionowanymi ilościami witamin? Coke jest zdania, że Vitaminwater ma mniej cukru niż napój gazowany i że rola witamin dla zdrowia „została dogłębnie udokumentowana”. Coke informuje, że używane przez kompanię dawki są bezpieczne.
Żywność obniżająca poziom cholesterolu
Sterol roślinny otrzymywany z orzechów i zbóż jest jednym z niewielu dodatków żywnościowych z udowodnionymi roszczeniami zdrowotnymi. Mogą obniżyć cholesterol o 10%, jak dowiodły próby na ludziach. Wskazówki kardiologiczne rekomendują je. Marki zawierające sterol obejmują: substytut masła Promise Activ, produkcji Unilever, Minute Maid Heart Health Orange Juice, produkowany przez Coca-Colę i Smart Balance Peanut Butter, wytwarzany przez GFA Brands.
Ale nigdy nie zostało udowodnione, że sterole zapobiegają chorobie serca. „Nie sądzę, że ktokolwiek wie, że zapobiegają atakom serca”, komentuje kardiolog z Cleveland Clinic, Steven Nissen. „Niektórzy naukowcy niepokoją się, że nie zapobiegają atakom serca”. Niektóre wstępne badania sugerują, że sterole mogą uszkadzać arterie. Niewielkie badanie fińskie na ludziach z roku 2006 opublikowane w Atherosclerosis” dowiodło, że sterole utrudniają arteriom rozprzężanie się, co wskazuje na pogorszenie funkcji naczyń krwionośnych. Według badania z roku 2008 opublikowanego w Journal of the American College of Cardiology”, myszy, które były karmione sterolami roślinnymi, doświadczały surowszych zawałów. Naukowcy znaleźli również dowody na to, że sterole gromadzą się w ściankach naczyń krwionośnych, tak jak cholesterol. Douglas Balentine, szef dietetyki w Unilever, twierdzi, ze zwierzętom podczas badań dano ogromne dawki, które nie odnoszą się do ludzi.
W następstwie tych badań kardiolodzy z University of Wisconsin Hospital zajmujący się profilaktyką zaprzestali rekomendowanie żywności ze sterolami, informuje James Stein, szef departamentu kardiologii prewencyjnej. „Nie sądzę, że margaryna powinna być uważana za zdrową żywność”, dodaje. Dla pacjentów, którzy chcą margarynę obniżającą cholesterol, informuje, Benecol produkcji Johnson & Johnson jest lepszym wyborem, ponieważ zawiera stanol roślinny, który również blokuje cholesterol, ale nie jest wchłaniany przez organizm.
Napoje energetyczne
Internetowe reklamy FRS, napoju energetycznego, chlubią się stalowym spojrzeniem kolarza Lance Armstronga opatrzonym podpisem: „Masz dość zmęczenia?” Płynny koncentrat zawiera kwercetynę, związek chemiczny pochodzący ze skórek jagód i winogron. Ogłoszenie oświadcza, że kwercetyna jest „jedynym antyutleniaczem klinicznie potwierdzającym, że wzmacnia energię”.
Ta zuchwałe zapewnienie jest oparte na badaniach naukowych przeprowadzonych na zwierzętach i komórkach, a także pewnych niewielkich badaniach na ludziach. Jedno z badań 11 elitarnych kolarzy dowiodło, że ci, którzy pobierali kwercetynę przez sześć miesięcy byli w stanie zakończyć okres próby klinicznej o 3.1% szybciej niż wcześniej, jakkolwiek różnica w porównaniu z placebo nie była znacząca. Niektórzy naukowcy twierdzą, że kwercetyna stanowi obietnicę zwalczania zmęczenia i nawet infekcji. „Badania naukowe są o wiele bardziej zaawansowane w porównaniu z niemal wszystkimi innymi odżywczymi dodatkami na rynku”, twierdzi dietetyk z University of South Caroline, profesor Mark Davis, który prowadził konsultacje na rzecz FRS Company.
Ale w roku ubiegłym naukowcy z University of Georgia nie znaleźli żadnych korzyści z suplementu u 30 zdrowych ochotników testowanych pod względem siedmiu różnych pomiarów wydajności. Co ciekawe, badanie było sponsorowane przez Coca-Colę, która ewidentnie zamierzała wprowadzić swój własny suplement kwercetyny. Czołowy naukowiec, Kirk Cureton przetestował 60 więcej pacjentów od tego czasu z tym samym zerowym rezultatem. Twierdzi on, że istnieje niewielki dowód na potwierdzenie innych, popularnych dodatków energetycznych, właczając w to byczy aminokwas w Red Bull. Wyjątkiem jest jedynie kofeina.
To marketerzy w tych kompaniach podejmują te decyzje, a nie naukowcy”, twierdzi Cureton. „Kiedy marketerzy decydują o tym co chcą przekazać, to próbują znaleźć jakikolwiek dowód na poparcie tego”. FRS twierdzi, że badania naukowe na poparcie swego suplementu były „niepodważalne”.
Najmodniejsze jogurty
Nowe badania naukowe sugerują, że zaburzenie równowagi bakteryjnej w jelitach może być odpowiedzialne za otyłość, cukrzycę i inne schorzenia. Kompanie jogurtowe nie czekają na definitywne odpowiedzi. Zachwalają różnorodne korzyści zdrowotne swych probiotycznych jogurtów.
Activia, produkt Danone, osiągający $2 miliardy w corocznej sprzedaży, zawiera specjalne bakterie, które koncentrują się w jelitach i, jak dowodzą niektóre badania, zmniejszają czas jaki potrzebny jest na przejście żywności przez system trawienny. Kompania Danone nie może zgłaszać roszczeń, że leczy zaparcia, ale stworzyła pomysłową reklamę telewizyjną, w której aktorka Jamie Lee Curtis opowiada o „kwestiach trawiennych”. „Właśnie odkryłam jogurt, który może pomóc”, mówi w jednej z reklam. Animacja, taka jak w reklamach leków, pokazuje jak dobre bakterie pracują w brzuchu kobiety.
Niektóre próby kliniczne probiotyków na ludziach ukazują, że umiarkowanie redukują one występowanie czy dotkliwość biegunki u małych dzieci. Ale zależy to spożywanej odmiany. Izraelskie badanie z roku 2005 na 201 pacjentach dowiodło, że dwie odmiany, Bifidobacterium lactis i Lactobacillius reuteri, zredukowało biegunkę u infant. Ale reuteri było o wiele bardziej skuteczne. „Myśl o bakteriach tak jak myślisz o antybiotykach”, podsumowuje Michael Cabana, szef pediatrii w University of California w San Francisco. Probiotyki „nie są wymienne”. Ale kompanie żywnościowe nie są zobowiązane stwierdzić jak wiele której odmiany znajduje się w ich jogurtach, i wiele nie podają tej informacji.
Naukowcy niegdyś beztrosko założyli, że jakakolwiek ilość probiotyków jest bezpieczna. Duńscy naukowcy definitywnie obalili to w roku 2008, kiedy podali ogromne dawki dobrych bakterii pacjentom ciężko chorym na trzustkę. Pacjenci, którzy otrzymali dobre bakterie mieli zwiększone prawdopodobieństwo śmierci, według wyników opublikowanych w „The Lancet”.
Kwasy tłuszczowe omega 3
Każdy wie, że kwasy tłuszczowe omega 3 mogą chronić serce. Ale nie wszystkie kwasy tłuszczowe są sobie równe. Większość dużych badań potwierdzających sercowo-naczyniowe korzyści omega 3 testowała albo kwas dokozaheksenowy – DHA, omega 3 wykryty w łososiu, sardynkach i mleku kobiet karmiących albo inny olej rybi, nazywany kwasem eikozapentaenowym – EPA. Ale wiele produktów żywnościowych, które przechwalają się, że są „doskonałym źródłem” kwasów tłuszczowych omega 3, zawierają zamiast tego kwas α-linolenowy – ALA, pochodzący z orzechów i nasion siemienia lnianego. Ponieważ jedynie mały procent ALA jest przekształcany w EPA i DHA w organizmie, może nie mieć dokładnie tych samych korzyści dla serca, twierdzą kardiolodzy. Płatki śniadaniowe Kashi Almond Crunch produkcji Kellog zawierają 500 mg omega 3, ale wszystkie są rodzajem ALA. Jeśli chcesz omega 3 dla potrzeb swego serca, to musisz przeczytać drobną czcionkę i szukać produktów z EPA czy DHA. Kashi natomiast po prostu odpowiada, że ludzie nie otrzymują wystarczających ilości omega 3 i jako producent nie wysuwa przecież specyficznych roszczeń zdrowotnych. Tymczasem konsumenci są pozostawieni sobie samym i skazani na zgadywankę co do potencjalnych wartości odżywczych opłacanych słono tak zwanych zdrowych produktów żywnościowych.
Na podst. „Forbes” oprac. Ela Zaworski