----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

17 czerwca 2010

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Patti DeLuna ostatni raz pilotowała samolot 20 lat temu. Była to mała, pasażerska Cessna. W ostatni poniedziałek musiała zastąpić drugiego pilota w wielkim Boeingu 767 z ponad 200 osobami na pokładzie.

61-letnia stewardessa linii American Airlines poproszona została przez kapitana samolotu o pomoc przy lądowaniu na O`Hare, gdy drugi pilot maszyny nagle, na wysokości kilkunastu tysięcy stóp zachorował na wyjątkowo ostrą odmianę grypy żołądkowej.

„Byłam najbardziej odpowiednią w tym momencie osobą do zastępstwa na pokładzie – mówiła później DeLuna – Spędziłam sporo czasu w kokpicie oglądając przyrządy i zadając pytania. Jednym z nich było: Gdzie są hamulce?”

Lot z San Francisco do Chicago był opóźniony już na starcie. W drugiej godzinie podróży drugi pilot zaczął nagle skarżyć się na dolegliwości żołądkowe i więcej czasu spędzał poza kabiną, niż przy sterach.

Kapitan sprawdził, czy w samolocie nie znajdują się jacyś piloci powracający do domu, niestety, nie było ani jednego. Jedyną osobą z jakimkolwiek doświadczeniem była stewardessa, która miała na swoim koncie 300 godzin lotu za sterami i otrzymaną w latach 70. nieważną już licencję pilota komercyjnego.

„Współczułam choremu pilotowi, ale z drugiej strony było to wyjątkowe przeżycie. Znacznie lepsze, niż serwowanie posiłków pasażerom” – wspomina Patti DeLuna.

Kapitan nakazał jej obserwację i regulację kilku istotnych podczas lądowania wskaźników, w tym najważniejszego - wysokościomierza, gdyż znajdował się on po prawej stronie kokpitu. Kobieta odpowiedzialna też była za utrzymywanie kontaktu z wieżą kontrolną na O`Hare.

Lądowanie przebiegło pomyślnie i nikt nawet nie zauważył, że za sterami drugiego pilota siedziała stewardessa. Pasażerowie nie zostali o tym powiadomieni, gdyż załoga obawiała się wybuchu paniki. Linie American Airlines oceniły zachowanie i lądowanie bardzo dobrze.

Teoretycznie jedna osoba jest w stanie pilotować, włączając w to start i lądowanie, Boeiga 767. Mało tego, maszyna dzięki nowoczesnemu systemowi może to zrobić sama po wpisaniu do pokładowego komputera podstawowych danych nawigacyjnych. Jednak podczas lądowania w bardzo ruchliwej przestrzeni jaką niewątpliwie jest O`Hare obydwaj piloci mają mnóstwo pracy z obserwacją przestrzeni i łącznością z wieżą.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor