----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

24 czerwca 2010

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Zgodnie z obowiązującymi przepisami chicagowscy radni mogą w najbliższym czasie przyznać sobie kolejną podwyżkę.  Chcieliby tak zrobić, jednak boją się konsekwencji, które równoznaczne są z politycznym samobójstwem.

Co cztery lata, właśnie w tym okresie, członkowie rady miasta zwykle zaczynali rozmawiać o podniesieniu swych pensji. W tym roku większość z nich unika tematu w obawie przed utratą głosów w nadchodzących wyborach.

Masowe zwolnienia, przymusowe dni wolne, ograniczanie świadczeń, przepisywanie na nowo miejskich kontraktów i spory deficyt w miejskim budżecie – to wszystko nie pozwala politycznie świadomym aldermanom na podniesienie swych pensji - nawet rozmowę na ich temat.

Z drugiej strony prawo mówi, że ewentualna podwyżka możliwa jest wyłącznie na 6 miesięcy przed końcem kadencji, tak, by następna nie musiała się tym już martwić. Ponieważ wybory tuż za rogiem, bo na początku 2011 r. to w kuluarach City Hall zaczyna panować z tego powodu nerwowa atmosfera.

Wiadomo, że większość obecnych aldermanów zostanie wybrana ponownie na swe stanowiska – tak to zwykle bywa w Chicago. Oznacza to jednocześnie, iż nie podnosząc pensji teraz, zgadzają się na kolejne cztery lata bez podwyżek. To już jest znacznie trudniejsze do przełknięcia.

Zacznijmy od zarobków naszych 50 radnych:

- 39 z nich otrzymuje rocznie $110,556.

- 6 z nich dostaje $106,644

- pozostałych 4 musi zadowolić się $104,101

- oprócz pensji wszyscy otrzymują ponad 73 tysiące dolarów rocznie na wydatki związane ze sprawowaniem swej funkcji.

Każda z 50 osób zasiadających we władzach miasta uważa, że podwyżki im się należą. Każdy jednak boi się być pierwszą osobą, która publicznie poruszy ten temat.

„Nie dotknę tej sprawy nawet 10 metrowym kijem – mówi ald. Stone – Zrobiłem tak ostatnio i wypominano mi to w czasie wyborów. Nie sądzę, by tym razem ktokolwiek się odważył. W obecnej sytuacji ekonomicznej każdy inny pracownik miejski też poprosi wtedy o podwyżkę.”

Ald. Stone nawiązał również do pensji szefa chicagowskiej policji:

„Jody Weiss gotowy jest na obniżkę pensji i ciągle zarabia 3 razy więcej, niż my. To niesprawiedliwe”.

Wiele wskazuje na to, że wśród aldermanów nie ma jednego odważnego, który w imieniu pozostałych rozpocząłby temat podwyżek.

Dla podatników to dobra wiadomość. Większość z mieszkańców Chicago i tak uważa, że City Council jest zbyt liczny (inne duże miasta amerykańskie mają po kilkunastu radnych) i kosztuje zbyt dużo.

Z drugiej strony wiele osób zdaje sobie sprawę, że radni będą próbowali przyznać sobie podwyżki do samego końca okresu przewidzianego prawem.

Cztery lata temu sytuacja też nie była najlepsza. Po wielu dyskusjach radni zgodzili się na podniesienie swoich pensji i w celu uspokojenia podatników tego samego dnia uchwalili minimalną stawkę dla pracowników wielkich firm operujących w Chicago.

Kilkanaście godzin później burmistrz Richard Daley użył swego weto i zablokował podwyżkę stawek pracowników. Wyższe pensje aldermanów zostały.

Jeśli wtedy znalazł się sposób, to w tym roku też tak może być.

 

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor