----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

01 lipca 2010

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Poza zabijaniem ludzi trudno przypisać mu jeszcze jakieś funkcje.

Jest mały, łatwo go ukryć, nie jest drogi i świetnie spełnia powierzone mu zadanie. Doskonałość.

Długa broń oczywiście też w niewłaściwych rękach może posłużyć do skrócenia ludzkiego życia, jednak najczęściej kojarzona jest z polowaniem i strzelaniem do lotek.

Sztucera, czy karabinu nie wciśniemy za pasek spodni, nie ukryjemy w torebce, nie włożymy do samochodowego schowka.

Pistolet, stworzony właśnie do tego, jest znacznie bardziej niebezpieczny i jak pokazują statystyki o wiele częściej służy do zabijania ludzi.

Od początku byłem przeciwny obowiązującemu w Chicago prawu zakazującemu posiadania broni palnej. Nie dlatego, że jestem jej zwolennikiem, ale dlatego, że było ono bardzo, ale to bardzo nieskuteczne.

Pistolety, czy rewolwery i tak posiadali wszyscy, którzy nie powinni ich mieć, natomiast nie miały go osoby, które w razie rzeczywistego zagrożenia życia mogły z nich skorzystać. Poprawka: nie miała go większość takich osób. Policjanci twierdzą, że w mieście jest obecnie ponad 200 tysięcy niezarejestrowanych sztuk, głównie w posiadaniu nocnych zmian szpitali – przede wszystkim pielęgniarek, właścicieli małych sklepów, stacji benzynowych, taksówkarzy, kierowców samochodów holowniczych oraz w wielu prywatnych domach.

Teraz, gdy wszystko zmieniło się w ciągu jednego dnia zastanawiam się, czy przyniesie to jakieś efekty. Ciągle nie mogę otrząsnąć się z wizji pistoletu na każdym kroku.

Wiem, że miasto nie pozwoli ich nosić poza domem, ale powiedzmy sobie szczerze, że wśród kilku milionów ludzi na pewno znajdziemy kilka lub kilkanaście tysięcy, które będą tego próbowały.

W dwa ostatnie chicagowskie weekendy na ulicach zginęło prawie 20 osób, a kolejne 80 z ranami postrzałowymi trafiło do szpitali. Jak widać obowiązujący wtedy jeszcze zakaz posiadania broni był powszechnie ignorowany.

Prawdopodobnie niewiele zmieni się w najbliższym czasie. Może po upływie kilku miesięcy niewielkim zmianom zaczną ulegać proporcje. Mniej będzie strzelanin związanych z wojnami gangów i walką o ich wpływy, więcej porachunków domowych, w których główne role będą odgrywały: niewierność małżeńska i alkohol.

Wiemy też od dawna, że w domach z pistoletem cztery razy częściej dochodzi do nieszczęśliwych wypadków, niż użycia ich w obronie własnej.

Dodajmy do tego statystyki mówiące, iż w miastach pozwalających na posiadanie broni notuje się znacznie więcej samobójstw z jej użyciem.

Tak przynajmniej jest w innych miastach amerykańskich. Dlaczego u nas miałoby być inaczej?

Szanse na obniżenie liczb w policyjnych statystykach są więc niewielkie. Ważne jednak, by ludziom dać na to szansę.

W czasie długiej, bo ciągnącej się latami dyskusji na temat posiadania broni zdaje się, że o czymś zapomnieliśmy. O tym, że powszechny dostęp do broni nie jest sposobem na zmniejszenie przestępczości. Jest przywilejem wynikającym z zapisów Konstytucji.

To, co zrobimy z danym nam prawem jest o wiele trudniejsze. Niektórzy obawiają się, że po 35 latach zakazu możemy sobie z tym nie poradzić.

Osobiście jestem optymistą. Uważam, że człowiek poradzi sobie w każdych warunkach i w każdej sytuacji. Obawy, że pistolet w domu oznacza jeszcze więcej ofiar nie jest może pozbawiony sensu, ale wprowadza nas nieco w błąd, podobnie jak twierdzenie, że zakaz jego posiadania poprawia bezpieczeństwo.

Już niedługo zobaczymy, która ze stron miała rację.

     Zbliża się 4 lipca. Kolejne urodziny tego kraju.

Z tej okazji poproszono Amerykanów, by wymienili wszystkie prawa gwarantowane im przez I poprawkę do Konstytucji.

Większość znała dwa, niektórzy trzy. Wszystkie pięć, a więc wolność religii, prasy, słowa, petycji i zgromadzeń wymieniło zaledwie 4 proc. badanych. Wygląda to jeszcze gorzej, jeśli napiszę, że na pytanie nie odpowiedziało aż  96% mieszkańców tego kraju.
Konstytucję USA, jeden z najbardziej znanych i będący wzorem dla innych dokument traktuje się jak mało istotny element na lekcji historii.

Znam, dobrze. Nie znam, nie ma w tym nic złego.

Dziennikarze, jako grupa najczęściej korzystająca z tego zapisu, apelują często, by nie zapominać. Uważają, iż społeczeństwu nie znającemu swych praw łatwiej jest je odebrać. Przekonują, że właśnie teraz prawa gwarantowane w poszczególnych poprawkach są najbardziej zagrożone.

Niektórzy twierdzą wręcz, że już zostały częściowo odebrane. Nie wolno przecież na pokładzie samolotu krzyknąć bez powodu i bez dotkliwych konsekwencji „bomba” a w kinie „pożar”. Nie wolno praktykować religii w miejscu pracy jeśli jesteśmy zatrudnieni przez stan lub rząd, bo kłóci się to z separacją państwa i kościoła, a także przeszkadza innym.

Niektórzy twierdzą, że pewne przywileje i prawa powinny nam być dla dobra ogółu odebrane. Nawiążę tu do wcześniejszego tematu – broni palnej.

Druga poprawka mówi, że każdy może ją posiadać. Jednak zapis ten powstał w czasach, gdy kraj ten dopiero się kształtował. Posiadanie broni przez różne oddziały militarne było gwarantem bezpieczeństwa państwa. Teoretycznie więc, w momencie powołania zawodowej armii zapis ten przestał być aktualny. Jego przestrzeganie w tej chwili nie ma wiele wspólnego z założeniem twórców Karty Praw. Posiadanie broni nie wiąże się już z obronnością kraju, ale zabezpieczeniem własnego majątku i życia rodziny. Co akurat większość uważa za równie ważne.

Pierwsza poprawka wciąż reguluje nasze codzienne życie. Nałożone limity wpłat na konta wyborcze republikanie uznali za naruszenie wolności słowa. Sąd najwyższy nie zgodził się z tym. Działająca wbrew statutowi uniwersytetu grupa młodych chrześcijan chciała, by uczelnia uznała jej działalność. Uważała, że odmowa jest naruszeniem wolności religii i zgromadzeń. Sąd Najwyższy nie zgodził się z tym. Przykładów jest więcej.

Mimo upływu lat co chwilę musimy sięgać do tych kilkunastu zdań dopisanych do Konstytucji w 1791 r. które wciąż wszystko regulują.

Bez nich każdy kolejny prezydent mógłby wprowadzać nową, obowiązująca w kraju religię, mniejszości mogłyby być prześladowane, protestujący uciszani, prasa nie mogłaby krytykować rządu, a jakakolwiek próba zmiany odbierana byłaby jako zamach stanu.

Nie musimy, podobnie jak 96 proc. pozostałych obywateli tego kraju znać na pamięć tych kilkunastu zdań. Może nam się to jednak kiedyś przydać. Miłego weekendu.

 

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor