----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

22 lipca 2010

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Tym razem to nie potrzeba zarobku, ale nieumiejętne zarządzanie miejskim departamentem odpowiedzialnym za kontrolę i opiekę nad zwierzętami może zmusić władze Chicago do poszukiwania prywatnej firmy gotowej przejąć jego obowiązki. Niestety, w tym przypadku niekoniecznie może się to okazać dla zwierząt lepsze.

Domaga się tego między innymi alderman George Cardenas, który uważa, że najwyższy czas, by miasto oddało kontrolę nad  Animal Care and Control w prywatne ręce.

Przemawia za tym wynik dochodzenia przeprowadzonego przez generalnego inspektora miasta, Joe Fergusona, który zadecydował o wyrzuceniu z pracy głównego weterynarza Chicago i kilku pracowników departamentu, gdy na jaw wyszło niepotrzebne, często pomyłkowe uśmiercanie psów znajdujących się pod opieką miasta.

W 2006 r. omyłkowo uśpiono policyjnego psa, który trafił do miejskiego schroniska na obserwację po ugryzieniu. Gdy jego opiekun pojawił się 10 dni później po odbiór zwierzęcia, śladu po nim nie było – ani w klatce, ani w dokumentach. Właściwie to dzięki temu przypadkowi inspektor generalny dowiedział się o nielegalnych praktykach w miejskim oddziale Animal Care and Control.

Sytuacja dla schroniska pogorszyła się jeszcze bardziej, gdy pracownicy niższego szczebla  Animal Care próbowali później podrabiać dokumenty, które w oczach inspektorów miały świadczyć na ich korzyść. Okazało się również, że mieli dostęp do środków medycznych teoretycznie dostępnych jedynie weterynarzom i sami, bez jakiegokolwiek nadzoru przeprowadzali eutanazje na zwierzętach.

Koszt utrzymania agencji przez miasto to 4.5 mln. dolarów rocznie. Wiele osób uważa, że za znacznie mniejsze pieniądze prywatna firma byłaby w stanie lepiej wywiązywać się z obowiązków, a także zapewnić zwierzętom lepszą opiekę.

“Nie powinniśmy zajmować się opieką nad zwierzętami – mówił niedawno ald. Cardenas – Najwyraźniej nie robimy tego zbyt dobrze”.

Wieloletni sojusznik burmistrza Richarda Daley nawołuje, by miasto oddało Animal Care w prywatne ręce.

„Kiepski nadzór, brak kontroli. To jeden wielki bałagan – kontynuował Cardenas – Burmistrz dał wyraźnie do zrozumienia, że musimy zreorganizować sposób zarządzania i skupić się na najważniejszych sprawach. To jedna z nich. Ktoś inny może się tym zająć lepiej”.

Przeciwny takiemu rozwiązaniu jest inny alderman, Eugene Schulter, który uważa, że oddanie prywatnej firmie opieki nad zwierzętami byłoby wielkim błędem.

Wskazuje na przykłady z innych miast, które próbowały takich rozwiązań. Efekt? Znacznie wyższa liczb zwierząt poddawanych eutanazji.

„Nie jestem pewien, czy tak duże miasto byłoby w stanie zapewnić niezbędną opiekę i kontrolę w przypadku prywatyzacji tego departamentu – mówił Schulter- Po kogo zadzwonisz, gdy wataha psów będzie biegała po dzielnicy, do kogo zwrócisz się o pomoc z agresywnym psem? Zabroniliśmy trzymania w mieście niebezpiecznych ras, odbieramy psy ludziom, którzy nie powinni ich mieć. Jeśli zlikwidujemy placówkę Animal Control sytuacja pogorszy się”.

Również dr Robyn Barbiers, prezydent Anti-Cruelty Society, stwierdził, że prywatyzacja agencji byłaby poważnym wyzwaniem. Według niego spełnia ona ważną rolę, zapewniając miejsce i opiekę nad dziesiątkami tysięcy zwierząt rocznie. Oprócz tego organizuje adopcje, poszukuje właścicieli i bezpłatnie pomaga w sterylizowaniu psów oraz kotów.

“Jeśli nagle departament zostanie zamknięty i zlikwidowana będzie główna placówka miejska zajmująca się zwierzętami, to nikt nie będzie w stanie przejąć jej obowiązków. Nawet wszystkie pozostałe, połączone departamenty Chicago” – stwierdził dr Barbiers.

Na razie prywatyzacja Animal Care and Control to zaledwie pomysł. Na pewno ostatnie słowo w tej sprawie nie zostało powiedziane.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor