----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

05 sierpnia 2010

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Letnie wakacje są przestarzałą spuścizną po gospodarce rolniczej. Choć dorośli ciągle je idealizują, to miesiące spędzone poza szkołą wyrządzają najwięcej szkody tym, którzy najmniej mogą sobie na nie pozwolić.

Wakacje oznaczają zwykle wolność, w odróżnieniu do opresji roku szkolnego. Kojarzą się znam z amerykańską wolnością, więc większość letnich katalogów utrzymana jest w kolorystyce czerwonej, białej i niebieskiej. Lato oznacza flagi i fajerwerki, hot dogi i musztardę, zimny arbuz i słodką kukurydzę. O ile szkoła symbolizuje reżim, to lato – produktywność. Szkoła to praca, a lato – to zabawa. Ale kiedy amerykańscy uczniowie konkurują z dziećmi z całego świata, które w wielu przypadkach każdego roku spędzają w szkole cztery tygodnie dłużej, to zabawa przez całe lato jest luksusem, na który nie możemy sobie pozwolić. Co więcej, dla wielu dzieci, zwłaszcza dzieci rodzin nisko uposażonych, lato jest sezonem nudy, nieaktywności i izolacji. Dzieci nie mogą wyruszać na poszukiwania, kiedy ich okolice nie są bezpieczne. Trudno bawić się bez zabawek czy placów zabaw lub otwartych przestrzeni. Poza tym znaczna część dzieci opiekuje się rodzeństwem, podczas gdy ich rodzice pracują za minimalną zapłatę.

Nieciekawe lata powodują ogromne straty, co naukowcy dokumentują od ponad stu lat. Pozbawione zdrowych bodźców miliony dzieci z ubogich rodzin tracą znaczą część z tego, czego uczą się podczas roku szkolnego. Nazwijmy to „letnią utratą wiedzy”, jak określają to akademicy, albo „spadkiem letnim”, ale jakkolwiek byłyby nazywane, wakacje letnie znajdują się wśród najbardziej zgubnych, choć zarazem najmniej uznanych powodów zapóźnień w amerykańskich szkołach. Dzieci posiadające dostęp do wysokiej jakości doświadczeń ćwiczą swe umysły i ciała na obozach wyjazdowych, wakacjach rodzinnych, w muzeach, bibliotekach i na kursach dokształcających. Tymczasem dzieci nie posiadające niezbędnych środków marnieją na rogach ulic lub przed telewizorami. Do czasu, kiedy nie zabrzmi dzwonek nowego roku szkolnego biedniejsze dzieci będą opóźnione o tygodnie, jeśli nie całe miesiące. I nawet zasobniejsi amerykańscy uczniowie mogą pozostać w tyle za swymi rówieśnikami z całego świata.

Problem z letnimi wakacjami, po raz pierwszy udokumentowany w roku 1906, powiększa się z roku na rok. To co rozpoczyna się jako drobna przeszkoda w edukacji sześciolatka, może przybrać formę kryzysu do czasu, kiedy dziecko pójdzie do szkoły średniej. Po zebraniu badań trwających niemal całe stulecie, ekspert od nauki w lecie, Harris Cooper, obecnie w Duke Univeristy, doszedł do wniosku, że przeciętnie wszyscy uczniowie tracą około miesiąca w zakresie umiejętności matematycznych każdego roku, podczas gdy nisko uposażeni studenci osuwają się w dół o trzy miesiące w dziedzinie czytania ze zrozumieniem, w porównaniu z uczniami o średnim dochodzie. Inne badanie, przeprowadzone przez zespół z John Hopkins University, objęło ponad 20 lat danych drobiazgowo śledzących postęp uczniów od przedszkola po szkołę średnią. Konkluzja: o ile uczniowie osiągają podobny postęp podczas roku szkolnego, bez względu na status ekonomiczny, to lepiej sytuowani utrzymywali się na stałym poziomie albo czynili postępy podczas roku szkolnego, ale uczniowie społecznie upośledzeni cofnęli się. Przed ukończeniem szkoły podstawowej nisko uposażeni studenci spadli niemal o trzy poziomy, a lato przyczyniło się do tego najbardziej. Przed ukończeniem klasy dziewiątej nauczanie w lecie może być obwiniane za dwie trzecie opóźnień oddzielających grupy różniące się dochodem.

„Lato traktowane jest w sposób idylliczny, ale od dziesięcioleci wiemy, że rzeczywistość jest inna dla wielu społecznie upośledzonych dzieci”, twierdzi Ron Fairchild, CEO organizacji charytatywnej w Baltimore pod nazwą National Summer Learning Association. „Spodziewamy się, że sportowcy i muzycy osiągnęliby gorsze wyniki bez ćwiczeń. To samo dotyczy studentów”. Fairchild jego organizacja są częścią ruchu mającego na celu powstrzymanie letniego zapóźnienia w nauczaniu poprzez koordynowanie letnich programów dokształcających, zwłaszcza dla nisko uposażonych dzieci. Zwolennicy wywodzą się z szerokiego spektrum politycznego, począwszy od republikańskiego senatora Richarda Lugara z Indiany do demokraty z Department of Education w administracji Obamy, który ustanowił National Summer Learning Day w celu przyciągnięcia uwagi do tej kwestii. Niektórzy z największych prywatnych ofiarodawców na cele charytatywne, obejmujących Bill & Melinda Gates Foundation, Wallace Foundation, Charles Stewart Mott Foundation i Athlantic Philanthropies, zaangażowały się w to przedsięwzięcie.

W miarę jak reformatorzy usiłują wykorzystać lato jako okazję edukacyjną, tryk polega na tym by ją utrzymać bez zniszczenia tego, co jest w sezonie najlepsze: zabawy i wolności.

Eksperci są zdania, że większość z 30 milionów amerykańskich dzieci ubogich na tyle, by kwalifikowały się do otrzymania bezpłatnych lub obniżonych cenowo posiłków, nie uczęszcza na żadne letnie programy dokształcające. Oczywistym sposobem na dotarcie do tak wielkiej grupy jest poprzez system szkół publicznych. I rzeczywiście, reformatorzy szkolnictwa od dawna rozważają wydłużenie roku szkolnego, by wzmocnić konkurencyjność amerykańskich uczniów, przynajmniej na okres jednego pokolenia, odwołując do publikacji szokującego raportu na temat przeżywających trudności szkół pod tytułem „A Nation at Risk”. Długie letnie wakacje są spuścizną naszej minionej przeszłości agrarnej, kiedy dzieci były potrzebne na polach podczas sezonu żniw. Liderzy kilku stanów usiłowali dodać dni, a nawet tygodnie do roku akademickiego, ale szybko napotykali bariery kosztów i kultury. W obecnej, złej ekonomii administracje stanowe i lokalne dokonują cięć, a nie powiększenia budżetów szkół. Ponadto całe dziedziny przemysłu są uzależnione od rytmu lata, by wspomnieć podróżniczy, kempingowy, sportowy i parki rozrywki. Używają swych wpływów by trzymywać lato jak najdłuższe. Faktycznie ustawa uniemożliwiająca rozpoczynanie zajęć szkolnych w początkach sierpnia jest znana pod nazwą Kings Dominion Law, na cześć parku rozrywki na północ od Richmond.

Z tych powodów wiele inicjatyw dotyczących nauki letniej przypada nieformalnym związkom edukacyjnych przedsiębiorców. Indianapolis wyprzedza większość miast w wykorzystaniu lata, według Fairchild z National Summer Learning Association. Dzieje się tak głównie za sprawą lokalnych filantropów, na czele z Lilly Endowment, którzy w latach 1990. zdecydowali się na koordynację swych wysiłków w celu zagwarantowania dzieciom bezpiecznego miejsca pobytu po zakończeniu roku szkolnego. W ostatnich latach nacisk został położony na „element nauki”, potrzebę krytyczną, biorąc pod uwagę, że szkoły publiczne w Indianapolis kończy mniej niż połowa uczniów. Ogółem 11 organizacji charytatywnych, od United Way do małych rodzinnych fundacji, mobilizje około $3 miliony rocznie na funkcjonowanie niemal 200 letnich programów w Indianapolis. Nie wszystkie programy są edukacyjne, ale kładzie się nacisk an naukę. Subwencje wspierają wszystko, począwszy od autobusów do chicagowskiego akwarium, przez wynagrodzenie certyfikowanych nauczycieli, wizyty profesjonalnych artystów i muzyków, do miejskiego ogrodu stworzonego przez emerytowanego biochemika, Astera Bekele, gdzie dzieci mogą poznawać nauki przyrodnicze wespół z byłymi kolegami Bekele z laboratoriów farmaceutycznych Eli Lilly.

Zamiast wymyślać nową inicjatywę, strategia polega na budowaniu w oparciu o istniejącą mozaikę miejskich obozów, centrów społecznych, obozów sportowych i programów letniego zatrudnienia. Aktywiści usiłują poprawić jakość, a jednocześnie utrzymać niskie koszty, koordynować szkolenie dla pracowników i szerzyć filozofię edukacyjnego rozwoju. Wraz z upływem czasu 100 Black Men of Indianapolis rozrosło się z centrum douczania przez woluntariuszy do całodobowej akademii dla około 200 studentów, od przedszkola do ósmej klasy. Wspierani przez subwencje, studenci akademii otrzymują innowacyjne szkolenie matematyczne z ramienia projektu SEED, naukę muzyki dzięki Young Audiences’ Summer Arts for Youth i ćwiczenia z czytania przy użyciu innowacyjnego oprogramowania pod nazwą Ticket to Read. Ale nie jest to tylko praca przy biurku. Uczniowie wiedzą, że jest lato, kiedy wypadają na zewnątrz na lekcje tenisa i kiedy poznają gwiazdy by zrozumieć w jaki sposób niewolnicy przemieszczali się w ramach Underground Railroad. Ogólna opłata: $125 za siedem tygodni.

Tymczasem grupa strażaków z Indianapolis zastąpiła wolunariat na boiskach sportowych zgromadzeniem około 100 uczniów w formie ośmiotygodniowego obozu letniego pod patronatem świętego Floriana, świętego od strażaków. Każdego ranka obozowi kadeci uczą się matematyki, przedmiotów ścisłych, kreatywnego pisania i publicznego przemawiania. Popołudnia są zarezerwowane na sporty i wycieczki w teren. Starsi kadeci – uczniowie szkoły średniej skupiają się na umiejętnościach potrzebnych do znalezienia pracy: pisaniu podań o pracę, wywołaniu dobrego wrażenia na osobie przeprowadzającej rozmowę, profesjonalnym ubiorze.

Badanie przeprowadzone ostatnio przez Wallace Foundation szacuje, że jedynie 25% uczniów bierze obecnie udział w zorganizowanych programach letnich, jakkolwiek większość rodziców twierdzi, ze zapisaliby swe dzieci, jeśli więcej programów byłoby dostępnych. Na szczęście niektóre szkoły publiczne zabrały się za problem letniej utraty wiedzy. W Cincinnati, w Ohio program Fifth Quarter oferuje dodatkowy miesiąc nauki, specjalnie dostosowanej na lato w 16 szkołach obsługujących nisko uposażone dzieci. Szkoły w Houston oferują cztery tygodnie matematyki i edukacji z przedmiotów ścisłych dla zagrożonych studentów i donoszą, że uczestnicy podnoszą swe oceny z testów o średnio 10%.

W appalachijskim mieście Corbin, w Kentucky, nie było komu odpierać letniego spadku, więc siłą rzeczy odpowiedzialność ta przypadła w udziale lokalnemu kuratorium. W roku 2006 zatrudniona przez nie Karen West, obecnie dyrektor Corbin’s Redhound Enrichment, rozpoczęła budowę 10-tygodniowego programu dla dzieci z kluczem na szyi, które stanowiły w jej dystrykcie około 85% i nie mogły skorzystać z YMCA, Boys & Girls Clubs, ani innych nie istniejącym tam zajęć. Stworzony przez nią program letni obejmuje 10 godzin dziennie i jest wypełniony zajęciami z czytania, matematyki, nauk ścisłych i społecznych. Każdego roku budowany jest w oparciu o inny temat. Tegoroczny funkcjonuje pod nazwą: „Światła, kamera, akcja”. Każdy tydzień obraca się dokoła innego podtematu, a w tygodniu, w którym miał być rozpowszechniany w kinach film „Toy Story 3”, wybrano hasło: „Do wieczności – i dalej”. W poniedziałek uczniowie pojechali na wycieczkę na film. Przez cały tydzień nauczyciele wplatali poznawanie kosmosu w swe zajęcia klasowe, a w piątek uczniowie przygotowali kiermasz naukowy i wzięło w nim udział przewoźne planetarium. Całe środowisko przychodzi z pomocą. Restauracje sponsorują gorące posiłki w czasie których uczniowie mogą ćwiczyć etykietę. Basen sportowy zaprasza dzieci w każdą środę. Baptystyczne regionalne centrum medyczne organizuje Najdłuższy Dzień Zabaw w celu promocji zdrowia i sprawności fizycznej. Wydział ryb i fauny prowadzi sesje dotyczące ochrony środowiska, po czym zabiera uczniów na połów ryb. Kiedy uczniowie ważą i mierzą ryby, myślą, że wygrywają nagrody, ale West zauważa, że ćwiczą także matematykę. Letni wychowawcy lubią to nazywać „nauką z ukrycia”. Program ma około 30 partnerów, a ich kontrybucje sięgają niemal wysokości jej corocznego budżetu, około $60,000. Uczniowie w programie w Corbin nie tylko nie opuszczają się w nauce w okresie letnim, ale posuwają się do przodu. Ponad połowa uczestników poprawia swe wyniki o co najmniej pełną ocenę zarówno w matematyce jak i czytaniu.

Dla Fairchild, CEO National Summer Learning Association, sukces taki jak w Cincinnati, Houston czy Corbin, dowodzi możliwości nowego podejścia do szkoły letniej. Pojęcie szkoły letniej kojarzyło się źle, zauważa. Dostrzega on potrzebę zmuszania kuratoriów do traktowania szkoły letniej jako nagrody, a nie kary. Biorąc pod uwagę miliardy dolarów na poprawę warunków edukacyjnych pochodzących z ubiegłorocznego pakietu stymulacyjnego, Fairchield chciałby wyperswadować dystryktom szkolnym na terenie kraju by przeznaczyły niektóre z tych środków na zaniedbane miesiące czerwca, lipca i sierpnia.

Ale raport opublikowany przez Education Sector, grupę badawczą z Waszyngtonu, podkreśla problem związany z poleganiem na szkołach publicznych dla rozwoju w lecie. „W najlepszych szkołach, nastąpi spory wzrost nauki w okresie letnim”, napisała Elena Silva. „Ale w źle zarządzanych szkołach, z niedoświadczonymi nauczycielami i mnóstwem innych problemów dłuższy rok szkolny oznacza po prostu więcej straconych dni. Jeśli kuratorium nie daje sobie rady podczas tradycyjnego roku szkolnego, jaki ma szanse na to by kompetencja i kreatywność nagle zakwitły, kiedy robi się gorąco? W najlepszych programach letnich biurokracja jest niewielka i zmiana następuje szybko. Charakterystyczna jest nieformalność dotycząca kultury letniej, może to te bose stopy i mokre stroje kąpielowe, albo ręcznej roboty sznurki, stymulują innowację i szybki rozwój. Zmiana następuje szybciej poza systemem szkolnym.

Stąd jeden z czołowych reformatorów edukacji szkolnej, Earl Phalen, wykorzystuje możliwości dotarcia do uczniów poza tradycyjnym dniem szkolnym. Jedna z kilku charytatywnych organizacji Phalena, Reach Out and Read, angażuje pediatrów do nauki czytania i pisania. Jego ostatnia inicjatywa, sponsorowana przez innowacyjne przedsięwzięcie z Indiany, Mind Trust, wykorzystuje lato do nauki w ramach pięciotygodniowego programu określanego mianem Summer Advantage skupiającego dzieci od przedszkola do ósmej klasy. Phalen zatrudnia jedynie certyfikowanych nauczycieli i wybiera ich na podstawie talentu, a nie starszeństwa, czy stażu pracy. Program obejmuje matematykę, czytanie i pisanie, naukę gotowania, taniec i muzykę, ale nacisk kładziony jest na zdolnych nauczycieli pracujących w małych grupach z podekscytowanymi dziećmi. Summer Academy funkcjonuje w kilkunastu placówkach w Indianie skupiając około 3,100 uczniów, których Phalen określa jako „scholars”. Jego celem jest zapisanie 100,00 uczniów za pięć lat i wykształtowanie kadry, która zmieni sposób nauczania w kraju. Instytucja uzyskała poparcie Waszyngtonu nie tylko ze względu na personalne znajomości Phalena w administracji Obamy, sięgające czasów Harvard Law School, ale agendę dowodzącą, że zatrudnianie nauczycieli na podstawie jakości, a nie starszeństwa doprowadzi do lepszych rezultatów. Jak do tej pory, statystyka wygląda optymistycznie. Uczniowie tegorocznego programu Summer Advantage poprawili swe wyniki na stanowych testach matematyki i czytania o 14 punkty procentowe. Na tej podstawie Phalen zakłada, że uczniowie, którzy spędzą z nim trzy sezony, poprawią swe wyniki z niskich 30 punktów procentowych do 70 w zakresie matematyki i czytania.

Poprawa obecnej sytuacji w edukacji wymaga jedynie wydłużenia roku szkolnego o 30 dni, twierdzi Phalen. Nie jest to jednak takie proste. Jeśli bowiem program letni jest innowacyjnym i skutecznym cenowo rozwiązaniem wobec niezdolności edukowania najbardziej potrzebujących dzieci, to jak go rozwiązać bez tworzenia kolejnej wersji obecnego systemu? Jak poprawić uczestnictwo i podnieść standardy bez zdławienia kreatywności i narzucenia biurokratyzmu? Czy coś tak ważnego można powierzyć ryzykownej sieci opiekunów obozowych, woluntariuszy i przedsiębiorców?

Faktem jest jednak to, że w różnorodnych centrach rekreacyjnych, piwnicach kościelnych i boiskach dzieci uczą się tego lata dobrze się przy tym bawiąc. Warto więc z lata wycisnąć więcej, dostosowując się do lokalnych eksperymentów, nieformalnych innowacji i oddolnych pomysłów.

Na podst. „Time” oprac. E.Z.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor