----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

05 sierpnia 2010

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Statystyki mówią, że liczba aktów przemocy, w tym morderstw z użyciem broni palnej, zmniejsza się w Chicago z miesiąca na miesiąc. Dlaczego więc mieszkańcy miasta nie odczuwają poprawy, przekonani są wręcz, że jest pod tym względem coraz gorzej?

Burmistrz Richard Daley przedstawił we wtorek plan walki z przemocą w Chicago. Miejsce konferencji prasowej – komenda policji w dystrykcie Austin, oraz czas – połowa gorącego lata, nie zostały wybrane przypadkowo. To najtrudniejszy okres dla policji, gdyż każdego roku właśnie na ten okres przypada największy wzrost przestępczości.

Sytuacja w Chicago nie jest najgorsza. W czerwcu zginęło w wyniku strzelanin na ulicach o 16 osób mniej, niż w podobnym okresie ubiegłego roku. Od ponad 9 miesięcy notuje się spadek liczby przestępstw, z wyjątkiem kradzieży i włamań do domów. Teoretycznie mieszkańcy powinni spać spokojniej, a politycy więcej uwagi poświęcać ekonomii, niż pracy policji. Jest jednak inaczej.

Policjanci uważają, że winne atmosferze zagrożenia są media, które od pewnego czasu wielokrotnie i szczegółowo opisują każdy przypadek. Dziennikarze nie czują się winni wskazując coraz niższy wiek ofiar i bezradność służb porządkowych oraz władz miasta. Według nich to, że zginęło mniej osób, niż rok temu nie powinno jeszcze być powodem do dumy. Administracja Chicago w obliczu zbliżających się wyborów postanowiła więc się czymś wykazać. W ten sposób powstał plan współpracy miejskich, powiatowych i stanowych służb w walce z przestępczością, o którym poinformowano na wspomnianej konferencji.

Nowe działania polegać mają na przewidywaniu tragicznych wydarzeń i zapobieganiu im. Ponieważ większość zabójstw dokonywana jest w weekendy, na ulice w te właśnie dni skierowanych zostanie dodatkowo kilkuset policjantów. Nie będą oni jednak rozmieszczeni na terenie całego miasta, ale przede wszystkim w dzielnicach, w których istnieje największe prawdopodobieństwo użycia broni palnej. Pilotażowy, podobny program wprowadzony został w kwietniu przynosząc nadspodziewanie dobre wyniki. Władze chcą rozwinąć go na terenie całego miasta, a nie tylko wybranej dzielnicy.

„Wierzę, że zrewolucjonizuje to działania policji – mówił we wtorek Jody Weis, superintendent CPD – Nie jest to jednak nic nowego, ani skomplikowanego”.

 Chodzi przede wszystkim o zatrudnienie dodatkowych policjantów i wykorzystanie federalnych funduszy na opłacenie nadgodzin w weekendy. Poza tym zwiększony będzie nacisk na walkę z przemytem i handlem nielegalną bronią palną. Głównym celem będą gangi uliczne, od kilkunastu miesięcy niemal bezkarne i utożsamiane ze wzrostem zagrożenia w Chicago.

“Myślą, że stoją ponad prawem. Czyjeś życie nie ma dla nich żadnej wartości – mówił Daley o członkach gangów – Wszyscy musimy przeciwstawić się przemocy, oznacza to każdego mieszkańca Chicago”.

Weis uważa, że nawet częściowa skuteczność programu pozwoli uratować wiele istnień. Do przewidywania miejsc, gdzie mogą wystąpić strzelaniny używani będą miejscy informatorzy i symulacje komputerowe.

„Bazując na tych informacjach oraz ludzkiej inteligencji będziemy wysyłali jednostki każdego dnia w miejsca, gdzie może dojść do eskalacji przemocy” – zapowiada Jody Weis.

Nie wszyscy są zadowoleni. Mieszkańcy spokojniejszych do tej pory dzielnic, głównie w śródmieściu i na północy wykorzystaliby federalne pieniądze na inne cele. Inni obawiają się, że przerzucanie policji w miejsca wskazane przez komputer może pogorszyć bezpieczeństwo w ich własnych dzielnicach. Policja i władze uspokajają jednak, że nie będzie to miało miejsca. Chodzi o dodatkowych policjantów, a nie pracujących już w określonych rejonach.

Na koniec burmistrz przytoczył kilka liczb. Przypomniał, że w lipcu 2008 r. w Chicago doszło do 62 zabójstw. W lipcu 2009 r. było ich 57. W tym samym okresie bieżącego roku odnotowano ich 43.

„Każdego roku obserwujemy znaczący spadek i naszym zadaniem jest ciągłe obniżanie liczb” – zakończył Daley.

Dla porównania warto przypomnieć, że w 1992 r. doszło do 943 morderstw w Chicago, następnie liczba ta zaczęła stopniowo spadać, by w 2001 r. podnieść się ponownie do poziomu 666. W ostatnich pięciu latach liczba zabójstw w mieście tylko raz przekroczyła 500 – było to w 2008 r.

Teoretycznie jest bezpieczniej - od połowy lat 80. Chicago notuje ponad 50% spadek ogólnej przestępczości. W porównaniu z innymi miastami nie wypadamy mimo tych zestawień najlepiej. FBI oblicza, że w 2009 r. było u nas trzykrotnie więcej morderstw, niż w Nowym Jorku i dwukrotnie więcej, niż w L.A. Sami policjanci przyznają, że w podawanych u nas oficjalnie liczbach sporo jest propagandy. Głośno mówi się o kategoriach, w których odnotowano spadek przemilczając te, gdzie jest coraz gorzej. Na ulicach ginie więcej oficerów policji, niż kiedykolwiek wcześniej, coraz częściej dochodzi do masowych morderstw, w których ginie po kilka osób. Liczby są pod kontrolą, ale same zbrodnie są coraz bardziej śmiałe.

RJ

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor