Dziwny to system. Zwłaszcza dla nas, przyzwyczajonych do innego.
Dwanaście przypadkowych osób, o nieznanych nam bliżej poglądach decyduje o czyimś losie. Polegać mają wyłącznie na własnej inteligencji oraz umiejętności łączenia faktów, z czym różnie bywa. Przykazane mają, by nie kierować się emocjami, ale uważnie słuchać i wyciągać wnioski. Być obiektywnym i nie ulegać niczyim wpływom. Wiemy, że to się nie sprawdza.
Dla wielu osób to system doskonały. Dla innych świadomość, że pewnego dnia o ich losie może zadecydować przypadkowa garstka ludzi to koszmar.
Do końca nikt nie jest niczego pewien, werdykt zwykle zaskakuje, a wymierzane kary są najwyższe na świecie. Jeśli się nie uda kogoś skazać, można to zrobić jeszcze raz, tak jak będzie to miało miejsce w przypadku Blagojevicha. Nie o nim jednak będzie mowa. Można powiedzieć, że temat pojawił się po prostu pod wpływem ostatnich doniesień z nim związanych.
Gdy wyrok nas nie satysfakcjonuje, mówimy że to porażka systemu. Gdy jesteśmy z niego zadowoleni, to system się sprawdził. Dlatego procesy amerykańskie cieszą się w świecie dużą popularnością i wywołują równocześnie wiele negatywnych komentarzy.
Aleksander Fredro napisał wprawdzie, że „wolnoć Tomku w swoim domku”, ale...nie jestem przekonany, czy amerykański system, który ze względu na miejsce zamieszkania obejmuje również mnie, należy do dobrych. Do najlepszych na pewno nie. Wiele osób uważa wręcz, że znajduje się on w procesie rozpadu. Do tak daleko idących wniosków na razie nie doszedłem, ale kto wie jakie poglądy będę wyrażał za kilka lat?
Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że Stany Zjednoczone to największy system penitencjarny na naszej planecie. Tylko w Kalifornii za kratkami przebywa więcej osób, niż w jakimkolwiek innym kraju na świecie z wyjątkiem Rosji i Chin. Na pewno w przeliczeniu na liczbę mieszkańców jesteśmy na pierwszym miejscu. Co setny Amerykanin znajduje się w wiezieniu. To pięciokrotnie więcej, niż w Wielkiej Brytanii, dziewięciokrotnie więcej, niż w Niemczech i dwunastokrotnie więcej, niż w Japonii. Liczba ta ciągle rośnie.
Nie ma się czym chwalić, gdyż najwyraźniej w niczym to nie pomaga. Przestępczość nie jest niższa, niż gdzie indziej, a kary nie są skuteczne. W czasach, gdy cywilizowany świat odchodzi od kary śmierci, zaczyna zmieniać metody resocjalizacji, wykorzystywać zdobycze techniki i coraz lepszą znajomość ludzkiego umysłu, Stany Zjednoczone pchają się w ślepą uliczkę. Gdy świat zamienia niepotrzebne więzienia w egzotyczne hotele i jednocześnie szczyci się coraz lepszymi wynikami w walce z przestępczością, Ameryka buduje wielkie kompleksy więzienne, oddaje je w prywatne ręce i zapełnia do ostatniego miejsca w zaledwie kilka miesięcy.
Zdrowy rozsądek w podejściu do zbrodni i kary zniknął. Został zastąpiony milionami bezdusznych przepisów, kreowanymi przez żądnych władzy polityków, popieranych przez obawiających się o swoje zdrowie i życie wyborców. Tym ostatnim się akurat nie dziwię, każdy chce żyć w spokoju i w miarę bezpiecznie. Jednak politycy wykorzystują to haniebnie. Każdy kolejny zapowiada walkę z przestępczością.
W jaki sposób? Podwyższając kary. Po jakimś czasie już nie ma co podwyższać, bo za większość występków, nawet nie ciężkich przestępstw, dostać można dożywocie. To nie żart. W Kentucky niedawno zamknięto młodego człowieka na resztę życia za kradzież roweru. Widocznie stanowił wielkie zagrożenie, gdyż przez wszystkie lata, jakie mu zostały mógłby ukraść ich jeszcze wiele. Tak wygląda tutaj prewencja. Pamiętamy przypadek z Kalifornii, gdy za zbyt wysoką trawę przed domem weteran wojenny dostał dwa lata? Słyszałem też o 15 latach za kradzież chleba.
Czasami dziwią wielokrotne dożywocia. Podobno chodzi o to, by człowiek nawet za dobre sprawowanie i warunkowe zmniejszenie wyroku nie był w stanie wyjść. Ale jak to brzmi?! Dwa dożywocia za defraudację kilku milionów? No tak, bo do tego doszło kilkanaście innych zarzutów, typu wysyłanie listów bez znaczków, przekraczanie ulicy na czerwonym świetle, czy wyjście z restauracji bez płacenia. Za każdy z tych punktów co najmniej pięć lat. Przesadzam oczywiście, ale to nie jest już takie niemożliwe. Jeśli zostawimy politykom wolną rękę, to otoczą nas wysokim murem przepisów, za złamanie których grozić będą bardzo wysokie kary.
Inna sprawa to pieniądze. Na utrzymanie milionów więźniów w zamknięciu wydawane są każdego roku miliardy. Wielu specjalistów dowiodło wielokrotnie, że znacznie mniej pieniędzy kosztowałaby profilaktyka, pomoc rodzinom patologicznym, czy środowiskowa resocjalizacja, która w przypadku lżejszych wykroczeń nie wymaga zamykania w więzieniu. Nawet wliczając w to łapówki dla urzędników i lewe kontrakty dla znajomych to wciąż wydawalibyśmy jako podatnicy mniej przy jednocześnie znacznie lepszych efektach. Tak czynią na przykład kraje skandynawskie, które mogą naprawdę być stawiane za wzór naszym lokalnym politykom.
Ameryka zna tylko jeden sposób na walkę z przestępczością – zatrudnienie dodatkowych stróżów prawa, zaostrzenie przepisów, podwyższenie kar i władowanie w to wszystko dodatkowych pieniędzy.
Nie działa, bo nie ma prawa.
Im większy nacisk, tym większy opór. To trochę tak, jak z młodzieżą popalającą trawkę na nielegalnych imprezach. Nielegalnych, bo żadne z nich nie ma ukończonych 21 lat, a alkohol jest obecny. W razie wpadki są konsekwencje w szkole, w przypadku osób powyżej 18 roku życia nawet kontakt z wymiarem sprawiedliwości. Ten kto kupił piwo pójdzie siedzieć na pewno. Albo ten, kto je sprzedał. Ale miało być o trawce. Nie ma takiego przepisu i zakazu, który wyeliminowałby ją z życia młodych ludzi. Jest, była i będzie. Można więc tak, jak coraz więcej miasteczek w Illinois powoli rezygnować z karania za posiadanie jej niewielkich ilości(sytuacja wbrew obawom niektórych nie pogarsza się, młodzież nie leży na ulicach, nie jest bardziej agresywna, nie kradnie, uczy się tak samo i jest równie odpowiedzialna), albo tak jak kilka stanów południowych wciąż zaostrzać kary za jej posiadanie. Nawet do 10 lat. Na pewno po kilku latach za kratami federalnej placówki penitencjarnej w Teksasie młody człowiek, który został przyłapany na podpalaniu marihuany wyjdzie odmieniony na lepsze. Pobożne życzenia…
Prawdopodobnie najlepszą alternatywą dla coraz wyższych kar i bardziej surowego wymiaru sprawiedliwości jest całkowita liberalizacja prawa. Po jakimś czasie ludzie sami zaprowadzą porządek. Miłego weekendu.
Rafał Jurak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.