----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

26 sierpnia 2010

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

„Obywatele Stanów Zjednoczonych nie mogą być pozbawieni prawa wyborczego ani też prawo to nie może być ograniczone przez Stany Zjednoczone ani przez żaden stan z powodu płci. Kongres będzie miał prawo wprowadzenia tego artykułu w życie drogą właściwego ustawodawstwa”.

90 lat temu za sprawą przytoczonej powyżej 19. poprawki Stany Zjednoczone przyznały prawo głosu kobietom. Świętowano hucznie i długo. Złośliwi twierdzą, że wprowadzoną niedługo potem prohibicję, w której lała się krew, a milionerami zostawali pozbawieni skrupułów przestępcy kraj zawdzięcza głównie głosom kobiet, ale to tylko taka plotka...historycy na ten temat nie wypowiadają się.

Przypominając wydarzenia sprzed prawie stu lat warto przypomnieć, że była to jedna z najbardziej kontrowersyjnych zmian prawa w historii tego kraju. Przez 70 lat kobiety walczyły o prawo do głosowania. Opór mężczyzn był wielki. Powstawały organizacje działające na rzecz utrzymania ówczesnego porządku, przekonywano, że kobiety zaczną rządzić, wprowadzą socjalizm, przestaną zajmować się domem i po prostu zniszczą wartości Ameryki.

Mimo upływu 9 dekad poglądy wielu mężczyzn nie zmieniły się. Wciąż część uważa, że możliwość udziału w życiu politycznym kraju ogranicza kobietom czas, jaki powinny poświęcić na gotowanie, sprzątanie i wychowywanie dzieci. Wielu nie jest ich w stanie zaakceptować w polityce nie zwracając najmniejszej uwagi na dokonania, poglądy i cechy charakteru. Z drugiej strony wiele osób zastanawia się, co powiedziałyby sufrażystki wiedząc, że w XXI w. kobiecą wizytówka jednej z dwóch dominujących partii, kandydatem na stanowisko wiceprezydenta, osobą wpływową i popularną będzie Sara Palin? Może poczekałyby nieco z przykuwaniem się łańcuchami do ogrodzenia wokół Białego Domu?

Poza tak nielicznymi wyjątkami kobiety od lat udowadniają, że są równym partnerem we wszystkim. Dziwne więc, że nie tylko w dalekich zakątkach naszego globu, ale również w kraju, gdzie już 90 lat temu uzyskały głos walka o równouprawnienie wciąż trwa.

Przykładów wszędzie pełno. Choćby z ostatnich kilku miesięcy.

Demokratyczny polityk z Kolorado, Ken Buck, zaapelował do kobiet, by głosowały na niego, gdyż nie nosi butów na obcasie tak jak kandydatka republikanów, Jane Norton. Chyba pomyliły mu się kartki. To zdanie miał wygłosić w klubie golfowym. Bob Marshall, polityk z Wirginii, powiedział niedawno, że dzieci niepełnosprawne są karą Bożą za aborcje u kobiet. Pewien kleryk z Iranu zapewniał jakiś czas temu, że trzęsienia ziemi powodują kobiety ubierające się zbyt frywolnie. Lista jest długa.

Oczywiście to tylko wyjątki, ale niestety za każdym razem okazuje się, iż znajdują one naśladowców. Dlatego przypominając o rocznicy wprowadzenia 19. poprawki zdaję sobie sprawę, że nawet setna rocznica wiele nie zmieni.

Kilka dni temu codzienna praca zamieściła wyniki najnowszego badania opinii publicznej przeprowadzonego przez Pew Research Center. Tym razem dotyczyło ono  wierzeń mieszkańców tego kraju. Nie chodziło wcale o religię, może z wyjątkiem jednego punktu, gdy okazało się, że 18 proc. mieszkańców kraju uważa, że prezydent Obama jest muzułmaninem. Jeśli ktoś przeoczył wyniki śpieszę donieść, że:

- 34 proc. Amerykanów wierzy w duchy

- 24 proc. wierzy w istnienie czarownic

- 34 proc. uważa, że rząd ukrywa dowody na istnienie UFO

- 29 proc. wierzy w astrologię

- 6 proc. przekonanych jest, że człowiek nie wylądował na księżycu

- 33 proc. podejrzewa, iż służby federalne pomagały lub mimo posiadanej wiedzy nie przeszkodziły w atakach z 11 września.

- 16 proc. przekonana jest, iż do zburzenia wież World Trade Center przyczyniły się potajemnie rozmieszczone ładunki wybuchowe, a nie uderzenie w nie samolotów pasażerskich

- 18 proc. wierzy, że to Słońce okrąża Ziemię.

Nie twierdzę, że osoby te się mylą. Przecież jeśli chodzi o Słońce to wystarczy popatrzeć w niebo i jasne jest, że to Kopernik się pomylił. Pozostałe punkty mogą posłużyć jako tematy rozmów na spotkaniach towarzyskich. Tylko bez kłótni proszę...

  Skoro jesteśmy przy przeglądzie doniesień, to warto zwrócić uwagę na batalię sądową, która zakończyła się właśnie w Kalifornii. Będzie na ten temat jeszcze głośno, bo i sprawa nietypowa. Dwoje dzieci, chociaż ze względu na ich wiek należałoby powiedzieć, dwoje młodych ludzi, rodzeństwo, podało do sądu swego ojca. Tak się składa, że jest on człowiekiem bardzo bogatym, którego majątek szacowany jest na 12 miliardów dolarów. Niestety, wychowywały się bez niego, gdyż nigdy nie związał się z ich matką, pozostając z nią na stopie koleżeńskiej.

22 letni David i 18 letnia Jenifer domagają się zaległych alimentów w wysokości 400 tysięcy dolarów miesięcznie. Od momentu urodzenia. Biorąc pod uwagę ich wiek, to cała suma wynosi prawie 200 milionów. Problem w tym, że ojciec, czyli miliarder Donald Bren, alimenty płacił.

Początkowo, od 1988 do 1992 roku było to $3,500 miesięcznie. Później suma wzrosła do 18 tysięcy miesięcznie. Prawnik reprezentujący dzieci uważał, że suma była zbyt niska jak na jego możliwości. Prawnik Brena przekonywał, że matka mogła przecież wystąpić o więcej.

Myślę, że może to być jeszcze jeden temat do rozmów przy kawie, obok wierzeń Amerykanów. Opinie, mimo ogłoszonej już decyzji jurorów  są bowiem podzielone. Z jednej strony 200 milionów nie jest  wielkim uszczerbkiem w oszczędnościach ojca, który znajduje się na 16 miejscu najbogatszych Amerykanów według magazynu Forbes. Z drugiej nakaz wypłacenia tych pieniędzy w takiej sytuacji nie byłoby chyba lekkim nadużyciem. Niech teraz każdy pomyśli jaka mogła być decyzja...

Sąd uznał, że dzieciom nic więcej się nie należy. Ufff...

Miłego weekendu.

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor