Ostatnie kilkanaście miesięcy były dla Richarda Daley trudne. Jego żona, Maggie, walczy z chorobą nowotworową, Chicago zmaga się z rekordowym deficytem budżetowym w wysokości ponad 650 mln. dolarów, miasto odpadło w pierwszej rundzie głosowania mającego wyłonić gospodarza olimpiady w 2016 r. Burmistrz krytykowany był za prywatyzację miejskich parkometrów, miasto zmaga się z podwyższoną falą przemocy, a ostatnie badania opinii publicznej pokazują na rekordowo niskie poparcie wyborców, z których aż 53 proc. nie chce, by wybrano go na stanowisko po raz siódmy.
Ogłaszając we wtorek rezygnację z ubiegania się o reelekcję Richard Daley po raz kolejny, być może ostatni, zaskoczył niemal wszystkich mieszkańców miasta, a zwłaszcza polityków i urzędników wszystkich szczebli. Czy decyzja ta osłabi, czy wzmocni Chicago, zależało będzie przede wszystkim od jego następcy. Chętnych już jest kilku...
Nie można obok decyzji burmistrza przejść obojętnie. Zwłaszcza, jeśli mieszka się w Chicago lub stanie Illinois. Richard M. Daley oraz jego ojciec, Richard J., byli prawdopodobnie najbardziej wpływowymi, lokalnymi politykami w całych Stanach Zjednoczonych. Ich władza sięgała daleko poza miasto, którym rządzili. Właśnie z ich powodu wiele osób przekonanych jest, iż burmistrz Chicago znaczy więcej, niż gubernator lub nawet stanowy kongresmen. Być może dlatego chętnych na stanowisko nie brakuje, a w najbliższym czasie pojawi się ich jeszcze więcej.
Na zakończenie kariery miały podobno wpływ sprawy osobiste, w tym choroba nowotworowa żony, a także wiek polityka.
„Tak będzie najlepiej – powiedział 68-letni Daley ogłaszając swą decyzję - Nadszedł po prostu ten moment”.
Wybrany po raz pierwszy w 1989 r. jest najdłużej zasiadającym na stanowisku burmistrzem Chicago. W grudniu pobije rekord należący do swego ojca, Richarda J. Daley, który przez 21 lat rządził nieprzerwanie miastem do dnia swej śmierci w 1976 r. Obydwaj politycy znani byli z twardych rządów i pełnej kontroli podległych sobie ludzi i departamentów.
“Daley miał odwagę, której brakowało innym burmistrzom wielkich miast – twierdzi demokratyczny alderman Pat O`Connor – wprowadził wiele zmian w sposobach zarządzania, z których korzystają teraz administracje w całym kraju”.
Jako przykład O`Connor podaje przejęcie zarządu nad szkołami publicznymi w 1995 r. co zaowocowało niemal natychmiast lepszymi wynikami.
Dla innych Richard Daley będzie jednak politykiem, któremu nigdy nie udało się zapanować nad korupcją. Cindi Canary , reprezentująca Illinois Campaign for Political Reform wskazuje na afery I skandale związane głównie z kontraktami oraz zatrudnieniem.
„Na pewno nie jesteśmy miastem wolnym od korupcji – mówi Canary – Na pewno jednak działamy bardziej profesjonalnie, niż 20 lat temu”.
Richard Lindbergh, publicysta i historyk chicagowski ma nadzieję, że odejście Daley`go stworzy okazję do odbudowy dwupartyjnego system władzy w mieście. Przypomnijmy, że Chicago nie miało republikańskiego burmistrza od 1931 r.
Wielu politologów uważa, że Daley nigdy nie bał się trudnych decyzji, a jego odejście oznacza koniec stabilizacji w kręgach władzy. Koniec jednej dynastii, jak często określano rządy ojca i syna, oznacza rozpoczęcie walki o wpływy i dojście do głosu nowych sił, co nie zawsze oznacza zmiany na dobre. Na pewno będziemy świadkami powolnego rozpadu wielkiej, politycznej maszyny, jaką zbudowali demokraci związani z rodziną Daley.
Panuje powszechne przekonanie, że Daley odchodzi w najbardziej korzystnym dla siebie momencie. Sytuacja ekonomiczna nie poprawia się, rośnie zadłużenie miasta, zaczynają buntować się uległe do tej pory związki zawodowe. Gdyby został na stanowisku, czekałyby go być może najtrudniejsze decyzje życia. W ten sposób zostawia uporządkowane jeszcze, silne i liczące się na światowych rynkach miasto i pamięć o dobrym gospodarzu. Oczywiście nie wolno zapominać o borykającym się z finansowymi problemami systemie ubezpieczeń emerytalnych pracowników miasta, najwyższych podatkach od sprzedaży w kraju, czy wydatkach znacznie przewyższających dochody budżetowe.
Ewentualnym kandydatom nie dano zbyt wiele czasu na przygotowania.
Na złożenie odpowiednich dokumentów mają czas tylko do 22 listopada. Wybory odbędą się 22 lutego przyszłego roku. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska 50% głosów w lutym, wówczas dogrywka będzie miała miejsce w pierwszy w wtorek kwietnia.
„Podejrzewam, że będzie to brutalne przejęcie władzy w Chicago – mówi Toni Preckwinkle, obecna radna miasta biorąca udział w wyborach na stanowisko prezydenta powiatu Cook – Podania muszą być złożone w ciągu niecałych 90 dni. Teoretycznie wystarczy 12,500 podpisów na petycji, ale wszyscy wiedzą, że bez 40 lub 50 tysięcy nie ma co startować. Wymaga to olbrzymiej organizacji i daje większe szanse osobom już biorącym udział w politycznej grze, ze znanymi nazwiskami i sporym zapleczem finansowym”.
Wielu polityków I działaczy wyraziło wcześniej chęć udziału w wyborach na stanowisko burmistrza. Wśród nich kilku aldermanów i szeryf powiatu Cook, Tom Dart. Kongresman Luis Gutierez już ogłosił stworzenie komitetu mającego ocenić jego szanse. Chętny na władzę w Chicago jest również Jesse Jackson Jr. choć szanse jego zmalały znacząco po aferze z próbą kupna miejsca w senacie od byłego gubernatora Roda Blagojevicha.
Gutierez też znalazł się w centrum zainteresowania FBI, gdy okazało się, że były gubernator przyjął do pracy osobę spokrewnioną z kongresmenem, a on sam otrzymał 200 tysięcy dolarów kontrybucji na swe konto wyborcze.
Wśród tych, którzy w razie kandydaci mogliby liczyć na spore poparcie, również odchodzącego burmistrza, na czoło wysuwa się Rahm Emanuel, obecnie szef personelu w Białym Domu u boku prezydenta Baracka Obamy.
Już kilka miesięcy temu wyraził on zainteresowanie najwyższym stanowiskiem w Chicago. Zaznaczył jednak wtedy, że nie będzie ubiegał się o nie tak długo, jak nie zrezygnuje z niego Richard Daley. Na razie żadnych komentarzy z jego strony nie było, z wyjątkiem krótkiej notatki dla prasy, w której nie było mowy o dalszych planach.
Emanuel jest blisko związany z Chicago i posiada umiejętność rozmawiania ze wszystkimi stronami sceny politycznej. Gdyby odszedł z Białego Domu, na pewno byłoby to ze stratą dla prezydenta. Z drugiej strony okres jego obecności w Waszyngtonie też powoli dobiega końca – to już drugi demokratyczny prezydent z którym blisko współpracuje (pierwszym był Bill Clinton).
„To jest Chicago, każdy polityk ma kilka szkieletów w szafie – mówi Don Gordon, profesor nauk politycznych z Northwestern University – Jest tylko kilku osób, które mogłyby starać się o to stanowisko bez obaw, że na światło dzienne nie wyjdzie jakaś sprawa z przeszłości”.
Na razie spekulacje dotyczące następcy obracają się wokół kilku znanych osób, jednak w niedalekiej przyszłości poznamy wiele nowych. Warto jedynie zwrócić uwagę, że większość potencjalnych kandydatów związana jest z partią demokratyczną. Maszyna polityczna Chicago wciąż działa i republikanie, nie bez powodu, kiepsko oceniają swe szanse w najbliższych wyborach na fotel burmistrza. Jednym z chętnych po tej stronie sceny politycznej jest Brian Doherty, obecny alderman, jednak nawet on sam przyznaje, że jego rodzima partia musiałaby pokonać w krótkim czasie bardzo strome stopnie prowadzące do zwycięstwa, co na razie może być jeszcze niemożliwe. W końcu ostatni republikański burmistrz zakończył swe urzędowanie w 1931 r. Jego następca, demokrata Anton Cermak, stworzył podstawy dla chicagowskiej, demokratycznej maszyny, która działa sprawnie od tamtego czasu.
Nigdy jednak nie wiadomo, czy jakiś nieznany dotąd, republikański polityk nie zdobędzie na tyle silnego zaufania wyborców, by w lutym zwyciężyć z uwikłanymi w afery i zależności demokratycznymi kandydatami.
Nie ma się jednak co spieszyć. Następca Richarda Daley odziedziczy po nim nie tylko bardzo wpływowe stanowisko, ale ogromne problemy, z którymi będzie musiał sobie poradzić.
RJ