88-letnia Ella Demus całe życie spędziła w miejscowości Rockford, a Stany Zjednoczone były jej domem. Dopiero niedawno przypadkowo dowiedziała się, że nie ma obywatelstwa.
Wraz z rodzicami przypłynęła do USA ze Szwecji w 1922 r. na pokładzie parowego statku pasażerskiego, gdy miała zaledwie rok życia. W momencie osiągnięcia pełnoletności zaczęła udzielać się na lokalnej scenie politycznej i sumiennie uczestniczyła przez ponad 60 lat w każdych wyborach dopełniając swego obywatelskiego obowiązku.
W 2008 r. po śmierci męża udała się do biura social security, by dokonać odpowiednich zmian w dokumentacji w związku z przysługującymi jej świadczeniami. Dowiedziała się, że rząd federalny nie posiada żadnego dowodu na jej obywatelstwo. Sprawa ciągnęła się przez dwa lata, w końcu kilka dni temu 88-letnia już Elle Demus w towarzystwie kilkudziesięciu innych osób złożyła uroczystą przycięgę i otrzymała odpowiedni dokument.
Wedle ówczesnych przepisów imigracyjnych obywatelstwo miała automatycznie otrzymać po ojcu, któremu przyznano je w 1940 r. Jednak zmienione kilka miesięcy wcześniej przepisy, o których nie wiedziała jej rodzina mówiły, iż obywatelstwo przysługuje dzieciom poniżej 18 roku życia tylko wtedy, gdy posiada je każdy z rodziców. Nikt nie zainteresował się sprawą, a Elle przez prawie 70 lat nie wiedziała, że ma nie tylko prawa do głosowania, ale w przypadku jakiegokolwiek konfliktu z prawem mogła być wydalona z kraju. Do niczego takiego nie doszło, jednak przez chwilę prawie dziewięćdziesięcioletnia kobieta wydawała się przestraszona:
„Żyłam tu przez tyle lat i poczułam się, jakby mnie wyrzucano z własnego kraju” – mówiła po złożeniu przysięgi - Teraz czuję jeszcze większą więź z krajem, bo prawie go straciłam”.