----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

07 października 2010

Udostępnij znajomym:

Kilka miesięcy temu gubernator Quinn nakazał podległym sobie departamentom poszukiwanie oszczędności. Mał nadzieję na kilkaset tysięcy dolarów, może kilka milionów. Nieważne, liczy się każdy grosz, gdy zadłużenie w budżecie przekracza 13 miliardów dolarów. Chodziło między innymi o ograniczenie zakupów prasy, wydatków na podróże i rozmowy telefoniczne.

Nie wszystkie departamenty podporządkowały się żądaniom szefa – proszę się nie dziwić, w administracji naszego stanu to normalne. Trzy z nich stanęły jednak na wysokości zadania i kilka dni temu z dumą obwieściły światu, iż w sumie są w stanie ograniczyc swe roczne wydatki o 44 tysiące dolarów! Brawo!

Pracownicy Illinois Emergency Management Agency ze łzami w oczach zrezygnowali z prenumeraty dwóch codziennych gazet i jednego politycznego periodyku. Pierwsza poranna kawa w pracy bez szelestu ulubionego dziennika? Wytrzymają. Nie przepracowują się, więc znajdą wszystkie doniesienia w wydaniach internetowych, które i tak odwiedzają w godzinach opłacanych przez podatników. Ostatecznie poświęcą kilkadziesiąt centów na prywatny zakup. Oszczędności? Ponad 27,000 dolarów.

Stanowa Agencja Ochrony Środowiska rezygnuje z kilku tytułów akurat związanych tematycznie z problemami rozwiązywanymi przez swych pracowników i jednego niekoniecznie wymaganego przy realizacji codziennych zadań – jest nim Wall Street Journal. Roczne oszczędności przekroczą 13,000 dolarów.

Mało znany, choć niemal wszechmocny w naszym stanie Department of Central Management Services zaoszczędzi 2,500 dolarów rocznie rezygnując z prenumeraty jednego tytułu. W każdej opowieści powinna pojawić się szczypta humoru więc dodam, że departament ten zajmuje się podziałem wszystkiego, co stan kupuje i sprzedaje, nadzoruje też finanse, kontroluje innych, zajmuje się obsługą sieci informatycznych, telekomunikacją, świadczeniami emerytalnymi, a nawet zarządza 12,000 pojazdów znajdujących się w posiadaniu Illinois. Prawie zapomniałem o elemencie humorystycznym - budżet tej agencji przekracza każdego roku miliard dolarów.

44 tysiące? Poważnie? Jak najbardziej. Nie można już Quinnowi zarzucić, że nie dba o stan budżetu. Nakazał oszczędności i oto wyniki. Taka liczba niemal gwarantuje mu zwycięstwo w kolejnych wyborach i głosy legislatorów podczas sesji omawiającej konieczność podniesienia podatków dochodowych. W końcu jednym listem obniżył wydatki Illinois o ponad 120 dolarów dziennie. Gdyby pisał więcej listów albo chociaż raz podniósł słuchawkę telefonu....

Nie powinniśmy jednak żartować wyłącznie z Quinna, gdy drugi z kandydatów stara się nas rozweselić. Dajmy mu szansę. Republikanin Brady, zdobywający w sondażach coraz większą popularność i mający realne szanse na fotel gubernatorski też ma plan oszczędności. Nie chce nam go jednak wyjawić. Nie wiem jak inni, ale ja po raz pierwszy usłyszałem od polityka starającego się o jakikolwiek urząd, że sposoby przywrócenia równowagi w finansach wyjawi dopiero po wygranych wyborach. To nowa, rewolucyjna strategia. Powinien dziękować, że Quinn sam się pogrąża, choć mimo wszystko jego niezłe notowania wśród wyborców chyba nie świadczą najlepiej o...wyborcach.

Kiedy zastanawiamy się, gdzie podziewają się pobierane od nas w postaci podatków pieniądze najczęściej widzimy wyniosłych polityków i urzędników na wytwornych kolacjach, poruszajacych się eleganckimi samochodami, służbowo wyjeżdżających za granicę i opłacających swym dzieciom najdroższe szkoły w kraju. Być może w niektórych przypadkach tak jest – odpowiedzi szukają agenci federalni - musimy jednak pamiętać, że utrzymanie stanu sporo kosztuje. Na pewno można zaoszczędzić odbierając tysiące przywilejów, wspomniane wcześniej dwanaście tysięcy służbowych samochodów, czy możliwość bezowocnego podróżowania w celach służbowych (kiedy ostatni raz jakikolwiek polityk lub urzędnik przywiózł coś konkretnego poza obietnicą współpracy?). Gdybyśmy jednak ograniczyli wydatki do niezbędnego minimum to nie sądzę, by nagle znacząco obniżyła się stopa podatkowa, a pracownicy socjalni zaczęliby rozdawać dodatkowe miliony. Niestety, wszystko kosztuje i to niemało.

Każdy posiadacz domu lub samochodu wie, ile kosztuje ich utrzymanie. Z trudem, ale dajemy sobie z tym radę, jednak nawet drobne naprawy stanowią uszczerbek w naszym budżecie. Teraz pomyślmy o wszystkim co posiada i musi naprawić stan.

Wiosną tego roku zaczęły kruszyć się i odpadać porcelanowe płytki zdobiące fasadę budynku stanowego w centrum Chicago. Groziły przechodniom, więc trzeba było szybko reagować. Koszt naprawy wyniósł ponad 730,000 dolarów.

Kilka miesięcy temu skoki napięcia w sieci zniszczyły lodówki i zamrażarki w więzieniu stanowym w miejscowości Shawnee. By uniknać buntu i pozwów sądowych zakupiono szybko nowe – wydatek przekroczył 220,000 dolarów.

W najgorętszym okresie letnim posłuszeństwa odmówił generator prądu w stanowym ośrodku psychiatrycznym w Choate wyłączając tym samym cały system chłodzenia. By ratować rezydentów szpitala przed rekordowymi temperaturami zakupiono kosztem prawie 200,000 dolarów nowy zestaw generatorów.

W kobiecym więzieniu w Dwight co najmniej dwa razy w tygodniu psuła się przemysłowa maszyna do mycia naczyń. Dzień przestoju kosztował podatników kilkaset dolarów wydanych na jednorazowe kubki, talerzyki i sztućce oraz kilkanaście tysięcy na nieskuteczne naprawy. Po roku zdecydowano się wydać prawie 94,000 dolarów na nowe urządzenie.

To tylko cztery przykłady i ponad milion w koniecznych wydatkach. Policzmy wszystkie placówki penitencjarne, przychodnie, szkoły, budynki stanowe, parkingi, drogi – lista jest bardzo długa. Do tego dodajmy pensje, spłaty długów, świadczenia, itd.

Poszukiwanie oszczędności? Owszem. Większość wydatków jest jednak prawdziwa. Czy wystarczyłoby pieniędzy, gdybyśmy ich nie marnotrawili? To już osobny temat.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor