----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

04 listopada 2010

Udostępnij znajomym:

Będziemy mogli spokojnie czytać gazety, oglądać telewizję i bez nerwów rozmawiać o polityce? Przez chwilę, tak... bo za chwilę rozpocznie się kolejny cyrk nazywany wyborami miejskimi. Niewiele będą się one różniły od właśnie zakończonych, na pewno będą jednak mniej intensywne. Głównie za sprawą płytszych kieszeni poszczególnych kandydatów. Oznacza to, że w lokalnych stacjach telewizyjnych oprócz reklam wyborczych pokazywać się będą ogłoszenia sklepów, biur i restauracji. Przez ostatni miesiąc było ich niewiele. Przeciętny radny ma do dyspozycji znacznie mniejsze środki finansowe, niż potencjalny senator czy gubernator, na czym niewątpliwie skorzystamy.

Spoglądając wstecz na ostatnie kilka dni można powiedzieć, że odbyło się bez trzęsienia ziemi. W większości wygrali typowani od początku na zwycięzców kandydaci, niewielu z nich reprezentuje skrajne poglądy z lewej lub prawej strony. Można więc założyć, że ich kadencje też będą spokojne, a w obawie przed utratą tak ciężko zdobytych pozycji nie będą wysuwać się przed szereg i proponować niepopularnych rozwiązań lub kontrowersyjnych ustaw. Zmiana w Waszyngtonie nie jest niczym nowym, dzieje się tak cyklicznie, zwykle poza atmosferą niewiele to zmienia.

Zajęci Waszyngtonem i Kongresem nieco mniej czasu poświęcaliśmy lokalnym wyborom, może z wyjątkiem najwyższych władz stanowych. Mało docenianym przez nas wyścigiem, zagubionym wśród wielkich, potężnych i wpływowych były wybory na stanowisko prezydenta powiatu Cook. Jeszcze kilka miesięcy temu Todd Stroger był ulubionym tematem lokalnych satyryków i celem ataków wszystkich bez wyjątku dziennikarzy. Dziś prawie się o nim nie mówi, gdyż przegrywając prawybory przestał się dla kogokolwiek liczyć. Sam z nikim się w dalszym ciągu nie liczy, ale to też już nie ma znaczenia. Wydaje mi się jednak, że zbyt mało uwagi poświęcaliśmy wybraniu jego następcy. Na szczęście we władzach powiatu sprawy się jakoś ułożyły. Toni Preckwinkle zrobi wszystko, by przerwać dotychczasową politykę powiatu, w którym mieszka większość z nas. Rodzinę też ma mniej liczną, więc być może nie będzie problemu z kumoterstwem w administracji. Obiecała też oszczędności i pilnowanie podatków. Wiem, sam to powtarzam, politycy w okresie przedwyborczym obiecują wszystko, w tym przypadku jednak wierzę w poprawę. Nawet jeśli nie dotrzyma obietnic, to przecież gorzej, niż za panowania Strogera nie może być.

Wrócę na chwilę do radnych, przede wszystkim z Chicago. Zbliżające się w lutym wybory wiele nowego nie przyniosą. Nie od dziś wiemy, że większość aldermanów żegna się ze stanowiskiem w wyniku przejścia na emeryturę, a nie wyborów. To taka chicagowska ciekawostka przyrodnicza. Czasem, naprawdę nieczęsto, ktoś przegrywa w głosowaniu. Rodzą się wtedy podejrzenia, że podpadł swojej partii, komuś się za coś nie zrewanżował, może jest chory....

Radni Chicago są kompletnie oderwani od rzeczywistości. Zawsze zajmują się tym, czym akurat nie powinni. Zawsze też uchodzi im to na sucho. Przykładów jest wiele. Za 3 miesiące wybory komunalne. Bardzo ważne, bo po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat nowy człowiek przejmie stery w mieście. Bardzo ważne, bo deficyt Chicago bije rekordy. Bardzo ważne, bo w celu reperowania stanu finansów trzeba będzie  podnieść podatki, albo wyrzucić z pracy kilkanaście tysięcy osób lub mocno zacisnąć pasa. Do tego dochodzi wysokie bezrobocie, rekordowa liczba foreclousure i bankructw. Ale wszyscy już o tym wiemy. Radni chyba nie. Zamiast robić coś konstruktywnego, choćby udawać, że próbują, zaczęli dyskutować na temat niskoprocentowych, zawierających kofeinę, słodkich napojów alkoholowych. Chcą zakazać ich sprzedaży na terenie miasta, bo gdzieś daleko, w innym stanie kilku młodych ludzi trafiło do szpitala w stanie upojenia alkoholowego. Zawzięcie dyskutują więc, czy kofeina zawarta w napoju pozwala na dłuższe picie i czy w związku z tym nie jest to przypadkiem bardziej szkodliwe od piwa. Muszą się czymś wykazać, na niczym się nie znają, więc wymyślają takie brednie.

Podczas wyborów np. gubernatorskich oddawanych jest ponad 3 miliony głosów. Na stanowisko senatora podobnie. Dużo mniej, ale też sporo musi otrzymać kandydat na urząd burmistrza. W przypadku aldermanów pełniących jednocześnie funkcje radnych decyduje dzielnica. Czasem wygraną mogą zapewnić już dwa tysiące głosów, niekiedy trzeba ich uzbierać trzy razy więcej. Wydawałoby się, że okresowa wymiana osób pełniących te funkcje powinna być dziecinnie prosta. Więc czemu nie jest? Bo w komunalnych wyborach najczęściej biorą udział tylko te osoby, które nie mają innego wyjścia – pracownicy i sponsorzy kandydata oraz ich rodziny, a także te, które na tym skorzystają. Większość z nas o zagłosowaniu nawet nie myśli. Po co, przecież mój głos nic nie da, przecież i tak wygra ten co zawsze; zimno, ciemno, śnieg pada, w telewizji jest fajny film. Potem dziwimy się, że w zamieszkałej w większości przez Polaków dzielnicy rządzi człowiek otwarcie przejawiający niechęć do naszej grupy, odmawiający naszym firmom kontraktów, utrudniający życie etnicznym biznesom. O ile w przypadku wyborów krajowych lub stanowych niewiara w siłę własnego głosu jest częściowo zrozumiała, a nieobecność w punkcie wyborczym łatwiej da się usprawiedliwić, o tyle w przypadku wyborów komunalnych już nie. Wystarczy, że zmobilizujemy swoją rodzinę, grupę znajomych i namówimy sąsiadów, a już pojawia się prawdopodobieństwo, że dajemy zwycięstwo naszemu kandydatowi. Nie zapomnijmy tylko później mu o tym przypomnieć.

Mamy kolejną, nie wiem którą już okazję, by się wykazać. Za trzy miesiące pojawi się na kartach do głosowania kilka polskich nazwisk. Nasi kandydaci będą z nami rozmawiać za pośrednictwem polonijnych mediów, będą organizować spotkania i prosić o pomoc. Wystarczą dwa zamieszkałe przez nas osiedla w jednej dzielnicy, by ich na te stanowiska wybrać. Jesteśmy dobrymi gospodarzami, na pewno lepszymi, niż większość obecnych aldermanów. Nie wybieramy polityków, ale ludzi zaradnych, pracowitych i ambitnych. Spróbujmy, czemu nie? Miłego weekendu.

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor