Pat Quinn, znikomą przewagą pół punktu procentowego pokonał w ubiegłym tygodniu republikańskiego senatora, Billa Brady. Eksperci twierdzą, że nadszedł wreszcie czas na realizację często powtarzanych przez Quinna obietnic, że wypleni korupcję z Illinois i postawi zbankrutowany stan na nogi. Gubernator może teraz albo wyciągnąć nauczkę z wyrównanych wyborów i zmienić swą strategię polityczną albo potraktować wybory jako potwierdzenie słuszności swych dotychczasowych działań.
Od stycznia 2009 roku, kiedy po postawieniu Roda Blagojevicha w stan oskarżenia, Quinn został mianowany gubernatorem, polityk przebył trudną drogę. Ostatnich dwadzieścia jeden miesięcy kadencji gubernatora obfitowało w sukcesy, jak finansowe reformy emerytur i kampanii wyborczych, poważna ustawa kapitałowa i utrzymanie kluczowych przedsiębiorstw, jak Navistar w Lisle. Ale dochodziło także do żenujących sytuacji, w tym potajemnego, przedwczesnego zwolnienia więźniów w grudniu ubiegłego roku, układów z niechętnym do współpracy Zgromadzeniem Generalnym, które odmówiło zatwierdzenia zbilansowanego budżetu, a także wywołującego zdziwienie porozumienia obejmującego rezygnację ze zwolnień z AFSCME, American Federation of State, County and Municipal Employees, największym związkiem pracowników służby zdrowia w Stanach Zjednoczonych w czasie ogłoszenia przez związek poparcia dla Quinna. Na początku drugiej kadencji gubernatora za wcześnie jednak na jakiekolwiek podsumowania.
Gubernator trzech okręgów
Wszystko wskazuje jednak na to, że gubernator nie ma ochoty na żadne zmiany. Tymczasem wygrana Quinna, jakkolwiek bezdyskusyjna, jest jednocześnie dowodem anemicznego poparcia. Zdołał on bowiem uzyskać większość wyborców w zaledwie trzech spośród 102 okręgów wyborczych Illinois. Zasadniczo różni się to od śródterminowych wyborów z 2006 roku, kiedy demokratyczny gubernator Rod Blagojevich zdobył większość w ponad 30 okręgach.
Nikt do końca nie potrafi odpowiedzieć na pytanie jak to się stało, że w ostatecznym rozrachunku wygrał Pat Quinn. Brady, republikański senator z Bloomington i kandydat swej partii na gubernatora Illinois, prowadził w praktycznie każdym sondażu na półtora miesiąca przed wyborami. W tym także według badania opinii publicznej opublikowanego na tylko 24 godziny przed wtorkowym głosowaniem, które dowodziło, że przewodził 5 punktami.
Jednak kiedy w czwartek podliczono głosy demokratyczny gubernator Quinn posiadał przewagę o 19,400 głosów na 3.6 milionów oddanych, co stanowiło nieznaczną, ale wystarczającą przewagę nad oponentem.
Wątpliwe przyzwolenie
Gubernator oświadcza, że wygrał w oparciu o prawdę, odniósł zwycięstwo w wyborach i wyznaje, że jego wygrana, jakkolwiek marginalna, stanowi uzasadnienie podwyżki podatku od dochodu. Niektórzy z jego oponentów nie dostrzegają jednak jakiekolwiek upoważnienia w tak wątłym zwycięstwie. Określają go pejoratywnie mianem gubernatora trzech okręgów. Tymczasem Quinn nie marnuje czasu. „Ludzie zrozumieli moją postawę i głosowali na mnie. Większość odniosła przewagę. Będziemy musieli mieć więcej dochodu by uczynić z Illinois lepsze miejsce”.
Tymczasem przyzwolenie jest z pewnością niestosownym określeniem zarówno wygranej jak i powyborczych strategii Quinna. „Myślę, że termin przyzwolenie może być przesadą. My wszyscy chcemy pracować wspólnie i rozwiązać problemy stanu, ale obie strony będą musiały podejść do tego z dużą dozą pokory”, wyznaje republikański senator, Matt Murphy.
Demokraci są absolutnie świadomi tego, że podwyżka podatku dochodowego nie dojdzie do skutku bez wsparcia republikanów. Ci z kolei nie podejmą dyskusji zanim nie znajdzie się dla nich miejsce przy wspólnym stole. Zanim do tego nie dojdzie, rozmowa o podwyżce podatku dochodowego, bez względu na to czy jest on tymczasowy, czy permanentny, jest przedwczesna, oświadcza senator Murphy. Republikanie dowodzą, że zanim rozważą to, co gubernator określa mianem przyzwolenia, muszą nastąpić fundamentalne zmiany w stanowych wydatkach, jak w sposobie finansowania Medicaid. W przeciwnym razie będziemy musieli podjąć tę samą dyskusję za cztery, pięć , czy dziesięć lat, twierdzi republikański senator Tom Cross. Nie możemy robić tego samego, co w przeszłości, ponieważ to nie działa, wyjaśnia. John Cullerton, demokratyczny prezydent stanowego senatu uznaje potrzebę wyższej konieczności deklarując, że demokraci są otwarci na wszystko co wydaje się rozsądne w celu zażegnania kryzysu budżetowego i stworzenia nowych miejsc pracy.
Tymczasem oprócz wzmianki o podwyżce podatku dochodowego, pojawiła się propozycja wzrostu podatku od nieruchomości. Prasa stosuje wszystkie możliwe sposoby dziennikarskiej manipulacji by złagodzić wymowę bezsprzecznego wyzysku obywateli od kilku lat borykających się z gospodarczą recesją i zupełną samowolą skorumpowanej administracji rządowej. Podtytuł publikacji „Chicago Tribune” sugeruje nawet potencjalną wdzięczność mieszkańców powiatu Cook za nieznaczną podwyżkę i przypomina, że przecież następuje ona co roku. Nie nadmienia jednak, że w obecnej sytuacji, w której wartości nieruchomości zostały drastycznie zredukowane, jakiekolwiek podwyżki są całkowicie nieuzasadnione. Nie sposób przecież racjonalnie uzasadnić podwyżkę podatku za nieruchomości, których ceny spadły o kilkadziesiąt procent, a których wartości są oparte na wyłącznie życzeniowym widzimisię nie istniejącego praktycznie rynku handlu nieruchomości bądź obowiązku utrzymania rozpasanej i samowolnej administracji. Niniejszym przypominam, że te gubernatorskie posunięcia są bezpośrednią konsekwencją naszych obywatelskich wyborów, a dochodzi do nich zaledwie w kilka dni po podliczeniu głosów. Aż strach pomyśleć co będzie dalej.
Aktywista
Quinn unika określania siebie mianem uprzykrzonego natręta, czy politycznie kąśliwego gieza. Sam siebie nazywa „pierwszym w stanie poszukiwaczem autografów”, organizatorem niekończących się referendów, zwolennikiem ograniczenia kadencji i poprawki ustawowej redukującej liczbę ustawodawców Izby stanowej o jedną trzecią. Czerpiąc ze swych studenckich dni w Georgetown University, gdzie uczył się w latach 1960., Quinn był naprawdę aktywistą ery lat 1960. Tego typu mentalność miała charakter konfrontacyjny.
Tak więc na długo przed podjęciem starań o urząd publiczny, Quinn był politycznie aktywny, pełniąc pomocniczą funkcję przy gubernatorze Danielu Walkerze. Jego inicjatywą była petycja mająca na celu wprowadzenie zmiany do Konstytucji Illinois w formie „Illinois Initiative”. Poprawka ta miała zwiększyć moc publicznego referendum w procesie politycznym i umożliwić odwoływanie urzędników publicznych. Petycja zakończyła się sukcesem, ale Sąd Najwyższy Illinois ostatecznie zdecydował, że była niezgodna z prawem i jako taka nie została nigdy zaprezentowana wyborcom.
Jeszcze jako student prawa na Uniwersytecie Northwestern w latach 1980. zdobył reputację reformatora sceny politycznej w Illinois. Dzięki założonej przez siebie organizacji, „The Coalition for Political Honesty” zainicjował i poprowadził stanową kampanię na rzecz zredukowania liczby członków Izby ze 177 do 188. Przysporzyło mu to sporo nieprzyjaciół we władzach stanowych.
Począwszy od założenia koalicji, Quinn rozpoczął karierę wyborami do Rady Apelacji Podatkowych Powiatu Cook w roku 1982 w następstwie dużego skandalu i uwięzienia niektórych jej członków. Po krótkim epizodzie w administracji burmistrza Harolda Washingtona w funkcji dyrektora wpływów podatkowych, Quinn został wybrany skarbnikiem stanowym w roku 1990 i sprawował ją do roku 1995. W tym okresie krytycznie ustosunkowywał się do sekretarza stanu i przyszłego gubernatora, George’a Ryana. Zwracał zwłaszcza uwagę na specjalne, schlebiające próżności tablice rejestracyjne, które biuro Ryana oferowało dla ustosunkowanych kierowców. Ta rywalizacja doprowadziła Quinna do współzawodnictwa wobec Ryana w wyborach powszechnych na stanowisko sekretarza stanu, bez powodzenia.
Quinn przeniósł wówczas swe aspiracje na scenę krajową. Kiedy senator Paul Simon podjął decyzję o niekandydowaniu w roku 1996, Quinn podjął walkę. Dick Durbin wygrał wtedy demokratyczne prawybory i później miejsce w Senacie.
W roku 1998 starał się o demokratyczną nominację na wicegubernatora, ale przegrał niewielką przewagą z Mary Lou Kearns. Quinn początkowo nie zaakceptował ostatecznych wyników i oskarżył o nadużycia, ale kilkanaście tygodni po wyborach zrezygnował ze zwrócenia się do Sądu Najwyższego Illinois o ponowne obliczanie głosów i poparł Kearnsa.
W roku 1978 Quinn protestował przeciwko podniesieniu wynagrodzeń ustawodawców przez zachęcanie obywateli do przesyłania torebek herbaty gubernatorowi Jimowi Thompsonowi. Ta taktyka odwoływała się do Boston Tea Party. Symptomatyczne było też to, że urodziny Quinna w dniu 16 grudnia przypadają na rocznicę tego wydarzenia. Pełniąc funkcję wicegubernatora powtórzył tę taktykę jeszcze w roku 2006, zachęcając konsumentów do dołączenia torebek herbaty do opłat za elektryczność, w proteście przeciwko podniesienia ryczałtu przez Commonwealth Edison.
Gubernator przez przypadek
Quinn miał już za sobą kilka nieudanych starań o urząd polityczny zanim nieznaczną przewagą głosów wygrał wybory o stanowisko gubernatora i dołączył do mandatu Roda Blagojevicha w roku 2002. W Illinois kandydaci na wicegubernatora i gubernatora startują w oddzielnych wyborach, ale są łączeni na jednej karcie do głosowania w wyborach powszechnych. Ta sama lista wyborcza wygrała ponowne wybory w roku 2006, w których Quinn nie był kontrkandydatem w prawyborach.
Jako wicegubernator Quinn udzielał poparcia Blagojevichowi w czasie ponownych wyborów w roku 2006, jakkolwiek było jasne, że Blagojevich prawie nigdy nie zabiegał o pomoc Quinna czy współpracę nad stanowymi projektami. Wkrótce potem pomiędzy nimi powstał rozdźwięk. W czasie postawienia Blagojevicha w stan oskarżenia w grudniu 2008 roku, nie rozmawiali z sobą od miesięcy.
W grudniu 2008 roku, kiedy David Gregory zapytał Quinna w „Meet The Press” w stacji NBC na temat jego związku z Blagojevichem, polityk stwierdził: „No cóż, jest trochę odosobniony. Próbowałem rozmawiać z gubernatorem, ale ostatnim razem rozmawiałem z nim w sierpniu 2007 roku. Myślę, że jednym z problemów jest to, że w pewnym sensie oddzielił się od urzędników stanowych...prokurator generalnej Madigan i ode mnie i wielu innych...” Quinn oświadczył, że jego związek z Blagojevichem był w najlepszym razie oziębły, zwracając uwagę na to, że Blagojevich oficjalnie oznajmił, że Quinn nie był częścią jego administracji w roku 2006.
Kiedy 29 stycznia 2009 roku Rod Blagojevich został usunięty z urzędu stosunkiem głosów 59-0, Quinn został zaprzysiężony na stanowisko gubernatora. W odróżnieniu od Blagojevicha, który mieszkał w swym domu w Ravenswood przemieszczając się stanowym samolotem do Springfield, Quinn przeniósł się do Springfield stwierdzając, że mieszkanie w „domu obywateli” jest dla niego zaszczytem.
Nie ulega wątpliwości, że swą kadencję Quinn rozpoczął w niekorzystnej sytuacji. Poza problemami finansowymi, wywodził się z urzędu gubernatora postawionego w stan oskarżenia, po czym czekały go wyzwania wyborcze. Obciążone deficytem rzędu $13 miliardów wartości obligacji stanowych Illinois stale spadają, co oznacza wyższe płatności na rzecz odsetek w sytuacji zaciągania pożyczek.
Dwója z polityki fiskalnej
Quinn podsumowując swój czas urzędowania, stwierdza, że jest szczególnie dumny z ustawy kapitałowej, reformy finansów kampanijnych i reformy etyki. Za czasów swej kadencji ogłosił kilkanaście programów oszczędnościowych mających na celu ograniczenie ekonomicznych dolegliwości Illinois. Zauważa również, że wyjątkowo trudne było osiągnięcie porozumienia ze Zgromadzeniem Generalnym, które, jego zdaniem, było niechętne do czegokolwiek w trakcie cyklu wyborczego.
David Morrison, wicedyrektor Illinois Campaign for Political Reform, stwierdza, że cała kadencja Quinna charakteryzuje się skupieniem na następnych wyborach. Z tego względu, wyjaśnia Morrison, Quinn nie obawiał się występować z pomysłami z którymi Zgromadzenie Generalne nie zgadzało się, ale kiedy zostały odrzucone, jedynie narzekał.
Swe relacje z Mike’m Madigan, przewodniczącym Izby i szefem partii demokratycznej, Quinn określa jako burzliwe i zaciekłe, a jego samego jako krnąbrnego w wielu kwestiach, w których, jak sam przyznaje, powinien taki być. Największe starcie pomiędzy politykami dotyczyło finansowania szkół. Quinn nawoływał do podwyżki podatku dochodowego w celu zainwestowania w szkolnictwo, ale zapytany w jakich dziedzinach powinny nastąpić cięcia, Quinn nie potrafił wskazać szczegółów. Zamiast tego wskazał na ustawę sponsorowaną, przez demokratycznego senatora z Park Ridge, Dana Kotowskiego, określaną „planowaniem wydatków pod kątem rezultatów”, która wymagałyby analizy wydatków w każdej dziedzinie stanowego budżetu.
W lipcu 2009 roku Quinn podpisał ustawę kapitałową wartości $29 miliardów w celu dostarczenia funduszy budowlanych i remontowych na rzecz stanowych dróg, transportu publicznego, szkół i innych robót publicznych. Ustawa kapitałowa, znana pod nazwą Illinois Jobs Now, była pierwszą od czasu wprowadzenia planu FIRST przez gubernatora George’a Ryana w późnych latach 1990. W lipcu 2009 roku zawetował, drugi raz w tygodniu, ustawę budżetową jako niezbalansowaną, dążąc do znaczniejszego zamknięcia stanowej dziury budżetowej. W marcu 2009 Quinn zaproponował 1.5% podwyżkę podatku osobistego od dochodu. W celu skompensowania podwyżki podatku, dążył do potrójnego podwyższenia wartości nieopodatkowanej, z $2,000 na osobę do $6,000. We wrześniu 2010 Cato Institute, grupa doradców w dziedzinie polityki społecznej, udzieliła Quinnowi niepochlebnej oceny F za jego politykę fiskalną, ze względu na poparcie na rzecz podwyżki podatku.
Reformator
W lutym 2009 roku Quinn domagał się rezygnacji Rolanda Burrisa, senatora, który został wyznaczony do Senatu przez Blagojevicha by zająć miejsce zwolnione po rezygnacji Baracka Obamy. Zmienił jednak swe zdanie pod wpływem wpływowych Afro-amerykanów, którzy zagrozili reperkusjami wyborczymi.
W marcu 2009 agencja Associated Press doniosła, że Quinn płacił swe własne wydatki pełniąc funkcję wicegubernatora, zaprzeczając oskarżeniom Blagojevicha przeciwko politykowi. Quinn wierny był zasadzie, że albo płacił z własnej kieszeni albo wynajmował tanie hotele, jak Super 8, i nigdy nie obciążał administracji stanu opłatami za swe posiłki.
W czerwcu 2009 Quinn powołał zespół doradczy, pod przewodnictwem Abnera Mikvy, w celu zbadania nieetycznych praktyk w University of Illinois pod wpływem zarzutów korupcyjnych.
Wypowiadając się na temat Quinna, gubernator Jim Edgar, uważa, że jego kadencja stanowi duże osiągnięcie w porównaniu z tym, czego doświadczyliśmy dotychczas. Zdaniem Edgara, który przewodniczył stanowi w latach 1991-1999 i był ostatnim gubernatorem, za wyjątkiem Quinna, który nie został oskarżony o przestępstwo albo wykroczenie w czasie pełnienia przez niego funkcji publicznej, mieszkańcy Illinois uważają, że jest uczciwy i szczery, co, jego zdaniem, w przypadku gubernatora stanowi olbrzymie atrybuty. Pytaniem pozostaje tylko to, czy to wystarczy.
Rozpoczynając jako kontestujący aktywista, demokrata szydzący z polityki, witany gwizdami przez ustawodawców, czy określany przez Michaela Madigana jako hańba dla irlandzkiego dziedzictwa, Quinn przeszedł długą drogę. Sam polityk nie przyznaje się do kompromisów. Oświadcza na przykład, że nie ma za co przepraszać w kwestii porozumienia z AFSCME, wyjaśniając, że zaoszczędzi to podatnikom pieniądze. Nie postrzega tego także jako zaprzeczenia swych młodzieńczych ideałów. Zawsze popierałem związki zawodowe, tłumaczy nieskładnie.
W końcu jednak dziesiątki lat politycznej agitacji nauczyły Quinna, że w polityce nic nie jest przypadkowe. Machina chicagowska i tym razem zadziałała sprawnie, wbrew poprzedzającym wybory sondażom opinii publicznej, powszechnym nastrojom pro-republikańskim, czy potrzebie wymiany skorumpowanej ekipy. Wszystko w polityce ma jednak swą cenę. Nie ulega wątpliwości, że to my już niedługo będziemy ją płacić.
Oprac. Ela Zaworski