„Nasza klasa” - „Umarła klasa” to skojarzenia nie do opanowania. Automatycznie narzucają się same każdemu, kto choćby chwilowo ma oczy i uszy otwarte na to, co ważne w tekście Słobodzianka. W gruncie rzeczy te dwa tytuły są przecież istotowo tożsame. Kantorowska klasa umarła, ale przecież nie jest martwa i identycznie dzieje się z klasą Słobodzianka, która umiera na naszych oczach, co nie przeszkadza, że jednocześnie jest ciągle obecna.
Obie klasy śpiewają dziecinne wyliczanki, recytują i „popełniają czyny” te dobre i te złe - jakkolwiek uczniowie z klasy Kantora są bardziej „powszechni”, a klasa Słobodzianka bardziej „określona”.
Ta powszechność i określoność nie rzutują jednakowoż na proces poszukiwania sensów w doświadczeniach uczniów obu klas. „Umarła” jest skoncentrowana bardziej na sobie z historią tle, „nasza” bardziej na historii ze sobą w tle.
Obie klasy przechodzą piekło XX wieku i obie są tego piekła ofiarami w dosłownym tego słowa znaczeniu – czy chcą tego czy nie.
„Nasza klasa” jest historycznie dokładnie dookreślona. Ma imiona, daty, wydarzenia, miejsca, zachowania - sprawdzalne i weryfikowalne. Jest zanurzona w konkretnym czasie i określonej przestrzeni. To nie jest kantorowska magiczna i metafizyczna przypowieść o sensie i bezsensie ludzkiego istnienia, a raczej bardzo realistyczna, a nawet naturalistyczna kronika zatrważającej absurdalności historii.
Nie ma w „Naszej klasie” żadnych didaskaliów, a przecież doskonale sobie bez nich radzimy. W zupełnie naturalny sposób sami dopełniamy elementy scenografii, kostiumów i detale dotyczące wyglądu postaci. Czy to znaczy, że my też jesteśmy uczniami tej klasy?
Olga Tokarczuk powiedziała ostatnio, że mamy w Polsce poważny problem z „oswojeniem” naszej historii, przepracowaniem jej i zaakceptowaniem – i dzieje się tak być może dlatego, że mamy ją tak bardzo pogmatwaną i pokomplikowaną. Proces jej rozwikłania musi być zatem długotrwały i często bardzo bolesny.
Tadeusz Słobodzianek skazuje dziesięcioro uczniów szkoły powszechnej na historyczną „rozwałkę” i jest to bardzo „efektywny” zabieg, w wyniku którego mamy do czynienia z nienawiścią, miłością, zdradą, fałszem, oddaniem, wspaniałomyślnością, podłością, brutalnością, delikatnością, absurdalnością, rozczarowaniem, sprawiedliwością i jej brakiem, głupotą, okrucieństwem, dobrocią, zdradą, wiernością – czyli mamy to wszystko, co istotne dla dramatu, czyli niezrozumiały, absurdalny, tragiczny splot wydarzeń, w którym człowiek, prześladowany przez fatum historii musi jakoś się znaleźć.
To „jakoś” jest dla każdego ucznia inne, bo każdy rzecz jasna dokonuje wyborów na własny rachunek.
„Nasza klasa to wstrząsająca opowieść o skomplikowanych relacjach polsko-żydowskich w XX wieku, o zbiorowej winie, o prawdzie, która okazuje się nikomu niepotrzebna, oraz o historii, której nie da się osądzić, odtworzyć ani nawet wytłumaczyć”.
Zbyszek Kruczalak
Księgarnia D&Z