----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

18 listopada 2010

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Poniedziałek był pierwszym dniem składania petycji przez kandydatów na wybieralne stanowiska w zbliżających się wyborach samorządowych. Według przedstawicieli komisji wyborczej w ciągu pierwszych godzin odpowiednie dokumenty złożyło ponad 160 osób, w tym kilka mierzących wysoko, bo w urząd burmistrza.

By być jedną z pierwszych osób na liście, wielu kandydatów, członków ich rodzin oraz zwolenników spędziło bezsenną noc w długiej kolejce pod drzwiami Chicago Board of Elections znajdującego się przy 69 W. Washington w oczekiwaniu na jego poranne otwarcie.  W przypadku fotela burmistrza podanie musiało zawierać co najmniej 12,500 podpisów. Wielu kandydatów poradziło sobie z tym zadaniem z nawiązką. Rahm Emanuel dysponuje podobno aż 90,905 podpisami uprawnionych wyborców.

Moment złożenia petycji jest istotny, stąd tak duże poświęcenie kandydatów i ich sztabowców. Wcześniejsze oddanie dokumentów to wyższe miejsce na karcie do głosowania – w powszechnym przeświadczeniu bardziej widoczne, a tym samym łatwiejsze do zauważenia przez osoby głosujące. Jednak pierwsza osoba składająca dokumenty wcale nie musi być pierwszą osoba na karcie. Wszyscy, którzy zdążą przed 9 rano pierwszego dnia przyjmowania podań trafiają do równorzędnej puli. dopiero 1 grudnia, osiem dni po zamknięciu drzwi komisji wyborczej, następuje losowanie decydujące o rzeczywistym ułożeniu nazwisk na karcie.

Najwięcej uwagi z oczywistych względów skupia na sobie wyścig na stanowisko burmistrza. Jednak nie wolno zapominać o pozostałych funkcjach: 50 stanowiskach aldermanów, skarbniku, czy sekretarzu miasta.

W ciągu pierwszych godzin przyjmowania petycji zgłosiło się 158 kandydatów, późnym wieczorem dołączyło do nich kolejne kilkadziesiąt osób liczących na zwycięstwo w lutowych wyborach. Wśród nich znani od lat, starający się o reelekcję, oraz wyjątkowo wysoka liczba nowych, nieznanych dotąd osób. Odejście Richarda Daley przyspieszyło emeryturę wielu zasiadających od lat we władzach miasta polityków. Co najmniej ośmiu radnych nie stara się o reelekcję, wielu spośród pozostałych, starających się o ponowny wybór  będzie miało znacznie trudniejsze w tym roku zadanie. Dla pozostających do tej pory w cieniu grup i organizacji jest to okazja na wypromowanie swych kandydatów i historyczną zmianę sceny politycznej Chicago.

„Spodziewamy się rekordowej liczby kandydatów na stanowiska radnych – mówi Ald. Ricardo Muñoz (22 okręg) – Nowych i walczących o reelekcję osób może być nawet 250 - 300”.

Może tak być, gdyż dwa okręgi miejskie, 24. oraz 41. na zachodzie Chicago, mają już po dziewięciu kandydatów, a do końca składania petycji wciąż pozostało kilka dni.

Większość ubiegających się o te stanowiska osób twierdzi, że nie robi tego dla pieniędzy, ale z potrzeby wprowadzenia zmian. Nie wolno jednak zapominać, że alderman sprawujący jednocześnie funkcje radnego otrzymuje podstawową pensję w wysokości $100,000 rocznie, do tego $75,000 na wydatki związane z prowadzeniem biura, czy podróżami.

RJ

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor