Jakie to wszystko ma znaczenie dla postawionego na wstępie problemu myślenia?
Czy myślenie jest ze swej istoty myśleniem według wartości, czy też wartości są zewnętrznym dodatkiem do myślenia?
Wysuwamy obecnie dwie kluczowe tezy.
Teza pierwsza: to, co agatologiczne daje do myślenia.
Teza druga: to, co aksjologiczne budzi szukanie i kieruje nim.
Pierwsze jest warunkiem drugiego: myślowe poszukiwania są możliwe tam, gdzie coś zostało „dane do myślenia”.
Myślenie wyłania się jako dążenie do wyjaśnienia tajemnicy tragiczności, którą postawił wobec nas agatologiczny horyzont spotkania.
Tragiczność ludzka – wzorzec wszelkiej doświadczalnej tragiczności – to ruchomy splot tego, co – mówiąc ogólnie – dobre z tym, co złe, tego co wartościowe z tym co jest zdolne zniszczyć wartość, splot wzniosłości z groźbą upodlenia, życia ze śmiercią, młodości z przemijaniem, szczęścia z możliwym nieszczęściem.
Tragiczność, aby być tragicznością, wcale nie musi stać się faktem, możliwość tragedii już jest tragedią. Ów niezwykły splot wartości i tego, co jest w stanie zniszczyć wartość daje do myślenia. Myślenie nie budzi się w wyniku prostego widzenia tego, co jest. Nie powstaje ono również jako wynik intuicji tego, że czegoś nie ma, ani tego, że coś jest mieszaniną bytu i niebytu. Myślenie nie jest prostym odzwierciedlaniem stanu rzeczy.
Właściwym motywem myślenia, które budzi myślenie ze snu jest „splot właściwości” charakteryzujących tragiczność ludzką.
Pisze Hegel:
„Duch odnajduje swą prawdę tylko wtedy, jeśli w absolutnym rozdarciu odnajduje siebie samego. Duch jest ową potęgą nie jako to, co pozytywne, nie wtedy, gdy pomija negatywność – jak się to dzieje, kiedy mówimy o czymś, że jest niczym, albo że jest czymś fałszywym i w ten sposób załatwiwszy się z tym przechodzimy do czegoś innego: potęgą jest duch wtedy, kiedy negatywności patrzy prosto w oczy i przy niej się zatrzymuje”.
To, co Hegel nazywa „negatywnością” nazwaliśmy tytłaj „tragicznością. Wydało nam się bowiem, że nazwa „tragiczność” trafniej oddaje istotę fenomenów, na które wskazaliśmy i które ma również na uwadze Hegel.
Spotkać, to spojrzeć w oczy tragiczności, zatrzymać się przy niej, dążyć do tego, by ją zrozumieć, oswoić, rozwiązać. Spotkać znaczy jednak również: móc się cofnąć przed spotkaniem, uciec, zająć postawę agresji, zrezygnować z myślenia. Móc się cofnąć albo podjąć spotkanie, to uświadomić sobie wolność. Spotkanie nie wymusza niczego, zwłaszcza myślenia, ono tylko daje do myślenia. Podjęte myślenie jest zakładaniem i potwierdzeniem wolności.
Dlaczego to, co agatologiczne daje do myślenia? Skąd bierze się preferencyjny bunt myślenia? Albo jeszcze konkretniej: dlaczego daje do myślenia tragedia Prometeusza, Edypa, duszy wygnanej w jaskinie cieni? Jaki pierwiastek świata jest odpowiedzialny za problematyzację czy „mysterioryzację” bycia?
W platońskim obrazie jaskini widzimy go wyraźnie – światło dobra. Gdyby nie światło, nie byłoby cieni, a bez kontrastu między blaskiem a cieniem nie ma racji dla żadnych pytań. Światło jest czymś absolutnie prostym. Jest również tym, czego wprawdzie nie widać, co jednak pozwala nam widzieć, rozróżniać, pytać. Ale światło u Platona jest tylko metaforą, symbolem, my zaś wolelibyśmy bardziej jednoznaczną odpowiedź. Wieku myślicieli mówi:
światło to coś idealnego, może nawet wprost idea. Nie wdawajmy się w spory na ten temat, poprzestańmy na prostocie zjawiska podstawowego. Otóż, czy się powie „światło”, czy się powie „idea”, czy może jeszcze inaczej, jedno trzeb powtarzać stale – problematyzacja. Wymiar „świetlnej idealności” problematyzuje wszystko, z czym się spotykamy, możemy spotkać i zetknąć. Problematyzacja to podstawowy przejaw funkcjonującej idealności. Dzięki niej każde wydarzenie, każdy przedmiot czy byt mogą stać się dla nas problemem ewentualnie tajemnicą [przechodzę tutaj ponad rozróżnieniem, jakie w tej sprawie uczynił Gabriel Marcel]. Stojąc w obliczu problemu, pytam zdumiony:
jak to możliwe, by ukarano Prometeusza?
jak to możliwe, by nasza wolność była wolnością skrępowaną?
jak to możliwe, by pełnia bytu, jaka nas otacza, była pełnią pozorną?
jak to możliwe, by żadna widzialna istota nie osiągała pełni swego istnienia? Czyli inaczej:
jak jest możliwa różnica między istotą a istnieniem?
Zbyszek Kruczalak