Stojąc w obliczu problemu, pytam zdumiony:
jak to możliwe, by ukarano Prometeusza?
jak to możliwe, by nasza wolność była wolnością skrępowaną?
jak to możliwe, by pełnia bytu, jaka nas otacza, była pełnią pozorną?
jak to możliwe, by żadna widzialna istota nie osiągała pełni swego istnienia? Czyli inaczej:
jak jest możliwa różnica między istotą a istnieniem?
W pytaniach tych brzmią echa buntu i zdumienie. Bunt i zdumienie to podstawowa preferencja myślenia, które pobudził do życia agatologiczny ideał istnienia. Radykalne myślenie filozoficzne, a więc myślenie metafizyczne, nie rodzi się z podziwu wobec otaczającego nas świata, jak chcą arystotelicy. Nie pyta ono również, dlaczego jest raczej coś, a nie nic. Podziw jest tym rodzajem afirmacji bytu, który kończy myślenie. Myślenie radykalnie filozoficzne jest formą preferencyjnego buntu przeciwko tragiczności świata – ale nie jest to jednak ten bunt, który chce porzucić albo zniszczyć świat, lecz ten, którego celem pierwszym jest zrozumieć świat.
Rozważmy obecnie pokrótce drugą tezę - to, co aksjologiczne budzi szukanie i kieruje nim.
W istocie myślenia jest zawarty nie tylko preferencyjny bunt, ale również preferencyjna akceptacja. Myślenie jako akceptacja jest działaniem ze względu na wartość prawdy. Dąży ono do tego, by wyróżnić prawdę od nieprawdy. Prawda to idealna wartość tego myślenia.
Aby rozpoznać prawdę, aby zrozumieć spotkanego człowieka trzeba mu pozwolić być, trzeba wejść z nim w dialog, zapytać, co myśli, szukać odpowiedzi, gdy on zada pytanie.
Kto zaraz na wstępie zniszczy to wszystko, ten nigdy nie zrozumie.
Myślenie wynika bezpośrednio z ludzkiej zdolności do poświęceń; aby myśleć, trzeba coś z siebie poświęcić. Jest ono czymś więcej niż przelotnym aktem świadomości, jest bowiem sposobem przejawiania się dobrej woli człowieka po przezwyciężeniu pokusy agresji i pokusy ucieczki – ale w imię czego dokonuje się to przezwyciężenie?
Właśnie w imię idealnej wartości prawdy.
Myślenie na poziomie aksjologicznym, okazuje się preferencją prawdy nad nieprawdą.
O jaką prawdę chodzi?
Znów nie wdając się w szczegóły, wskażmy na to, co wydaje się zasadnicze. Z pewnością nie chodzi o prawdę pojętą jako „zgodność sądu z rzeczą”.
Spotkanie jest źródłem doświadczenia prawdy w bardziej podstawowym wymiarze, niż wymiar stosunku człowieka do rzeczy. Stosunek do rzeczy jest zapośredniczony przez dialog z drugim człowiekiem. Źródłowych doświadczeń prawdy należy więc szukać w spotkaniu z drugim, a nie w zetknięciu się z rzeczą. Czymże jest w tej sferze ideał prawdy?
Powiedzieliśmy, że to, co idealne problematyzuje świat od sobie właściwej strony, prawda jako ideał również go problematyzuje. Dzięki niej wyłania się istotowe dla przebiegu spotkania, a potem także dla całego procesu obcowania człowieka z człowiekiem, rozróżnienie między ludzką grą, ułudą, fantomem a ludzką twarzą, czyli – nawiązując do greckiego sposobu myślenia – „IKONĄ” drugiego.
Fantom jest maską człowieka, ikona jest jego twarzą. Człowiek może maskować swą twarz, może przybierać rozmaite pozy, może udawać. Stąd kluczowy problem spotkania – problem prawdy spotkania.
Gdzie biegnie granica między maską, a twarzą? Do odpowiedzi potrzebny jest dialog. Dialog nie tylko rozprasza międzyludzkie złudzenia, lecz również otwiera możliwość rozproszenia złudzeń rzeczowych.
Dialog rodzi ideę obiektywizmu, a z tej idei bierze się nauka o obiektywnym świecie. Prawda pojęta jako właściwość sądu o rzeczach okazuje się wynikiem złożonego rodowodu. Gdyby nie było spotkań, nie byłoby i tej prawdy.
Zbyszek Kruczalak