Należę do wymierającego już gatunku osób wysyłających własnoręcznie zaadresowane kartki świąteczne za pośrednictwem poczty. Mając pełną świadomość anachroniczności swej postawy w dobie rozpanoszenia cyfrowej bylejakości, od lat starannie je wybieram, odrzucając stosy głupawo uśmiechniętych Mikołajów, czy obrazków rodzajowych z choinką i śniegiem w tle. Z uporem godnym lepszej sprawy powtarzam ten coroczny rytuał celowo i z premedytacją, niejako na przekór nowinkom technologicznym skłaniającym do hurtowego i bezpłatnego powielenia tych samych zdjęć i posłania ogólnikowych sformułowań tuzinom znajomych czy przyjaciół.
W geście protestu przeciwko panoszącym się bylejakości, natychmiastowemu komunikowaniu przy użyciu internetu, czy telefonu, wystaję godzinami po znaczki, zaklejam koperty i polecam się poczcie, mając nadzieję na to, że zawierająca opłatek koperta nie zostanie poddana kontroli ze względów bezpieczeństwa. I że dojdzie na czas, a nie przed Wielkanocą. Życzenia przesłane internetowo, są bowiem, moi mili Czytelnicy, jak kawa zamawiana w okienku dla zmotoryzowanych, niesmaczna, nieświeża i nie przyprawiona. Niby trzymamy ją w ręku i nie oddamy jej z powrotem, ale nie o to nam chodziło. I nie ma to nic wspólnego z wiernością tradycji, czy sentymentalnym natręctwem powtarzanych od lat czynności, ale z poszanowaniem adresata. Nawet, gdy jest nim nastolatek, który telefonu używa wyłącznie do przesyłania wiadomości tekstowych.
Tymczasem z roku na rok maleje popularność tradycyjnych kart świątecznych, Jakkolwiek święta Bożego Narodzenia nadal pozostają okresem, w którym sprzedaje się najwięcej kartek świątecznych, kupuje je coraz mniej osób. Jak informuje Stevens, firma badania rynku z siedzibą w Massachusetts, procent kupujących kartki bożonarodzeniowe spadł z 77% w roku 2005 do 73% w roku 2007 i do 62% w 2009. Potwierdza to także inna firma, Unity Marketing, która przyznaje, że każdego roku coraz mniej osób je kupuje. Jeszcze w roku ubiegłym Amerykanie przesłali ponad 1.8 miliardów kartek bożonarodzeniowych, dowodzą statystyki przemysłu kart z życzeniami. Szacuje on jednak, że w bieżącym sezonie świątecznym sprzedaż spadnie do 1.5 miliarda. Największy oprócz maili rywal, Facebook, pochwalił się niedawno swym 500 milionowym użytkownikiem.
Bez wątpienia, Facebook, Skype, ooVoo, a także inne narzędzia komunikacji, których jeszcze nie znam, stanowią nie lada konkurencję. Umożliwiają porozumienie natychmiastowe, spełniające zapotrzebowanie współczesnego użytkownika, który nie chce oczekiwać tygodniami na reakcję, odpowiedź czy oddźwięk ze strony adresata. Portale towarzyskie spełniają o wiele więcej funkcji niż wyłącznie komunikacyjne, służą reklamie własnego wizerunku, rozszerzaniu kontaktów zawodowych, wreszcie – podglądaniu znajomych i co jest lepszą rozrywką, nieznajomych czy byłych przyjaciół, a wszystko to przy zachowaniu anonimowości, obranych w danej chwili pozorów czy póz, a ponadto w czasie dla nas dogodnym.
Przeżytek
To właśnie portale towarzyskie, inteligentne telefony i narzędzia takie jak iPads produkcji Apple, pomniejszają rolę tradycyjnie spełnianą niegdyś przez karty z życzeniami. Pokolenie Y, czyli dzisiejsi 20-latkowie czy 30-latkowie, nie potrzebuje wysyłać kart z życzeniami, bo o życiu znajomych dowiaduje się z Facebooka, czy wiadomości tekstowych, a karty z życzeniami, podziękowaniami, czy potwierdzeniami są dla nich przeżytkiem. Nie wróży to dobrze przyszłości kart.
Wzrost sprzedaży kart bożonarodzeniowych stopniowo spowalniał, począwszy od roku 2005. Jeszcze w roku 2004 sprzedaż kart świątecznych przynosiła dochód $2.83 miliardów, w 2005 – $3.2 miliardów, w roku 2006 - $3.5 miliardów, w roku 2007 - $3.74, w 2008 - $3.82 miliardów, a w 2009 zatrzymała się na poziomie $3.8 miliardów. I jakkolwiek nie spadła, jak można by się tego spodziewać biorąc pod uwagę wszystkie inne dziedziny wytwórczości czy usług, to dynamika sprzedaży spada.
Ciekawe wnioski można wysnuć także na podstawie analizy grup konsumenckich tego towaru. Początkowa aktywność konsumencka w grupie od 18 do 24 lat, którą charakteryzuje dynamika na poziomie 45%, ulega zahamowaniu w grupie wiekowej od 25 do 34 lat, w której procent sprzedaży spada do 38. Wydaje się, że spadek popularności kartek świątecznych w tej grupie jest wynikiem aktywności produkcyjnej i intensywności zajęć rodzinnych. Już jednak w kolejnej grupie konsumenckiej, obejmującej osoby w wieku od 35 do 44 lat procent kupujących wzrasta do 47%. W następnych grupach, wraz z wiekiem, wzrasta także sprzedaż kart z życzeniami. W grupie od 45-54 aż 51% konsumentów kupuje tradycyjne kartki świąteczne. W starszej grupie, w wieku od 55 do 64 lat, gdy zmniejsza się aktywność rodzinna, popularność kart nieznacznie spada, po czym maleje do poziomu jedynie 46% w grupie emerytów, w wieku powyżej 65 lat.
Unity Marketing szczególnie słabe zdolności nabywcze przypisuje grupie młodych konsumentów, nastolatkom i studentom koledżu. Wydaje się to jednak uzasadnione ze względu na stosunkowo niską moc nabywczą w tej grupie, są to bowiem w większości osoby jeszcze nie zarabiające lub pozbawione samodzielnego dochodu. Największe znaczenie ma jednak to, że grupa tak jest wierna przyzwyczajeniu natychmiastowego komunikowania się, a ponadto w sposób bardziej skuteczny i tańszy niż tradycyjne wysyłanie kart świątecznych. W porównaniu do natychmiastowych form porozumiewania się, zaadresowanie wydrukowanych wcześniej życzeń i wysłanie karty w żółwim tempie wydaje się przestarzałym marnowaniem czasu.
Sprzeciw wobec świata wirtualnego
I rzeczywiście czuję się nieco anachronicznie. Jednak nic na to nie poradzę. W dobie wszechwładnie panującej elektronicznej przeciętności, oszczędności i natychmiastowej skuteczności, odczuwam nieodpartą potrzebę komunikowania się poza światem cyfrowej bylejakości, zwłaszcza w czasie Bożego Narodzenia.
Z dumą zauważam, że osób takich jak ja, wyrażających sprzeciw wobec świata wirtualnego, jest więcej. Nie wiem, czy moja postawa zyska na popularności, ale zupełnie na nią nie liczę. Można mieć bowiem tysiąc przyjaciół w ramach Facebooka, ale ilu z nich jest dla nas wystarczająco ważnych na tyle, by chcieć im złożyć życzenia świąteczne? Te prawdziwe, dostosowane do naszych sytuacji i potrzeb, adresowane konkretnie do nas. W tym kontekście z zainteresowaniem odczytuję odnotowywane w prasie anegdotyczne dowody na to, że w ostatnich tygodniach rośnie popularność tradycyjnych metod składania sobie życzeń świątecznych.
Kartka, która gra i tańczy
Tymczasem zarówno American Greetings Corp. i Hallmark Cards, dwóch największych wydawców w Stanach Zjednoczonych obejmujących ponad połowę rynku, robi co może by przyciągnąć uwagę konsumentów przy pomocy stosujących najnowocześniejsze nowinki techniczne kart, które świecą się, nagrywają muzykę i łączą się z internetem. Przedsiębiorstwa postrzegają portale towarzyskie nie jako konkurencję, ale możliwość biznesowego rozwoju. Wyznają bowiem zasadę, że im więcej osób pozostaje w kontaktach z innymi, tym bardziej są oni skłonni do korzystania z papierowej korespondencji.
American Greetings wprowadziła w roku bieżącym kartkę bożonarodzeniową umożliwiającą wspólne kolędowanie. Tradycyjna kartka bożonarodzeniowa wyposażona w chip nagraniowy umożliwia nadawcy śpiewanie z muzyką, „Jingle Bells” i innych kolęd. Firma sprzedaje również cyfrową demonstrację przeźroczy wraz z w ekranem LCD, który pokazuje do 50 zdjęć. Karta świąteczna wyposażona jest w port USB, aby odbiorca mógł przetransferować obrazy do swego komputera. Inny wydawca, nastawiony na działalność internetową, Shutterfly Inc. wprowadził na rynek w roku bieżącym dodatkowe elementy wyposażenia, które umożliwiają konsumentom uzyskać podgląd ich karty na blogu, Facebooku, czy witrynie internetowej.
Szybciej, taniej, ekologicznie
Nie ulega wątpliwości, że tradycyjne kartki świąteczne stoją w obliczu konkurencji ze strony telefonu, faksu i internetu. Internetowe e-kartki stanowią mniej niż 1% rynku szacowanego na $11 miliardów corocznych kart z życzeniami. E-kartki zyskują popularność ze względów ekologicznych, jako forma oszczędzania drzew.
Biorąc pod uwagę nie tylko względy ekologiczne, ale także ekonomiczne i ograniczenia czasowe, wysyłanie tradycyjnych kartek świątecznych jest formą sprzeciwu wobec powszedniejącego zaśmiecenia rynku i wszechogarniającego pośpiechu. Czas świąt Bożego Narodzenia jest, wydaje się, okresem odpowiednim by zatrzymać się w biegu i złożyć własnoręcznie wypisane podziękowania osobom nam najbliższym. Może nie zawsze będzie to 200 osób z listy klientów i znajomych, ale kilkanaście najbliższych sercu. Kartka sama w sobie może nie być wyjątkowa. Liczy się fakt własnoręcznego jej wypisania. Wystarczy tylko przywołać własny entuzjazm w czasie otwierania kopert z tradycyjnymi kartkami, w porównaniu z przekazem elektronicznym, nierzadko niewiele różniącym się od reklam rozsyłanych pocztą elektroniczną.
Bowiem bez względu na to ile byśmy chcieli oszczędzić czasu, drzew, czy pieniędzy, tworzenie i kultywowanie związków międzyludzkich, w tym rodzinnych czy przyjacielskich, pochłania czas i wymaga wysiłku. Wprawdzie adresat nie otrzyma wiadomości natychmiast, ale jej efekt może być długotrwały. Warto o tym pamiętać, rozsyłając życzenia na święta.
Trochę historii
Początki kartek z życzeniami na święta sięgają wiktoriańskiej Anglii. Były one naturalnym następstwem rzeczy w czasach, kiedy ręcznie pisane listy były podstawowym narzędziem komunikacji na odległość.
Pierwsze kartki świąteczne nie były wysyłane z tych samych powodów dla których robimy to obecnie. Przesyłamy je jako sposób powiadomienia ludzi o tym, że pamiętamy i myślimy o nich w czasie Bożego Narodzenia. Bądź też jako forma złożenia przez przedsiębiorstwo podziękowań swym klientom. Tylko niektórzy z nas wykorzystują to jako sposób skontaktowania się ze znajomymi raz w roku i sporządzenia obszernej aktualizacji na temat tego, co zdarzyło się w rodzinie od ubiegłego roku.
Jedna z pierwszych kartek świątecznych została wysłana około 1843 roku przez szlachetnie urodzonego Anglika, Sir Henry Cole, który użył malowanych kart jako formy poinformowania swych zamożnych przyjaciół o tych, którym powodziło się gorzej, jako próba skłonienia do dobroczynności w okresie świątecznym. Do namalowania kart wykorzystał on znanego artysty londyńskiego, informuje producent Hallmark Cards Inc. Upłynęło trzydzieści lat zanim kartki świąteczne pojawiły się w Ameryce.
Załatwić interes
Obserwowanej ostatnio pauperyzacji kart świątecznych sprzyja wykorzystywanie ich w dużym stopniu do celów promocji biznesowych, jako forma zacieśnienia realcji z klientem czy przekonania go o lojalności przedsiębiorcy lub usługodawcy poprzez stworzenie pozorów relacji osobistych. Działa to z mieszanymi rezultatami. Przyznam, że w przeszłości wyrzucałam wszystkie tego typu reklamówki biznesowe do kosza, natychmiast po otrzymaniu kartki. Dzisiaj jestem nieco ostrożniejsza, a może bardziej tolerancyjna.
Podobnie, załatwieniu interesów celom służą kartki świąteczne wysyłane przez Biały Dom. Co gorsza, nie kryją nawet swego politycznego przekazu, bowiem zniknęło z nich nawet politycznie niepoprawne określenie Bożego Narodzenia. Zamiast religijnego wydźwięku pojawiły się życzenia radosnego spędzania przez rodzinę sezonu świątecznego. Chociaż przyznać trzeba, że w używanym przez administrację Obamy życzeniu Nowy Rok, pisany z małej litery, jest „błogosławiony”. Gorzej, że nie przez Boga, a zamiast tego „nadzieją i szczęściem”. Sprawca owego błogosławieństwa pozostaje politycznie anonimowy.
Boże Narodzenie bez bożego narodzenia
Pominięcie słowa Boże Narodzenie stało się powodem pro-bożonarodzeniowej rezolucji w Izbie, autorstwa republikanina, Henry Browna, który stwierdził, że porzucenie Bożego Narodzenia w Boże Narodzenie jest po prostu błędne. „Uważam, że wysyłanie kartki bożonarodzeniowej bez wspomnienia święta i jego celu, ogranicza świętowanie Bożego Narodzenia na rzecz bardziej poprawnego politycznie święta”, wyznał w rozmowie z Fox News. Całkowicie się z nim zgadzam.
Richard Nixon zapoczątkował używanie kartek świątecznych jako nagrody politycznej, zwiększając ilość kartek dziesięciokrotnie do niemal 40 tysięcy. Ale dla porównania, George W. Bush wysyłał aż 1.5 miliona. To niemal największe prywatne zamówienie, jakie Hallmark kiedykolwiek otrzymał. Kartki wysyłane przez Biały Dom adresowane są do politycznych sojuszników, osób, które administracja chciałaby widzieć w roli sojuszników, osób, które nabrały administrację na to, że nimi są, a także pracowników. A także ich przyjaciół. I, oczywiście, media.
Nic w tym dziwnego. Musimy bowiem pamiętać, że rząd nie płaci za kartki. Rachunek pokrywają partie polityczne. Jeśli więc chcemy znaleźć się na liście adresatów życzeń świątecznych, najlepszym tego sposobem może być złożenie donacji pieniężnej na rzecz partii. Jeśli natomiast chcemy otrzymać życzenia bez względu na to, kto wygra wybory, trzeba złożyć datki obu partiom. Wesołych Świąt!
Na podst. „Chicago Tribune” oprac. Ela Zaworski