Aby zrozumieć człowieka – powiedzieliśmy – trzeba uchwycić jego miejsce pośród tego, co istnieje. Innymi słowy trzeba zapytać, jaki jest stosunek człowieka:
do Boga - do tego, co jest nad człowiekiem,
do zwierząt - do tego, co jest pod człowiekiem,
ewentualnie także do tego, co znajduje się obok człowieka, a więc do innych ludzi.
Zajmiemy się tutaj dwoma pierwszymi pytaniami. Rozważmy je na przykładach myśli klasycznej.
Pytanie o stosunek człowieka do Boga dopuszcza dwie odpowiedzi:
człowiek jest „dzieckiem Boga” i człowiek jest „anty Bogiem”. Przykładem pierwszej odpowiedzi jest filozofia świętego Augustyna i cały nurt augustynizmu, przykładem drugiej jest ateizm Friedricha Nietzschego. W jednym i drugim przypadku człowiek, aby zrozumieć siebie musi wznieść się „ponad siebie” i zobaczyć, że w przypadku świętego Augustyna jest „obrazem i podobieństwem Boga”, a w przypadku Nietzschego jest „przeciwnikiem Boga”.
Święty Augustyn pisze:
„…dla siebie nas Boże stworzyłeś i niespokojne jest serce nasze dopóki nie spocznie w Tobie”. Człowiek nie jest w stanie zrozumieć swego niespokojnego serca i nie jest w stanie znaleźć dla siebie ukojenia, jeśli odwróci się od Boga. Skąd jednak ma człowiek wziąć ideę Boga?
Bierze ją z objawienia. Czy jednak może zrozumieć objawienie bez zrozumienia siebie?
Święty Augustyn wyjaśnia tajemnicę ludzką, krocząc po „spirali hermeneutycznej”: im większy jest niepokój jego serca, tym głębsze staje się rozumienie Boga, im głębsze rozumienie Boga, tym głębsze rozumienie siebie.
Czytamy w Wyznaniach (ks. XIII, n.11):
„Trójcę wszechmocną, któż pojąć zdoła? Każdy o Niej mówi – ale czy naprawdę o Niej? Niewiele jest takich dusz, które – mówiąc o Niej – wiedzą, co mówią. Spierają się i walczą, a przecież tylko w pokoju można Ją zobaczyć.
Chciałbym, by ludzie dostrzegli w samych sobie i rozważyli trzy stany. Są one oczywiście bardzo odmienne od Trójcy, ale zastanowienie się nad nimi może być użytecznym ćwiczeniem, dzięki któremu zrozumieją i odczują, jak głęboka jest ta odmienność. Trzy te stany w nas to: być, wiedzieć, chcieć. Jestem, wiem i chcę. Chcę być i wiedzieć.
Trzy te stany przenika jedno nierozdzielne życie: jedno życie, jeden umysł, jedna istota.
Można każdy z tych trzech stanów odróżnić od innych, a jednak te różnice nie rozłączają ich. Warto się nad tym dobrze zastanowić. Nie trzeba się rozglądać za czymkolwiek poza sobą, niech się każdy przypatrzy samemu sobie i powie mi, co stwierdził.
Skoro jednak w tych trzech stanach dostrzeże wspólną podstawę i oznajmi mi to odkrycie, niech się nie łudzi, że już zrozumiał to, co przerasta wszelkie takie stany i jest niezmienne. Niezmiennie istnieje, niezmiennie wie i niezmiennie chce.
Czy i tam są trzy stany i dlatego Bóg jest Trójcą? Czy raczej wszystkie one są w każdej z trzech Osób tak, że każda jest troista? A może obie te teorie są prawdziwe i w jakiś niepojęty sposób byt Boga jest pojedynczością i mnogością zarazem -
Bóg, będąc nieskończony jest zarazem celem dla samego siebie, w samym sobie istniejąc, poznając siebie i sobie wystarczając, dzięki wielkiemu bogactwu swej jedności, w której zawsze pozostaje tym samym?
Któż zdoła pojąć? Kto zdoła to wypowiedzieć? Któż się ośmieli taką sprawę rozstrzygać?”
W znakomitym dziele „O Trójcy Świętej”, które jest nie tylko traktatem teologicznym o tajemnicy Boga, ale również traktatem filozoficznym o tajemnicy człowieka czytamy:
„Nie mogłaby ona (dusza) kochać siebie, zupełnie siebie nie znając, to jest nie pamiętając siebie i nie rozumiejąc. A obecny w niej obraz Boży taką ma moc, że daje zdolność przywiązania się do Tego, czyim jest obrazem. Takie jest jej miejsce w porządku natury, a nie miejsce w przestrzeni, że przed nią istnieje już tylko Bóg” (s.399).