Podobno wraca moda na rozmowy o książkach, filmach, wystawach i wszystkim tym, co stanowi o kulturalnym doświadczeniu czy też przeżyciu człowieka. Do tej pory unikało się raczej dyskutowania o tym, co istotnego wydarzyło się w ostatnim czasie „w kulturze”, głównie dlatego, żeby nie urazić rozmówcy jakimś intelektualnie zaawansowanym spostrzeżeniem – przecież nie wypada pokazać cepowi, że nadaje się jedynie do młócenia – ale jak się okazuje, czasy zmieniają się drastycznie, i to niekoniecznie na gorsze, co nie znaczy, że polityczna poprawność nie obowiązuje – nie ma się co łudzić.
Zeszły rok nie szczędził nam na szczęście pretekstów do ważnych i ciekawych rozmów. Nobla dostał Mario Vargas Llosa i jak wiele osób twierdziło „zupełnie niepotrzebnie”, bo przecież każdy Llosę zna, kocha, lubi i szanuje. Rzeczywiście coś w tym chyba jest, bo przecież ten znakomity autor na rynku literackim ma się świetnie od lat i jakkolwiek, na całe zresztą szczęście dla literatury, w polityce mu nie poszło, to każda nowa jego książka od razu staje się globalnym wydarzeniem literackim. Kochamy go rzecz jasna za „Miasto i psy”, ale też za magiczno-mistyczno-symboliczno-mitologicznego „Gawędziarza”, który musi opowiadać nieustannie o losach, sprawach, uczuciach i doświadczeniach plemienia, bo jeśli zaprzestanie tego procederu skaże wszystkich na zapomnienie, czyli ich po prostu uśmierci. Zupełnie jak w „Biegunach” Olgi Tokarczuk, z ta różnicą, że u Llosy mówienie, a u Tokarczuk chodzenie stanowią o kwestii istnienia albo jego braku.
Nagrodę Nike dostał w 2010 roku w Polsce Tadeusz Słobodzianek za genialny zupełnie i fascynujący dramat „Nasza klasa”, który ku rozczarowaniu wielu, którzy zresztą i tak niczego nie czytają, nie jest tekstem o portalu internetowym, posiadającym identyczną nazwę. Jest to szokujący, wstrząsający i poruszający obraz relacji polsko- innych, który zadziwia klarownością przy totalnym skomplikowaniu i wielowymiarowym opisie przedstawionych spraw. Wszystko zaczyna się gdzieś w okolicach roku 1925 i toczy przez okres Polski międzywojennej, wojnę i czas tuż powojenny. Wszystko w tym dramacie jest: miłość, zdrada, kłamstwo, oddanie, podłość, wspaniałość, śmierć, pogarda i wspaniałomyślność – a do tego cała akcja, tego relatywnie bardzo krótkiego dramatu, jest wynikiem spotkań uczniów jednej klasy skazanej na uczestnictwo w bardzo „dynamicznym” fragmencie historii.
Nagrodę Dziennikarza Roku 2010 dostał natomiast w Warszawie Artur Domosławski za biografię Ryszarda Kapuścińskiego zatytułowaną „Kapuściński non-fiction”- jedną z najlepszych biografii, jakie w ogóle się ostatnio ukazały, a było ich przecież całkiem sporo, bo od książek o Jędrusik i Osieckiej przez Majakowskiego, Wierę Gran, Żuławskiego po książki o Kosińskim, Dymszy i wielu innych znanych postaciach.
W książce o Kapuścińskim zachwyca niesamowita umiejętność szkicowania portretu dziennikarza i reportażysty w kontekście polsko-afrykańsko-południowo amerykańsko-radzieckim i jeszcze paru innych. Jest czymś kompletnie obezwładniającym przy lekturze tej biografii, iż zdajemy sobie sprawę, że cała pasja i nieomalże mistyczne oddanie Kapuścińskiego sprawie Afryki nijak się przekłada na elementarną choćby znajomość tego kontynentu i jego spraw przez współczesny świat.
Poza tymi wydarzeniami wywołanymi przez rozmaite nagrody, mieliśmy rzecz jasna w 2010 mnóstwo literackiego zawirowania, niekoniecznie jakoś specjalnie nagradzanego.
Pojawiło się polskie wydanie „When God Looked the other Way” Wiesława Adamczyka ze wstępem Normana Daviesa. Jest to jedna z tych opowieści, które potwierdzają wyjątkowość pokolenia, które zostało wychowane w XX leciu międzywojennym, a którego dokonania i niezwykła wiara w takie wartości jak ojczyzna, wolność, patriotyzm są czymś absolutnie wyjątkowym, tak zresztą jak wyjątkowe było misterium iniquitatis, którego musieli być uczestnikami.
Inne, sensacyjne w dosłownym tego słowa znaczeniu wydarzenie, to publikacja bestsellerowej trylogii „Millenium” Szweda Stiega Larsona, która wprawdzie jest konstrukcją sensacyjną, ale dreszcze człowieka przechodzą raczej tam, gdzie opisywane są działania państwa jako instytucji, niż tam gdzie pada jakiś trup. Sfilmowanie cyklu nie przerwało w żaden sposób popularności tekstu drukowanego, tak zresztą jak stało się to z cyklem czterech powieści o „dobrych wampirach” chodzących do szkoły i kochających się na zabój w super popularnej tetralogii autorstwa Stephenie Meyer.
Tych spraw i wydarzeń literackich było rzecz jasna znacznie więcej, bo i nowa powieść Murakamiego, która wprost nawiązuje do kultowej i pomnikowej już książki Orwella 1984, czy szalenie popularna i oczekiwana pod koniec roku 2010 biografia Jerzego Kosińskiego autorstwa Janusza Głowackiego, którą śmiało by można zrecenzować jako tekst o Głowackim z Kosińskim w tle.
Zobaczymy, co zostanie nagrodzone w 2011, ale wydaje się, że nie będziemy mieli powodów do narzekania na brak tematów do rozmowy.
Zbyszek Kruczalak