----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

20 stycznia 2011

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Do szkół powróciła „chwila ciszy”, czyli kilkunastosekundowa, poranna przerwa przed zajęciami w szkołach publicznych. Każdy może ją wykorzystać jak chce – na krótką modlitwę, wyglądanie przez okno, ocenę fryzury koleżanki z trzeciej ławki, czy nawet krótką drzemkę.

Oczywiście kilkanaście sekund to za mało, więc większość dzieci i młodzieży po prostu mruży na chwilę oczy, przestaje się odzywać i sprawia wrażenie osoby zamyślonej.

Sam pomysł uważam za dobry. Nie widzę w chwili milczenia i zamyślenia nic zdrożnego. Z czasem być może dzieci nauczą się ją jakoś wykorzystywać. Na pewno nikomu ona nie szkodzi. Z jednym wyjątkiem –Roberta Shermana.

Nie byłoby w ogóle zamieszania wokół „chwili ciszy” gdyby nie on. Właściwie połowa miejsca w wiadomościach dotyczących kolejnych spraw sądowych, odwołań, skarg w tej sprawie była jemu poświęcona. Wie jak się zareklamować, wie jak spopularyzować swą stronę internetową i prowadzone przez siebie maleńkie biuro podróży. To dzięki niemu szkoły boją się kilkunastu sekund ciszy, tańczą wokół uczniów i rodziców próbując nie urazić przypadkowo niczyich uczuć i za wszelką cenę zachować tzw. poprawność polityczną. Dyrektorzy szkół ze strachem budzą się w środku nocy, bo przyśniło im się, że jeden z uczniów po powrocie z lekcji do domu zakomunikował, iż kazano mu się pomodlić. Więc słowo modlitwa w ogóle nie występuje i podsuwa się dzieciom wszelkie pomysły na spożytkowanie tych kilkunastu sekund pod warunkiem, by nie miały przypadkiem czegoś wspólnego z religią.

Sherman już dziesięć lat temu uznany został największym ateistą i liberałem w kraju i być może jego historii, choć sam siebie nazywa obrońcą praw obywatelskich i społecznikiem. Ma na swym koncie rekordową liczbę skarg i odwołań sądowych. Wszystkie są sprzeciwem wobec ustaw i decyzji, które według niego naruszają zasadę rozdziału kościoła od państwa. W większości przypadków pozwy zostały odrzucone, kilka razy na przestrzeni ostatnich 20 lat udało mu się wygrać. Ich przypomnienie zajęłoby zbyt dużo miejsca, zresztą nie warto. Za chwilę jednak podam tylko kilka przykładów oprócz wspomnianej „chwili ciszy”, którą uznał za zamaskowaną próbę wprowadzenia religii do klas i wykorzystując swą córkę w wieku szkolnym złożył odpowiednią skargę w sądzie.

Swą karierę, bo tak to należy nazwać, zaczął od miasteczka Zion. Domagał się, by władze usunęły ze miejskiej pieczęci symbol krzyża. W Hickory Hills doprowadził do zrezygnowania z modlitwy przed posiłkiem w tamtejszym przedszkolu. Aresztowano go, gdy zbyt natarczywie protestował przeciw zmianie nazwy odcinka autostrady Calumet na Bishop Ford, mającej uczcić pamięć zmarłego przywódcy chrześcijańskiego kościoła murzyńskiego z południa Chicago. W Buffalo Grove, gdzie mieszka, przez lata walczył z władzami miasta, które pozwoliły, by tamtejszy Jewish Community Center od czasu do czasu korzystał z terenu przylegającego do niego parku miejskiego.

Kilka lat temu został aresztowany za pobicie nieletniego syna. O sprawie było głośno, bo na rozprawie pojawili się dziennikarze do tej pory przedstawiający jego stronę w sporach z władzami i kościołami. Stracił w związku z tym sponsorów, musiał zlikwidować swą autorską audycję radiową oraz poważnie ograniczyć działania biznesowe. Przy okazji wspomnę, że miałem okazję poznać Shermana, gdyż audycja nadawana była z budynku, w którym tez pracowałem, więc nie jest mi to osoba obca.

Tak to kręci się od lat. Jeden człowiek, uznający się za osobę prześladowaną przez katolików, Żydów, polityków, nauczycieli, policję i media co chwila przypomina o sobie kolejnym pozwem. Gdy Shermanem przestaje się interesować świat znajduje on najmniejszy choćby powód, by zaistnieć w telewizji, radiu i prasie. Ze 100 % pewnością można przewidzieć czego kolejny protest będzie dotyczył.

W ubiegłym roku na przykład sprzeciwił się pomocy finansowej, jakiej stan udzielił niewielkiej społeczności w południowo-zachodniej części Illinois. Ponad sto lat temu mieszkańcy postawili tam na wierzchołku najwyższego wzniesienia w okolicy wielki krzyż. Za własne pieniądze uzyskane ze sprzedaży trzody chlewnej. Zgodnie ze swymi wierzeniami i w podzięce za dary. Z czasem miejsce stało się znane, zaczęli tam pielgrzymować mieszkańcy innych stanów, a sam krzyż wpisany został na listę największych atrakcji Illinois. Nadgryzł go ząb czasu, zaczęły z niego odpadać zdobienia, groziło mu zawalenie. Zebrano większość funduszy na remont, o resztę poproszono władze stanu, które przyznały 10 tysięcy dolarów. Suma symboliczna. Dwa dni później Sherman już był w sądzie z odpowiednim pozwem. Według niego było to naruszenie zasady rozdziału kościoła od państwa.

Jeden człowiek, a ile może i ile potrafi!

Szkoda, że nie wykorzystuje swych umiejętności i energii bardziej konstruktywnie. Gdyby miał nieco inny charakter lub postanowił zamiast z kościołem powalczyć nieco z politykami, zbyt wysokimi podatkami, bezdomnością lub głodem na świecie, mógłby zebrać setki tysięcy głosów w czasie wyborów na każde stanowisko. Jeśli nie interesowałyby go urzędy to mógłby po prostu uczynić coś dobrego. Niestety, jest nietypowym aktywistą, o którym jest bardzo głośno i z czego nic nie wynika.

Na koniec jeszcze jedno...zaczynają uciekać, a przynajmniej zastanawiać się nad ucieczką. Chodzi o biznesy w Illinois, którym nie podobają się podwyższone podatki. Może Indiana i Wisconsin nie skorzystają, ale Floryda chyba tak. Nie pobiera ona żadnych indywidualnych podatków od dochodu, a od biznesów tylko 5.5%. Illinois po podwyżce zabiera nam 5% dochodu, a firmom 7.3%. Różnica spora, zwłaszcza dla sieci posiadającej ponad 1,000 punktów na terenie kraju i podnoszącej te liczbę każdego roku. Chodzi o popularną sieć sklepów z błyskawicznymi kanapkami „Jimmy John`s”.

Właściciel, Jimmy John Liautaud, uważa, że jego korporacja poradziłaby sobie z nowymi podatkami, ale nie ma na to ochoty. Za przenosinami na Florydę przemawia również zakup przez niego w czerwcu domu w Key Largo za ponad $4 mln. Pomysł zaprezentuje radzie dyrektorów firmy, którzy wkrótce podejmą w tej sprawie decyzję. Ponieważ nie ma się tu nad czym zastanawiać, podejrzewam, że pierwsze przenosiny wczesną wiosną. Potem będą następni.

Miłego weekendu.

Rafal Jurak

rafal@infolinia.com

 

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor