Chicago ma już najwyższe podatki od sprzedaży, najdroższą benzynę oraz od niedawna najbardziej kosztowne parkometry. Po raz pierwszy w historii mamy też największe korki na ulicach i autostradach, w związku z czym znaleźliśmy się automatycznie w grupie najbardziej zestresowanych mieszkańców kraju.
Mieszkańcy naszej aglomeracji dojeżdżający codziennie do pracy marnują więcej czasu i pieniędzy, niż kierowcy niemal każdego innego rejonu w Stanach Zjednoczonych – wynika z opublikowanych w czwartek badań. Korki drogowe zajmują tu średnio 70 dodatkowych godzin rocznie, czyli prawie 3 pełne dni, co daje nam pierwsze miejsce w kraju razem z Washington, DC.
Po raz pierwszy wyprzedziliśmy pod tym względem Los Angeles, które przez lata określane było mianem „królestwa korków drogowych”. Tym razem ze swymi 63 godzinami znalazło się daleko za Chicago w przeszłości okupujące drugą lub trzecią pozycję na liście.
Wyniki pochodzą z badania przeprowadzonego w 2010 r. przez powszechnie szanowany Texas Transportation Institute, który przeanalizował dane z 439 amerykańskich miast. Średnia długość czasu spędzanego w korkach drogowych dla całego kraju wynosi 34 godziny. W Chicago, jak widzimy, jest ponad dwa razy wyższa.
Badania wykazały też, że koszt przesiadywania godzinami w prawie nieruchomym samochodzie wynosi w Chicago i okolicach ok. $1,738 rocznie (średnia krajowa to $808). Jest to koszt dodatkowego paliwa i czasu.
W analizowanym 2009 roku w, skali kraju, zatłoczenie amerykańskich dróg kosztowało ponad 115 miliardów dolarów. Pojazdy uwięzione w korkach drogowych spaliły 3900000000 galonów paliwa (3,9 mld) - równowartość 130 dni przepływu ropy w rurociągu na Alasce.
Texas Transportation Institute prowadzi takie badania od 1984 r. Porównywane są one z badaniami poziomu agresji i samopoczucia kierowców prowadzonymi przez Foundation for Traffic Safety. Wyniki nie są zaskoczeniem. Okazuje się, że im dłuższy czas spędzony bezczynnie w korkach, tym wyższy jest poziom agresji, w związku z czym wzrasta liczba niebezpiecznych zachowań i incydentów na drodze.
„Powolny lub wręcz nieodczuwalny ruch na drodze to typowa sytuacja, w której gwałtownie wzrasta agresja osób prowadzących pojazdy” – przeczytać można w raporcie.
Zarówno w Chicago, jak i Waszyngtonie – miastach zajmujących w tym roku pierwszą pozycję na liście korków – liczba osób odczuwających niepohamowaną złość i agresję w stosunku do innych użytkowników drogi wzrosła z ok. 22 proc. do ponad 35 proc.
Pocieszeniem może być teoria mówiąca, iż największe korki tworzą się na drogach miast, które najlepiej radzą sobie z recesją. Los Angeles wydaje się potwierdzać tę teorię – spadając na dalszą pozycję na liście w czasie największego kryzysu w historii stanu. Waszyngton, D.C. z kolei uplasował się na pierwszej, a od kilkunastu miesięcy wiadomo, że jest jednym z miast najszybciej wychodzących z finansowej zapaści. Niektórzy zastanawiają się w związku z tym, co w czołówce robi Chicago?
Badania ruchu drogowego prowadzone od ponad 25 lat są coraz dokładniejsze. Ostatnie, jak twierdzą autorzy, są bardzo precyzyjne i znacznie przewyższają dane z minionych lat.
We wcześniejszych obliczeniach wykorzystywano dane dostarczane przez poszczególne stany. Tym razem też z nich skorzystano, jednak głównym źródłem informacji były ponad 3 miliony czujników umieszczonych w ciężarówkach, taksówkach, samochodach dostawczych i pojazdach miejskich.
Wykorzystano też posiadaczy telofonów iPhone instalujących aplikacje informujące o ruchu drogowym. Urządzenia te anonimowo donosiły o miejscu i prędkości poruszania się właściciela telefonu.
RJ