----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

27 stycznia 2011

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Pozostaje jednak pytanie: Co to znaczy być rezydentem miasta?

Okazuje się, że osoba urodzona np. w Kansas, która następnie spędziła kilkadziesiąt lat poza granicami kraju, ale w pewnym momencie przeniosła się do Chicago i tu zameldowała, może starać się już rok później o stanowisko burmistrza. Z drugiej strony urodzony tu polityk, wybrany do Kongresu USA, który dwa lata spędził na prośbę prezydenta w Waszyngtonie może mieć z tym poważne problemy.

Sąd Najwyższy przywrócił w czwartek prawo udziału w wyborach Rahmowi Emanuelowi, unieważniając decyzję sądu niższej instancji, który 22 stycznia nakazał zdjęcie jego nazwiska z kart do głosowania. Polityk może więc kontynuować swą kampanię, a osoby planujące oddanie na niego głosu mogą spać spokojnie.

Nie wszystko jednak jest jasne i dokładnie nie wiadomo, jak doszło do takiego zamieszania oraz, czy jest to już koniec. Dla Emanuela kłopoty się skończyły, czy dla przyszłych kandydatów też?

Wcześniejsza decyzja stanowego sądu apelacyjnego, który wprawdzie nie miał ostatecznego słowa w tej sprawie, doprowadziła do chwilowego usunięcia nazwiska Rahma Emanuela z kart do głosowania. Dla cieszącego się największym poparciem wśród wyborców Rahma Emanuela był to poważny cios. Przyznanie racji politycznym przeciwnikom wnoszącym sprawę do sądu zaskoczyło nie tylko jego, ale również prawie połowę zdecydowanych na udzielenie mu poparcia wyborców w Chicago.

Gdyby historia Ameryki potoczyła się inaczej i Abraham Lincoln po wypełnieniu drugiej kadencji na stanowisku prezydenta postanowił powrócić do swego rodzinnego miasta w Illinois i objąć urząd burmistrza, mógłby to uczynić? Według sądu apelacyjnego – absolutnie nie. Musiałby przez rok mieszkać w Springfield po powrocie ze stolicy. Musiałby to też odpowiednio udowodnić.

Prawo stanowe regulujące wybory municypalne napisane zostało w 1818 r. w momencie powstawania Illinois. Co ciekawe, nie różni się znacząco od praw regulujących te sprawy w innych rejonach. To raczej jego interpretacja przez rodzimy sąd była zaskoczeniem.

Sprawia ona, że bardzo wielu polityków pracujących w stolicy lub poza granicami kraju może mieć problemy po powrocie. Na przykład Sekretarz Edukacji, Arne Duncan, który zarządzał kiedyś chicagowskimi szkołami, oraz Bill Daley, który zastąpił kilka tygodni temu Emanuela u boku prezydenta.

Prawa różne są dla każdego stanu. W Nowym Jorku kandydat musi mieszkać w mieście w dniu wyborów. W innych rejonach pięć lat przed nimi. W Chicago rok.

Sąd Apelacyjny uznał, że kandydat musi fizycznie tu przebywać przez 12 miesięcy, niezależnie jaki jest powód jego nieobecności i co planuje w przyszłości. Prezydent Obama po powrocie do Chicago musiałby w związku z tym przez rok siedzieć w domu, zanim kwalifikowałby się do udziału w wyborach municypalnych.

Wprawdzie czwartkowa, ostateczna decyzja stanowego Sądu Najwyższego załatwia sprawę, ale tylko w przypadku jednego kandydata – Emanuela. Każdy inny w przypadku podobnych zastrzeżeń musiałby czekać na decyzje kolejnych instancji.

Do tej pory nikt nie zastanawiał się nad starym prawem, ale chyba najwyższy czas, by nieco go zmienić i dostosować do zmieniającego się świata i bardziej mobilnych mieszkańców – twierdzą obserwujący sprawę prawnicy, w większości wykładowcy chicagowskich uczelni.

W przeszłości kandydat był w stanie udowodnić zamiar powrotu pozostawiając sobie prawo jazdy z chicagowskim adresem zameldowania i kartę do głosowania, a także fizyczne miejsce zamieszkania. Emanuel spełnił ten wymóg. Domu nie sprzedał, zameldowania nie zlikwidował.

Według ekspertów sąd całkowicie zignorował intencje kandydata, które każde tego typu ciało prawne powinno brać pod uwagę. Przez ostatnie 50 lat intencje grały kluczową rolę w takich sprawach, tym razem sąd po prostu je zignorował.

Edward Foley, profesor prawa w Ohio State University uważa, ze w przypadku wątpliwości należy skłaniać się ku woli większości.

“Jeśli pojawiają się wątpliwości w zrozumieniu przepisu, interpretujemy go tak, by to wyborcy zadecydowali później” – mówi Foley.

Zarówno municypalne jak i stanowe prawo wyborcze pozostawiają wiele pytań bez odpowiedzi. Na przykład miasto uważa, że osoba odbywająca służbę wojskową nie może być zdyskwalifikowana w wyborach. Mówi też, że nie traci się rezydencji wykonując” pracę na rzecz rządu USA”.

Prawo nie określa ile dni spośród wspomnianych 12 miesięcy osoba taka musi spędzić w mieście, nie wymienia tez zajęć, które można by uznać za “pracę na rzecz rządu”. Eksperci uważają jednak, że wykonywane przez Rahma Emanuela zajęcie w pełni się do tego kwalifikuje.

Prawo Illinois stoi w sprzeczności z prawem federalnym pozwalającym kandydatowi startować w wyborach do Kongresu bez udowadniania rezydencji. Tak było w 2004 r. gdy mieszkaniec  Maryland, Alan Keys, został wystawiony w wyborach przeciw Barackowi Obamie po odpadnięciu pierwszego kandydata.

„Keys spędził wtedy w Chicago kilkanaście minut, zmieniając samoloty na O`Hare” – przypomina Kent Redfield, emerytowany profesor z University of Illinois w Springfield.

Decyzja stanowego Sądu Najwyższego jest bardzo ważna dla prawa wyborczego w Illinois, choć sprawy na zawsze nie rozwiązuje. Zmiana przepisów ustanowionych w 1818 r. jest według wszystkich konieczna.

RJ

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor