Już w sierpniu ubiegłego roku synoptycy ostrzegali, że zima będzie sroga. Długoterminowe przepowiednie dla środkowego-zachodu okazały się trafne i na Chicago spadła w środę prawie rekordowa ilość śniegu. Temperatury też mamy nieco poniżej średniej, więc powinniśmy poważnie potraktować pozostałe ostrzeżenia. Między innymi informację, iż wiosna przyjdzie w tym roku późno, mimo, że świstak stwierdził kilka dni temu inaczej.
Od roku 1979 każdy kolejny burmistrz dużo uwagi poświęcał usuwaniu śniegu z ulic. Właśnie wtedy unieruchomione kolejną zimową burzą miasto pozbawiło urzędu burmistrza Michaela Bilandica, wykazując swą dezaprobatę w następnych wyborach. Pomiędzy 12, a 14 stycznia 1979 r. spadło prawie 19 cali śniegu, który były dodatkiem do ponad 10 calowych, noworocznych opadów. Nie była to jednak rekordowa burza w historii.
Na pierwszym miejscu jest wciąż rok 1967, gdy w ciągu kilku godzin na miasto spadło ponad 23 cale białego puchu. Kolejny był 1999 r. z 21.3 calami śniegu. Środowe opady zajęły trzecią pozycję w rankingu (20.3 cala), a rok 1979 znalazł się „dopiero” na 4 miejscu.
Rok 1979 był jednak rekordowy pod względem całkowitych opadów zimowych. Pługi praktycznie nie zjeżdżały przez prawie miesiąc z ulic, a sezon zakończył się wynikiem 80.6 cali śniegu. Dla porównania, średnia dla naszego rejonu wynosi 38 cali rocznie.
Niedawna burza śnieżna mimo, że dotkliwa, to nie przyniosła żadnych politycznych zawirowań. Miasto było dobrze przygotowane, a sytuacje podobne do uwięzionych na Lake Shore Drive kierowców trudne były do przewidzenia. Służby od razu pośpieszyły z pomocą i choć kilka osób planuje złożenie skargi w sądzie, to szanse na otrzymanie odszkodowania mają niewielkie.
Mimo wszystko burmistrz Richard Daley wyraził swą dezaprobatę podczas czwartkowej konferencji prasowej. Według niego sytuacja na Lake Shore nie powinna była mieć miejsca, a Chicago stać na więcej. Ogólnokrajowe służby też zwróciły uwagę na to wydarzenie nieco zaniżając końcową ocenę wydaną władzom za akcję usuwania śniegu. Wciąż jednak jest ona wysoka w porównaniu do wielu innych miast.
Parkingi, niewielkie uliczki, czy alejki za domami wciąż jeszcze pokryte są grubą warstwą śniegu. Jednak praktycznie wszystkie ulice były przejezdne i bezpieczne już 24 godziny po burzy. Nikogo to nie dziwi, a burmistrzowie innych miast położonych na północy kraju już planują wysłanie swoich pracowników na szkolenie do Chicago.
„Wystawiłbym swoich kierowców przeciwko każdemu w Północnej Ameryce – mówił w ubiegłym roku Bobby Richardson, odpowiedzialny z ekipę zajmującą się usuwaniem śniegu z chicagowskich ulic – 10 cali śniegu, stopa? To dla nas nic. Nic!”.
Przechwala się, ale ma ku temu podstawy. Jak widać nawet 20 cali nie jest wyzwaniem ponad ich siły.
Opublikowany w 2010 r. przez Illinois Policy Institute raport przyznaje chicagowskim kierowcom pługów śnieżnych najwyższą możliwą ocenę – „A”, zwłaszcza za utrzymywanie w należytym porządku głównych arterii komunikacyjnych miasta. Pozostałe, boczne ulice, uprzątane są w drugiej kolejności, jednak i tu pojawiła się wysoka ocena , bo „B+”.
Intensywne opady śniegu np. w Waszyngtonie na kilka dni praktycznie paraliżują miasto. Rozwiązanie podobnego problemu w Chicago zajmuje kilkanaście godzin.
Pamiętać jednak należy, że burza nie pojawiła się tylko w Chicago. Obszar dotknięty opadami był wielki. Uwięzionych na ulicy przez noc kierowców można było spotkać w wielu rejonach stanu, choćby w pobliżu lotniska Executive w Wheeling, gdzie kilkadziesiąt pojazdów przez kilkanaście godzin nie mogło wydostać się z Palatine Rd.
W czwartek gubernator Pat Quinn podziękował pracownikom stanowym, którzy pracowali nad uprzątnięciem autostrad i dróg stanowych. Dzień wcześniej władze Illinois poprosiły o pomoc ponad 500 członków National Guard.
Pogoda na kilkanaście godzin praktycznie unieruchomiła samoloty na obydwu chicagowskich lotniskach. Tylko w czwartek odwołano ponad 1,000 lotów.
Na dwa dni – środę i czwartek – zamknięto szkoły publiczne, które ostatni raz zrobiły to samo w styczniu 1999 r.
Policja stanowa prowadzi dochodzenie w sprawie kilkunastu przypadków śmiertelnych, jakie miały miejsce w nocy ze środy na czwartek. Sześć powiązano już z pogodą i opadami śniegu oraz niską temperaturą. W pozostałych wyniki śledztwa znane będą w poniedziałek.
Nie był to ostatni śnieg tego sezonu. Mamy nadzieję, że kolejne opady nie będą juz tak intensywne. Zima trwa i na razie nic nie zapowiada jej końca. Meteorologowie wręcz przekonani są, że wiosna w tym roku przyjdzie nieco później.
RJ