----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

10 lutego 2011

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Wciąż mamy nadzieję, że ubiegnie nas Kalifornia, jednak muszę rozczarować, szanse na to są niewielkie. Wystarczy popatrzeć na pracę naszej nowej legislatury. Zresztą nawet drugie miejsce w tej kategorii nie powinno nas cieszyć. Polityków może pocieszać fakt, że są stany zarządzane jeszcze gorzej, dla nas byłaby to niewielka pociecha.

Nowo wybrani politycy zostali zaprzysiężeni niecały miesiąc temu. Od początku zabrali się ostro do pracy. Do tej pory senatorowie zgłosili ponad 150 różnego rodzaju projektów i uchwał. W tym samym czasie członkowie Izby Reprezentantów próbując chyba pobić jakiś rekord zgłosili trudną do wyobrażenia liczbę ponad 1,150 uchwał i propozycji zmiany prawa. W niecałe 30 dni. Właściwie liczbę tę można sobie łatwo wyobrazić, trudno tylko zrozumieć jak oni to zrobili.

Dane te zmieniają się każdego dnia, więc zainteresowane osoby mogą zajrzeć na oficjalną stronę naszego stanu, gdzie wszystko jest skrzętnie odnotowywane. Zapewniam jednak, że jest to wyjątkowo nudna lektura i lepiej skorzystać z cotygodniowych podsumowań publikowanych w Springfield lub, jak ja to uczyniłem, do opracowań agencji prasowej Illinois.

Tak wielka liczba pomysłów i propozycji powinna nas cieszyć, prawda?

Okazuje się, że niekoniecznie, gdyż prawie żadne nie dotyczą spraw dla stanu najważniejszych – deficytu budżetowego, czy bezrobocia. Te które dotyczą, też by nam się nie spodobały.

Illinois w ubiegłym roku miało największy po Kalifornii deficyt w kraju. Brakowało nam w kasie około 13 miliardów. W tym roku sięgnie on 15 miliardów. Dzięki niedawnej, rekordowej podwyżce podatku dochodowego za rok spadnie on do ok. 9 miliardów, po czym prawdopodobnie znów zacznie rosnąć. Wydawałoby się, że wybrani przez nas w listopadowym głosowaniu politycy powinni nie robić nic innego, jak tylko zastanawiać się nad przyszłością ekonomiczną powierzonego im stanu. Są jednak zbyt zajęci innymi sprawami, o czym donosiła prasa w ubiegłym tygodniu.

90 proc. zgłoszonych ustaw i poprawek nie ma żadnego znaczenia. Większość z nich odrzucona zostanie po pierwszym czytaniu, pozostałe, nawet jeśli pokonają szczebel drabiny legislacyjnej, nie będą miały najmniejszego wpływu na funkcjonowanie Illinois, ani tym bardziej stan naszych portfeli.

Ponad połowa to poprawki językowe w istniejących ustawach. Zmiana wyrazu, przesunięcie przecinka, usunięcie niepotrzebnego zdania. Głównie chodzi o zgłoszenie czegokolwiek w wyznaczonym przez komisje robocze czasie. Nieważne, co jest zgłaszane, ważne, by się wykazać. Wśród pozostałych propozycji zdecydowana większość to uchwały coś upamiętniające, komuś gratulujące lub o czymś przypominające.

Na 150 zaproponowanych w Senacie stanowym ustaw aż 25 to upamiętnienie zmarłej  osoby, najczęściej byłego polityka lub działacza. Ponad 20 to oficjalne gratulacje. Reszta to wspomniane wcześniej poprawki do istniejących już dokumentów.

Jedna, zgłoszona przez prezydenta senatu, Johna Cullertona, dotyczy problemów budżetowych. Namawia on do ponownego podniesienia podatku nakładanego na papierosy. Żaden z senatorów nie zaproponował oszczędności, czy likwidacji niepotrzebnych, kosztownych programów stanowych.

W Izbie Reprezentantów 39 uchwały to rezolucje. Jedna z nich dotyczy uczczenia 100-lecia chłopięcego turnieju koszykówki w jednym z liceów powiatu McLean. By ktoś przypadkiem nie podejrzewał, że to wyłącznie demokraci zajmują się tak ważnymi dla nas obecnie sprawami donoszę, iż ta konkretna propozycja należy do republikanina Dana Brady.

Stan Illinois dusi się. W tym czasie nasi przedstawiciele w Springfield proponują obowiązkowe kaski dla narciarzy, o czym pisaliśmy w ubiegłym tygodniu, czy nakrycia głowy dla motocyklistów. Cztery propozycje dotyczą wprowadzenia nowych wzorów tablic rejestracyjnych (oczywiście cos upamiętniających). Ponieważ bezrobocie w naszym stanie wciąż przekracza 9% legislatorzy zajęli się tym problemem. Nie, nie wiedzą jak tworzyć nowe miejsca pracy. Nie mają też pojęcia, jakich narzędzi użyć, by inni takie miejsca tworzyli. Przeglądnęli statystyki i doszli do wniosku, że największe bezrobocie panuje wśród mniejszości rasowych i kobiet. W związku z tym zaproponowali utworzenie nowego departamentu w administracji, który zajmowałby się pilnowaniem, by nieliczne, pojawiające się na rynku miejsca pracy trafiały właśnie do mniejszości i kobiet. Taki departament oczywiście kosztuje. Trzeba wynająć biura, zatrudnić ludzi, wyznaczyć budżet. Pożytek z tego żaden, a wydatki jeszcze większe.

Problemy z edukacją? Nasi bohaterowie ze Springfield chcą nowego, stanowego  departamentu szkolnictwa, który wziąłby pod swoje skrzydła dotychczas istniejące organizacje: Illinois State Board of Education, Board of Higher Education oraz Community College Board. Chodzi o to, by ludzie odpowiedzialni za kształcenie dzieci i młodzieży na różnych poziomach rozmawiali ze sobą częściej, niż tylko przy okazji konferencji naukowych. Stąd pomysł na ciało nadrzędne. Teraz trzeba wynająć biura, zatrudnić ludzi, wyznaczyć budżet.... Pożytek z tego będzie pewnie zerowy.

Podobno gubernator podpisał niedawno poprawkę do jednej z istniejących ustaw, zabraniającą kierowcom autobusów szkolnych słuchania radia w pracy. Nie szukałem, więc nie wiem, czy to przypadkiem nie jest żart. Podejrzewam jednak, że nie.

Jeśli ktoś miał nadzieję, że nowe zgromadzenie stanu Illinois będzie w stanie rozwiązać nawarstwiające się problemy powinien poważnie pomyśleć o przenosinach do Kalifornii. Tam co najmniej połowa ustaw zaproponowanych przez nowych legislatorów dotyczy kryzysu finansowego. Lepiej lub gorzej, ale próbują z nim walczyć.

U nas nie mają czasu i chęci. Zbyt zajęci innymi sprawami, nie posiadający elementarnej wiedzy na tematy ekonomiczne doprowadzą stan na skraj bankructwa. Jestem o tym przekonany.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com

 

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor