Organizacja American Civil Liberties Union uważa, że w Chicago łamane są prawa gwarantowane przez Pierwszą Poprawkę do Konstytucji USA. Chodzi o zbyt rozbudowany i w niewystarczającym stopniu kontrolowany system ulicznego nadzoru wideo.
W ramach ochrony prywatności mieszkańców Chicago organizacja ta domaga się natychmiastowego zaprzestania rozbudowy wspomnianej sieci i wprowadzenia mechanizmów kontroli użytkowników kamer.
W opublikowanym we wtorek raporcie napisano, iż Chicago jest najbardziej obserwowanym miastem w kraju i dalsza rozbudowa systemu narusza postanowienia 1. Poprawki do Konstytucji.
W tej chwili na ulicach miasta działa 1,260 kamer znajdujących się w rękach policji, 4,500 w szkołach, 1,800 na stacjach kolejowych i autobusowych, 1,000 na lotnisku O`Hare. Kolejne kilka tysięcy to urządzenia zainstalowane na terenie prywatnych biznesów, które również włączone są do systemu oraz w miejskich, stanowych i powiatowych biurach. UCLA zwraca też uwagę na kamery zainstalowane na praktycznie wszystkich wysokościowcach w centrum oraz setki obserwujące tereny parków, skwerów i Navy Pier.
Według tej organizacji kamery uliczne nie tylko nadzorują bezpieczeństwo mieszkańców i pomagają w pracy policji, ale w wielu przypadkach mogą posłużyć do nieuzasadnionej kontroli. Pomagać mają w tym następujące funkcje:
-kamery mogą przybliżać obraz, przesuwać go poziomo i pionowo
-wyposażone są w program identyfikacji twarzy, pozwalający na wyszukanie konkretnej osoby
-posiadają funkcję automatycznego śledzenia osoby (automatic tracking), który pozwala na utrzymywanie ciągłego obrazu osoby pojawiającej się i znikającej z zasięgu poszczególnych obiektywów
W celu ochrony prywatności mieszkańców ACLU chce, by miasto wprowadziło kilka zabezpieczeń. Do najważniejszych należy zakaz używania funkcji zbliżania i przesuwania obrazu bez uzasadnionej przyczyny (np. policyjnego lub prokuratorskiego nakazu).
„Sieć w Chicago narusza wolność obywateli i anonimowość w miejscach publicznych – czytamy w oświadczeniu American Civil Liberties Union – Każdy z nas zastanawiać sie będzie, czy rząd obserwuje i odnotowuje nasze wejście do gabinetu psychiatrycznego, kliniki in-vitro, na spotkanie polityczne, występ teatralny, czy wejście do księgarni”.
Chicagowski system powstał ponad 10 lat temu i w krótkim czasie uznany został przez departament Homeland Security za najbardziej rozbudowany w USA. Policja chicagowska chwali kamery, a burmistrz Richard Daley wezwał nawet, by pojawiły się one na każdym skrzyżowaniu miasta, co miałoby pomóc w walce z przestępczością.
Oficjalne dane mówią, że system przyczynił się w ciągu ostatniej dekady do ponad 4,000 aresztowań, co, niestety, według innych źródeł stanowi zaledwie 1 procent wszystkich dokonanych przestępstw na terenie Chicago.
W odpowiedzi na raport władze poinformowały, że system jest niezbędny w pracy policji, a jego praca jest nieustannie monitorowana.
„Kamery pomagają policji i oszczędzają pieniądze podatników – mówił Jose Santiago, dyrektor wykonawczy Chicago"s Office of Emergency Management and Communications – Uwalniają zasoby departamentu i pozwalają na zwiększenie ochrony w innych obszarach, nie objętych pracą kamer”.
Santiago dodał, że wszystkie filmy zapisane w systemie są z niego usuwane po dwóch latach.
Władze miejskie nie informują ile dokładnie urządzeń tego typu działa na terenie Chicago. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że w sumie jest ich ponad 10,000, a ich liczba systematycznie rośnie.
„Powiększająca się sieć kamer w Chicago w połączeniu z innymi formami rządowego nadzoru wkrótce zamienią nasze życie w otwartą księgę, do której dostęp będą miały wszystkie agencje – czytamy w raporcie UCLA – Sieć ta osłabia i zniechęca do zgodnego z prawem publicznego wyrażania opinii, np. udziału w demonstracjach politycznych gwarantowanych przez Pierwszą Poprawkę”.
Organizacja dodaje, że miasto odmówiło przekazania informacji na temat sieci, włączając w to dokładną liczbę kamer, pokazanie od środka pracy centrów nadzoru, czy przekazanie danych statystycznych dotyczących przestępczości i kosztów utrzymania kamer.
Według raportu koszty są ogromne. Pobliskie Cicero zapłaciło $580 tysięcy za 30 kamer na swoich ulicach. Biorąc pod uwagę 10,000 sztuk w Chicago obciążenie dla podatnika jest ogromne i niekoniecznie uzasadnione troską o bezpieczeństwo. Według UCLA pieniądze te mogłyby być lepiej wykorzystane, na przykład na zatrudnienie dodatkowych policjantów. Dotychczasowe badania z różnych miast nie udowodniły bowiem jak dotąd w sposób bezsprzeczny wpływu kamer na poprawę bezpieczeństwa na ulicach.
Oprócz tego organizacja zaleca regularne kontrole, wprowadzenie zasad i regulacji, ustalenie kto dopuszczony jest do przeglądania zdjęć z sieci i poinformowanie o dotychczasowych nadużyciach. W innych miastach wielokrotnie zdarzało się, że męscy operatorzy sieci wykorzystywali kamery miejskie do podglądania lub kontrolowania kobiet. Niemożliwe jest więc, by w Chicago nie miało to w ciągu ostatnich 10 lat miejsca.
Niektórzy kandydaci na urząd burmistrza zgadzają się, że kamery mogą być skuteczne w przeciwdziałaniu przestępczości, ale jednocześnie należy zapewnić obywatelom spokój i anonimowość, jeśli miasto decyduje się na ich rozbudowę. Wszyscy zgadzają się, że potrzebna jest większa przejrzystość w korzystaniu i informowaniu o możliwościach systemu.
RJ