Już za kilka dni wybory w Chicago. Będziemy, jeśli oczywiście zechcemy i mieszkamy w tym mieście, oddawać głosy na burmistrza, aldermanów i kilku wysokich urzędników w ratuszu. Osobiście z powodu miejsca zamieszkania do wyborców chicagowskich nie należę, ale wszystkie wydarzenia w tym mieście ze względu na wykonywany zawód oraz, a może przede wszystkim ze względu na bliskość tego miasta i jego wielki wpływ na całą aglomerację obserwuję.
Chcę, czy nie – muszę zaakceptować fakt, że prawie wszystko, co ma w Chicago miejsce nie pozostaje bez echa na bliskich przedmieściach. Jeśli podnoszone są tam podatki od sprzedaży lub nieruchomości, małe miasteczka czują się usprawiedliwione robiąc to samo. Gdy zwiększa się przestępczość, to fala zbrodni wylewa się daleko poza ustanowione granice miasta. Spadające lub rosnące ceny nieruchomości to system naczyń połączonych. Nie twierdzę, że wszystko co złe pochodzi z Chicago, małe miasteczka też potrafią doprowadzić pod wieloma względami do rozpaczy. Zdarza się, choć według ostatnich, opisywanych w tym numerze badań Census Bureau ostatnio niezbyt często, że ucieczka z przedmieść do Chicago wychodzi niektórym na dobre.
No właśnie, liczba mieszkańców Chicago spadła według statystyk o kolejne 200,000. Naukowcy, władze, działacze zastanawiają się, dlaczego...
Proponuję na kilka dni przed wyborami przypomnieć sobie kilka faktów dotyczących tego miasta. Nie tylko wyjaśnią one przyczyny masowej ucieczki mieszkańców, ale mogą posłużyć jako mini przewodnik przedwyborczy. Wszystkie informacje są powszechnie znane, nikt ich nawet nie ukrywa (co samo w sobie jest zatrważające) i mam nadzieję pomogą kilku niezdecydowanym wyborcom w podjęciu decyzji w dniu głosowania.
Zacznijmy od władz
Rada miasta składa się z 50 członków, na co dzień wykonujących funkcje aldermanów w swoich dzielnicach. Liczba wysoka w porównaniu z innymi, porównywalnymi pod względem wielkości miastami amerykańskimi, gdzie do podejmowania decyzji wystarczy od kilku do kilkunastu radnych. Przy tak wielkiej liczbie prawie niekontrolowanych aldermanów nietrudno o korupcję. Dlatego w ostatnich prawie 40 latach niemal 30 z nich zostało skazanych za różne przestępstwa ( w większości korupcyjne) i trafiło do więzienia.
Gdybyśmy dokonali porównania liczbowego z Kongresem Stanów Zjednoczonych to otrzymalibyśmy wynik 240 członków Izby Reprezentantów oskarżonych i skazanych na więzienie od 1972 roku. Wszyscy oczywiście pochodziliby z tej samej partii. Prawdopodobnie wywołałoby to zamieszki w całym kraju. W Chicago nie robi to na nikim wrażenia.
Najbardziej wpływowym politykiem w mieście jest burmistrz. Dzięki rodzinie Daley utrzymującej ten fotel z małą przerwą przez ponad pół wieku pozycja ta została mocno ugruntowana i każdy ich następca niewątpliwie na tym skorzysta. Zresztą błogosławieństwo udzielone przez odchodzącego burmistrza jest gwarantem wygranej, o czym przekonamy się niedługo. Nawiązanych przez lata znajomości i układów nie zburzą jedne wybory, więc powinniśmy mieć świadomość, że pod tym względem, niezależnie od wyniku, nic się nie zmieni. To, że połowa gabinetu obecnego prezydenta była kiedyś w sztabie wyborczym Richarda Daley nie jest przypadkowe. To, że część z nich powraca przed wyborami, by wspomóc Emanuela też nie powinno nikogo dziwić. Nie zapominajmy również, iż jego miejsce w Białym Domu zajął Wiliam Daley, brat obecnego burmistrza.
Najbardziej wpływowym politykiem na południu miasta jest alderman Ed Burke, o którym pisałem wielokrotnie więc dziś tylko kilka słów. Od 25 lat przewodniczący wpływowej komisji finansów miasta. Przejął dzielnicę w 1969 r. po swoim ojcu, który rządził nią od 1956 r. Jego żona, Anna, jest członkiem Sądu Najwyższego Illinois. Mianowana z jego rekomendacji.
Na północy najbardziej wpływowy jest niewątpliwie Richard Mell. Alderman od 1975 r. Jego zięć to były gubernator Illinois, Rod Blagojevich. Córka Deborah zasiada w stanowej Izbie Reprezentantów. Gdy kilka lat temu zgłosiła chęć udziału w wyborach do parlamentu Illinois polityk zajmujący miejsce w tym dystrykcie po prostu zrezygnował nie widząc szans na zwycięstwo z przedstawicielką tak wpływowej i powiązanej rodziny.
Jak się żyje w Chicago
Niewątpliwie jest to miasto bogate w koncerty, muzea i dobre restauracje. Podobno można tu każdego dnia robić co innego i życia zabraknie na odkrywanie kolejnych miejsc. Niestety, to kosztuje, w związku z czym coraz liczniejsza grupa mieszkańców ogranicza się do telewizji i niedzielnych spacerów po centrum. Na zakupy jeździ na przedmieścia. Podatki od sprzedaży są bowiem w Chicago najwyższe w kraju i wynoszą obecnie 10.25 proc. Miasto ma też jako jedno z niewielu podatek na wybrane lekarstwa w wysokości 2.25 proc.. Podatek na pokoje hotelowe wynosi aż 15 proc., na wypożyczenie samochodu ponad 15 proc., na gazowane napoje chłodzące 13 proc. Wyżej jest tu też opodatkowana woda w butelkach. Wszystko kosztuje tu więcej – od posiadania czworonoga w domu po korzystanie z taksówek.
Osobom narzekającym na brak miejsc parkingowych w Chicago przypominamy, iż miasto nie jest zainteresowane budowaniem nowych. Podziemny lub tradycyjny, piętrowy garaż to spora inwestycja, a zysk niewielki w porównaniu z mandatami, które każdego roku stanowią ponad 3 proc. całego budżetu. Bez inwestycji.
Przyszłość
Prowadzący w sondażach kandydat obiecuje wszystkim wszystko. To sprawdzona metoda. Ludzie łatwo dają się po raz kolejny nabrać w ten sam sposób. Starając się o poparcie czołowego dziennika lub biznesu zapowiada cięcia budżetowe i zwolnienia. Rozmawiając z centralami związkowymi obiecuje podwyżki i wysokie świadczenia. Na spotkaniu z Latynosami gotów jest natychmiast dzwonić do prezydenta w sprawie reformy imigracyjnej. Podczas rozmów z działaczami murzyńskimi obiecuje odszkodowania za niewolnictwo (zresztą poza del Valle wszyscy to obiecali).
Nad obietnicami kandydujących na stanowiska aldermanów nie warto się nawet zastanawiać. Większość z nich jest niemożliwa do spełnienia, gdyż wykracza poza kompetencje tego stanowiska. Ale o tym wyborcy już nie pamiętają. Ważne są dziury w jezdni i Starbucks na rogu. O to, że alderman jest jednocześnie radnym decydującym o podatkach, układach i przyszłości miasta nikt nie dba.
Przypomnieliśmy sobie podstawowe informacje na temat Chicago, teraz pora zagłosować. Powodzenia!
Rafał Jurak