----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

24 lutego 2011

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Legislatura Wisconsin nakazała policji stanowej poszukiwanie ukrywających się – prawdopodobnie w Chicago – demokratycznych senatorów, bez których nie może odbyć się głosowanie nad zaproponowanymi przez tamtejszego gubernatora ograniczeniami wydatków budżetowych, bezpośrednio pomniejszającymi rolę związków zawodowych. Cały kraj obserwuje wydarzenia u naszego północnego sąsiada z niepokojem, bo może to być kamień, który spowoduje lawinę.

 

Patrole stanowej policji wysłane zostały na poszukiwanie senatorów z partii demokratycznej, którzy unikając obrad nie chcą dopuścić do głosowania nad kontrowersyjnym ograniczeniem roli związków zawodowych w grupowych negocjacjach z pracodawcą. Wielu z nich podobno przekroczyło linię stanu i nieosiągalni dla wysłanych patroli przebywają w Chicago.

 

 

 

Ponieważ demokraci stanowią mniejszość, nie są w stanie powstrzymać republikanów przed przyjęciem zmian gdyby doszło do głosowania.

Scott Fitzgerald, przewodniczący republikańskiej większości w senacie Wisconsin zaznacza, iż policja nie może aresztować polityków i siłą przywieźć ich do stolicy, ale ma nadzieję, iż w ten sposób poczują się zobowiązani do udziału w obradach. Bez choćby jednego przedstawiciela partii demokratycznej na sali republikanie nie mogą skierować nowej ustawy pod głosowanie.

W tym czasie członkowie drugiej izby parlamentu Wisconsin po ponad 42 godzinach nieprzerwanych obrad na temat budżetu doszli do wstępnego porozumienia, które w pewien sposób narzuca poparcie dla planu gubernatora. Ostateczny kompromis politycy mają nadzieję osiągnąć jeszcze w czwartek wieczorem, najpóźniej w piątek.

Dziesiątki tysięcy osób protestuje przed Capitolem w Madison już od prawie dwóch tygodni. Wielu nie opuszcza tego miejsca śpiąc na betonowej podłodze budynku w dostarczonych im śpiworach od 9 dni.  Chodzi o niemal 4 miliardowy deficyt, jaki Wisconsin przewiduje na przyszły rok.

Władze przede wszystkim chcą ograniczyć prawo związków do grupowych negocjacji z pracodawcami, z wyjątkiem lokalnej i stanowej policji oraz straży pożarnej.

Rząd chce też zmusić pracowników publicznych do pokrywania części przysługujących im świadczeń oraz co najmniej 12-tu procent wydatków na ubezpieczenia zdrowotne do tej pory w całości pokrywane przez podatników.

Również podwyżki płac wyższe, niż wzrost usług i cen określanych przez Consumer Price Index musiałyby być zatwierdzane w publicznym referendum.

W zamian rząd Wisconsin obiecuje zachowanie obecnej liczby pracowników sektora publicznego i rezygnację z obowiązkowych, bezpłatnych dni wolnych.

Dzięki proponowanym zmianom stan zaoszczędzi jeszcze przed 1 lipca ponad 30 milionów dolarów, a wciągu najbliższych dwóch lat suma ta wzrośnie do ponad 300 milionów. Alternatywą dla propozycji gubernatora Wisconsin jest zwolnienie na początek 6,000 osób zatrudnionych w sektorze publicznym.

Demokraci z Wisconsin nawołują Scotta Walkera do kompromisu. Polegałby on na zachowaniu przez związki prawa do grupowego negocjowania płac z pracodawcą, ale przerzucałby na pracowników publicznych część kosztów świadczeń i ubezpieczeń.

Druga jego wersja mówi o odebraniu prawa do grupowych negocjacji tylko na okres dwóch lat.

 

Wydarzenia w Wisconsin z zainteresowaniem obserwują inne stany. Od czasu do czasu dają o sobie znać emocje.

W środę zwolniony został ze stanowiska zastępca prokuratora generalnego stanu Indiana, Jeffrey Cox, który w wywiadzie telewizyjnym zasugerował, że w walce z protestującymi w Madison rząd tego stanu powinien użyć ostrej amunicji. Zapewniał później, że był to żart, jednak nie pozwoliło mu to na utrzymanie stanowiska.

Rozruchy w Wisconsin z uwagą śledzi też Illinois. Tutejsze władze nie martwią się jednak zbytnio, gdyż w obydwu izbach naszego parlamentu większość stanowią demokraci, którzy odrzucają rozwiązania podobne do zaproponowanych przez Scotta Walkera. Gubernator Illinois, Pat Quinn, skrytykował plany Wisconsin i publicznie poparł protestujących związkowców.

Na razie nie doszło jeszcze do rękoczynów i zamieszek, choć pojawiło się kilka groźnych sytuacji. Nad wydarzeniami w Madison czuwa policja, która – słowami jej szefa – przygotowana jest na każdą ewentualność.

RJ

 

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor