Po co czytać takie wielkie, ponad sześciuset stronicowe powieści jak ta, którą napisał ostatnio słynny John Irving, autor bestsellerowego „Świata według Garpa”? Sześćset stron, wielowątkowej opowieści obejmującej ponad półwieku różnych ważnych i mniej istotnych wydarzeń, które dotknęły współczesne Stany od wojny w Wietnamie po 11 września 2001 i wojnę w Iraku.
W gruncie rzeczy należałoby doprecyzować to pytanie i trochę je zmodyfikować:
– po co Polacy mają czytać opasłe teksty kogoś, kto oficjalnie przyznaje się w jednym z wywiadów, iż nie zna żadnego polskiego pisarza i nie ma bladego pojęcia o polskiej literaturze?
Czy to nie jest szokujące wyznanie i czy to jest w ogóle możliwe? Jeszcze pół biedy, jeśliby nie słyszał nigdy o Sienkiewiczu, Reymoncie, Miłoszu czy Szymborskiej, ale żeby nie czytać Sępa Szarzyńskiego, Franciszka Zabłockiego, Władysława Syrokomli czy Wincentego Pola to już zakrawa na skandal – a co z Marią Konopnicką?! To sytuacja nie do wybaczenia i dowód na kompletną ignorancję oraz hipokryzję – światowy autor, wielkie ambicje, a jednej z najważniejszych literatur na świecie nie zna.
A tak w istocie, o czym ta wielka i grubaśna powieść jest?
O prawie pięćdziesięcioletnim uciekaniu ojca z synem, po tym jak ten nakrywa tatusia na seksie z Indianką, którą zabija patelnią, bo myli mu się ona z niedźwiedziem
O lataniu na spadochronie nago i taplaniu się w błocie w zagrodzie dla świń-
O uprawianiu seksu, zapładnianiu się i rodzeniu tylko po to, żeby uniknąć powołania do wojska i służby ojczyźnie
O wychowaniu dzieci przez samotnego ojca i o wyrodnych matkach, których te dzieci kompletnie nie interesują, bo interesują je raczej narkotyki
O zgubnych skutkach samochodowego fellatio, które robione w trudnych warunkach na drogach może być tragiczne w skutkach, szczególnie dla młodych, niedoświadczonych kierowców
O piciu na umór i znajdywaniu potem swoich dzieci na środku ruchliwych ulic bez żadnej opieki
O obdzieraniu niedźwiedzi ze skóry, oczywiście wcześniej nielegalnie upolowanych
O związku dwu mężczyzn z tą jedną kobietą, co w innych kulturach jest pożądane, jakkolwiek w USA niekoniecznie dobrze widziane
O piciu w nadmiarze szczególnie w zimie i bieganiu po zamarzniętej rzece, co zawsze jest igraniem z ogniem, a tak naprawdę z wodą, nawet dzieci wiedzą, że może to się skończyć śmiercią
Cóż na to można powiedzieć?
Panie Boże Ty widzisz to wszystko i nie grzmisz – (jak zwykli mówić starożytni górale) – tylko pozwalasz by ta powieściowa Sodoma wraz Gomorą zdobywała nagrody, wyróżnienia i poklask - a gdzie jest katolickie poszanowanie wartości, rodziny, gdzie jest skromność u uległość wobec przykazań, gdzie szacunek dla starszych?
Ręce po prostu opadają, a tu jeszcze się okazuje, że to nic nowego, bo powieść „jest w zasadzie poskładana z tych samych kawałków, co wszystkie poprzednie książki Irvinga, z małymi wyjątkami: są tu i niedźwiedzie, i stary, śmierdzący pies, i wspomniane w przelocie zapasy, i młody pisarz, i wypadek samochodowy, i ojciec obawiający się o swojego syna, wypisz-wymaluj ST Garp goniący kierowców po osiedlu.”
Jakby tego wszystkiego nie było dosyć pisarz wyraźnie mówi w jednym z ostatnich wywiadów, że „Ostatnia noc w Twisted River” w żaden sposób nie opisuje jego zasadniczo dobrego, pozytywnego i szczęśliwego życia, ale tegoż życia mroczne, bolesne, straszne i pełne lęku aspekty.
Jak należy to rozumieć? Bardzo prosto – chce sobie załatwić darmową psychoterapię i przy okazji na nas zrzucić całą odpowiedzialność i wszystkie niepowodzenia. Narzeka przecież, że współczesnego pisarza amerykańskiego nikt nie słucha, nikogo nie obchodzi jego opinia i nikt się z nią w Stanach nie liczy.
Nie dajmy się sprowokować, dajmy odpór wrogim siłom imperializmu amerykańskiego, odrzućmy zdegenerowane, artystowskie i formalnie puste książki. Zwróćmy się ku naszej pięknej i bogatej literaturze, ”gdzie prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość sprawiedliwość” i w której pisze się powieści zaczynając od pierwszego, a nie od ostatniego zdania.
Zbyszek Kruczalak