Nie wiemy jeszcze dokładnie, ile Rahm Emanuel oficjalnie wydał na kampanię wyborczą. Wiemy już jednak, ile kosztowała go sądowa walka z zarzutami, że nie mieszka w Chicago i nie może w związku z tym być burmistrzem.
Ponad dwadzieścia osób złożyło przed wyborami pozwy w sprawie miejsca zamieszkania Emanuela. Domagali się usunięcia jego nazwiska z kart do głosowania w związku z domniemanym brakiem zameldowania w Chicago przez ostatni rok poprzedzający głosowanie. Sąd pierwszej instancji odrzucił pozwy, sąd apelacyjny przychylił się do nich, w końcu Sąd Najwyższy Illinois ostatecznie zamknął dyskusję na korzyść burmistrza-elekta.
Te wszystkie przepychanki sądowe kosztowały kandydata aż 800,000 dolarów – wynika z dokumentów złożonych niedawno w Illinois State Board of Elections. To tylko opłaty za pomoc prawną. Ile komitet wyborczy wydał na poprawę wizerunku kandydata w związku z zarzutami nie wiadomo.
Suma wysoka, jednak dla sztabu stanowiła tylko część zasobów finansowych. Emanuel w sumie zebrał $14.5 mln. na kampanię na stanowisko burmistrza, w tym prawie $3 mln. podczas pierwszych trzech miesięcy tego roku.
W lutym zwyciężył w wyborach, jednak niewiele brakowało, by w ogóle nie wziął w nich udziału, właśnie za sprawą kontrowersji wokół jego zameldowania. Jak widać wydatek niemal miliona dolarów opłacił się. Warto przypomnieć, że większość pozostałych kandydatów dysponowała znacznie mniejsza sumę na całość kampanii.
RJ