Ale słowo „jaźń” nie jest zbyt dobre, bo o co chodzi w „Selbst”? Najlepiej byłoby powiedzieć: ja sam – selbst, to jest po prostu „ja sam”.
Pytamy na przykład: – kto to zrobił?
Odpowiedź brzmi: – ja sam to zrobiłem.
I w tym „ja sam” jest nie tylko wskazanie na podmiot czynu, ale jest zarazem potwierdzenie tego podmiotu. Ja – jako – ja sam. Wszystkie opisy człowieka będą u Hegla opisami owego „Selbst”. Czyli jaźni. Nie należy rozumieć „jaźni” jako po prostu głębi świadomości. To nie o to chodzi, że coś znajduje się w głębi. Chodzi o to, że ja człowiek sam siebie potwierdza.
Jaźń odsłania się i ukazuje jako struktura dialektyczna.
Co to znaczy?
„Selbst” jest wychodzeniem ze siebie i zarazem powrotem do siebie. „Selbst” nie jest nigdy zamknięte w sobie, ono jest wychodzeniem ze siebie i zarazem powrotem do siebie, ale to jeszcze mało. Wychodzenie ze siebie związane jest z zaprzeczeniem siebie, a potwierdzeniem tego, ku czemu się wychodzi.
Wychodząc ze siebie, jak gdyby sobie zaprzeczam, mówię samemu sobie – nie – a potwierdzam to, co się znajduje przede mną. Zarazem jednak w tym samym wychodzeniu ze siebie kryje się powrót do siebie, a powrót do siebie oznacza, że ja zawsze zaprzeczam temu, co jest przede mną, a potwierdzam to, kim jestem.
Weźmy przykład: głód. Jestem, jak mówi Hegel, negowany przez głód. Głód, który odczuwam neguje mnie i zmusza do tego, żebym akceptował wartość leżącego na stole chleba. Zarazem jednak głód oznacza, że chcę się nasycić, a nasycić znaczy – zanegować chleb, a potwierdzić siebie. I to jest dialektyka.
Zostańmy jeszcze przy przykładzie chleba. Ja głodny patrzę na chleb. Mam więc jakieś doświadczenie siebie. Doświadczenie siebie /mnie/ nie jest bezpośrednie, lecz jest zapośredniczone przez chleb, przez mój głód chleba. Czuję siebie jako tego, który ma ochotę na chleb. Ważne jest tutaj słowo „zapośredniczenie”, ale jest jeszcze drugie słowo ważne. W momencie, kiedy zaczynam jeść ów chleb, jak gdybym się podnosił na nowy poziom. Nie jestem już tym głodującym, ale jestem tym nasyconym i tutaj pojawia się słowo drugie, mianowicie słowo „Aufheben” – „zniesienie”. Nie jest to jednak dobre tłumaczenie, ponieważ „aufheben” znaczy również „podniesienie” – podniesienie siebie na nowy poziom, ale podniesienie takie, które jest częściowym zniszczeniem siebie. Podnosząc siebie na nowy poziom, częściowo niszczę siebie, jako tego, który głoduje, a podnoszę na poziom bytu sytego.
Dwa te pojęcia są dla dialektycznej teorii świadomości ogromnie ważne. Hegel prowadzi swój opis w kategoriach logiki, ale musimy dobrze rozumieć logikę, o którą tutaj chodzi. Nie jest to zwykła logika – ta, która znamy z nauki logiki – logika pojęć.
W gruncie rzeczy, choć Hegel tego nie mówi wprost, znajdujemy się tu na poziomie logiki wartości.
Bo o co tutaj chodzi?
Jestem głodny – co to znaczy? Znaczy, że mój stan odsłania mi się jako zły, zarazem jednak chleb, który widzę przed sobą, odsłania mi się jako dobry i tylko dlatego chleb jest dla mnie dobry, że mój stan, który czuję jest zły.
Wiem jednocześnie, że chleb ma tylko o tyle „prawo do istnienia”, o ile może mnie nasycić, czyli w pewnym sensie istnienie tego chleba jest „złe”. On nie powinien istnieć, jeżeli ja jestem głodny, a moje istnienie jest dobre.
Zauważcie zatem, że u Hegla mam ciągle jak gdyby podwójny stosunek do samego siebie. Nigdy nie jest tak, żeby we mnie wszystko było „dobre”, tylko zawsze coś jest „dobre”, a coś jest „złe”. Coś wymaga zniesienia, przekreślenia, a coś wymaga potwierdzenia. I stąd logika, którą prezentuje Hegel jest w istocie logiką wartości.
Czym z tego punktu widzenia jest „Selbst”? Jest to – ja – jako potwierdzający siebie i jako przeczący sobie. Na przykład teraz mam wykład i mam podwójny stosunek do siebie. Akceptuję siebie. Ale nie wszystko w sobie akceptuję. Akceptuję w sobie to, co jest wykładem, co służy wykładowi. Wszystko inne muszę eliminować. Wy słuchacie wykładu, być może rozmaite uczucia przez wasze duże przechodzą, koncentrujecie się nad słuchaniem wykładu, dokonujecie zatem pewnej operacji na swojej świadomości.
Zbyszek Kruczalak