----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

21 kwietnia 2011

Udostępnij znajomym:

Spoglądam na wiadomości z Chicago. Co druga zaczyna się od nazwiska Emanuel. Coś zrobił, coś powiedział, kogoś skrytykował, komuś zagroził, kogoś awansował, komuś wręczył nominację, itd. Jeśli akurat trafi się dzień bez wydarzeń związanych z Emanuelem to media na siłę wymyślają tematy – odliczają dni do koronacji, przypominają informacje z dnia poprzedniego, zapowiadają czego można oczekiwać jutro. Wszyscy nagle odnoszą się do niego bezkrytycznie, wszystko co robi i powie jest dobre, wspaniałe, wręcz rewolucyjne.

Oczywiście każdy wierzy, że większość jego decyzji i nominacji przyniesie zmiany na lepsze. Ja również. Nie można krytykować kogoś, kto właściwie jeszcze nie zaczął działać. Jednak choćby nieśmiała próba krytyki odbierana jest jak zamach na wielkiego reformatora.

 Emanuel jest mistrzem autopromocji i reklamy. Nie zapominajmy, że wywodzi się z grupy, która od wielu lat znajduje się u szczytu władzy. Ta sama, która wciąż obiecuje i niczego nie realizuje, a mimo to wciąż zbiera pozytywne opinie i wygrywa kolejne wybory. Nie tylko wywodzi się, ale jest jednym z jej konstruktorów. Być może zdany na własne siły jako szef trzeciego co do wielkości miasta zacznie działać inaczej zamieniając słowa w czyny. W końcu określał układy w stolicy jednym słowem, którego nie wolno mi publicznie powtórzyć.

Z drugiej strony to, że potrafił zawsze pogodzić strony konfliktu w Waszyngtonie, bez przebierania w słowach skrytykować swych przeciwników politycznych i zawsze dopiąć swego nie gwarantuje jeszcze świetnych wyników na stanowisku burmistrza. Mieszkańcy Chicago wciąż się zastanawiają, czy jego zwycięstwo było wynikiem opanowanej do perfekcji socjotechniki, czy też rzeczywiście związane jest z programem i planami.

Ostatnie tygodnie zaczynają przypominać przedszkole, w którym pani straszy, a dzieci się boją. Dowiedzieliśmy się, że jak mu nie pomożemy, to zamienimy się w Cleveland, obok Detroit najbardziej dotknięte kryzysem miasto w kraju. Drżeć już powinni aldermani, związki zawodowe, pracownicy administracji, przestępcy. Akurat tej grupie pogrożenie palcem się przyda pod warunkiem, że na palcu się nie skończy. Niestety, słuchając zapowiedzi zaczynają również drżeć podatnicy, właściciele psów, miłośnicy klubów fitness. Ci, którzy nie bali się do tej pory w dalszym ciągu nie mają ku temu powodów. Emanuel w jednym zdaniu potrafi powiedzieć, że nikt nigdy nie dorówna Daley`mu i jednocześnie określić miasto jako upadające skupisko, które tylko on wie jak wyciągnąć z kłopotów. Życzę mu jak najlepiej, w końcu leży to w moim interesie. Sam przyznaje, że jest niecierpliwy i będzie rozpychał się łokciami jeśli zajdzie taka potrzeba. Chce zmienić wszystko i wszystkich, jeśli tylko wystarczy czasu. Zapowiedzi brzmią świetnie, jednak proponuję, by spokojnie poczekać na efekty. Historia uczy, że nie każda zmiana wychodzi na dobre, niezależnie od intencji.

Mimo powszechnych okrzyków zachwytu nie wszystkie decyzje i nominacje wyglądają na przemyślane. Szefem Chicago Public Schools mianowany został Jean-Claude Brizard. Ściągnięty aż z Rochester w stanie Nowy Jork. Rzucił w ciągu jednego dnia swe obowiązki tuż po podpisaniu umowy z Chicago i to chwilę po przedłużeniu kontraktu z tamtejszym dystryktem. Każdy by to zrobił, choć to bardzo nieetyczne. Z małego Rochester do wielkiego Chicago. 13 razy więcej uczniów, wielki świat, wpływy i szansa na dalszy awans. W końcu prawie jedna czwarta tutejszych administratorów w zaledwie kilka lat wylądowała w Waszyngtonie. Propozycja nie do odrzucenia.

Dokonania Brizarda wyglądają nieźle, ale tylko na papierze. Ograniczył budżet, wyrzucił część nauczycieli, wprowadził zmiany. Ale jednocześnie prawie połowa szkół pod jego nadzorem nie przeszła federalnych testów w ubiegłym roku, a 12 znalazło się na krajowej liście najgorszych. Zarzucano mu też, że wyolbrzymiał deficyt, by usprawiedliwić zwolnienia. Do swoich osiągnięć zalicza twarde negocjacje ze związkami nauczycieli. To fakt, negocjuje ostro. Tylko, że niewiele z nich zostało kiedykolwiek zakończonych. Brizard chwali się polepszeniem wyników, jednak nie bierze pod uwagę najnowszych. W 2010 r. podniesiono poziom testów w odpowiedzi na zarzuty, że są one zbyt łatwe w porównaniu z resztą kraju. Wyniki nagle spadły poniżej średniej. Tylko nieliczni dziennikarze chicagowscy zadali sobie trud, by dokładnie wszystko sprawdzić, a nie polegać wyłącznie na słowach Emanuela i przyszłego szefa CPS. Brizarda nie lubili nie tylko nauczyciele, ale również rodzice, którzy przyznają, że plany miał niezłe tylko, niestety, nie zrealizował większości z nich.

Sporo krzyku na temat wydłużenia dnia szkolnego. Po co? naprawdę ktoś wierzy, że dziecko przebywając w szkole 2 godziny dłużej dziennie lub dodatkowy miesiąc w roku nauczy się więcej? To nie chodzi o czas spędzany w ławce, ale same zajęcia. Wszyscy wiemy, że nikt nie jest w stanie skupiać się na nauce 8 godzin, w szczególności młody człowiek. Lepiej skrócić zajęcia, ale uczynić je ciekawszymi.

Poszukiwania nowego szefa policji też nie wyglądają najlepiej. Gdy odmówił najpoważniejszy kandydat okazało się, że innych nie ma. Przyszły burmistrz za wszelką cene stara się pominąć nominacje Rady Policji i na własną rękę prowadzi rozmowy. Nie chce poleconego przez policję człowieka, bo nie będzie miał nad nim pełnej kontroli. Podobna sytuacja ma miejsce w innych departamentach. Zaczynam się trochę obawiać aż tak silnej ręki. Z jednej strony może to być jedyny sposób na zmiany, z drugiej za kilka lat możemy obudzić się w demokratycznej dyktaturze.

Większość doniesień ze sztabu Emanuela wygląda jednak obiecująco. Zapowiada się nieco bardziej przejrzysta praca administracji, większa kontrola nad miejskimi kontraktami, na razie zatrudniani są w większości fachowcy, a nie osoby polecane przez politycznych przyjaciół. Dopóki jednak nie zaczną oni działać wspólnie i nie zobaczymy pierwszych efektów ich pracy proponuję spokojnie przyglądać się rozwojowi wypadków. Przed nami jeszcze przecież proces Blagojevicha, na którym Emanuel może pojawić się jako świadek. Nie wiemy, jakie pytania przygotowały dla niego strony procesu, ale może być ciekawie.

Spokojnych Świąt.

 

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor