----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

28 kwietnia 2011

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Coraz większa liczba demokratycznych działaczy, polityków, a przede wszystkim związkowców z naszego stanu apeluje, byśmy tego lata omijali Wisconsin, nie korzystali z tamtejszych parków, jezior, rzek i nie odwiedzali tzw. atrakcji turystycznych. Wszystko w związku z ograniczeniami, jakie tamtejsze władze próbują narzucić centralom związkowym na północy. Nie ma problemu, u nas też nie brakuje „atrakcji” turystycznych. Lista najważniejszych poniżej.

 

Na liście stanów bojkotowanych znalazła się również Floryda i Ohio, gdzie trwają trudne rozmowy pracowników stanowych z lokalnymi samorządami.

Ohio mieszkańcy Illinois ominą bez problemu, nie jest to cel podróży zbyt wielu z nas. Z Florydą może być nieco trudniej, bo jak wytłumaczyć dzieciom, że w ramach wspierania związkowców nie pójdziemy do Disneylandu, albo przekonać współmałżonka, że w tym roku plaże nad jeziorem Michigan w niczym nie ustępują tym w Miami?

Przewodniczący American Federation of Government Employees, John O`Grady uważa, że nieco poświęcenia w walce z „antyzwiązkowymi” i „antypracowniczymi” władzami trzech wymienionych stanów to właściwa postawa społeczna.

„Dlaczego mamy wydawać pieniądze w miejscach, które działają na szkodę unii i walczą z pracownikami?” – pyta O`Grady.

Nie tylko on, bo podobną opinię ma spora liczba naszych legislatorów i działaczy.

Jeśli akcja okaże się skuteczna, gospodarka Wisconsin może poważnie ucierpieć. Podstawa dochodu tamtejszych moteli, parków, restauracji zlokalizowanych w turystycznych miejscowościach są obywatele Illinois. Nasza nieobecność w Lake Geneva, Baraboo, czy Wisconsin Dells zostanie zauważona.

Dlatego w tym roku zamiast zamków z sera, największych w świecie labiryntów w polu kukurydzy, wodnych ślizgawek, piwa z Milwaukee, czy dżemu z wiśni powinniśmy odkryć tajemnice Illinois.

Okazuje się, że równie dziwnych i przy bliższych oględzinach mało interesujących miejsc u nas nie brakuje. Nazywane często turystycznymi pułapkami wabią przyjezdnych hasłami nie mającymi żadnego potwierdzenia w rzeczywistości. Wisconsin ma co zaoferować turystom, jednak prawdziwe perełki są zwykle najmniej znane i odwiedzane. Zwykle jedziemy tam, gdzie wszyscy, a później na stokach narciarskich, czy deptaku w małym miasteczku co kilka minut pozdrawiamy znajomych z Chicago.

W tym roku powinniśmy poznać nasze własne pułapki/atrakcje turystyczne. Jest ich w Illinois nie mniej, niż w Wisconsin. Niektóre są nawet jeszcze dziwniejsze:

 

– W leżącym nieopodal granicy z Indianą i Kentucky miasteczku Olney znaleźć można unikatowy park zamieszkany przez białe wiewiórki. Po przejechaniu kilkuset mil i dotarciu na miejsce możemy zobaczyć dokładnie to, co reklamują przewodniki – białe wiewiórki. Poza tym wyglądają identycznie do spotykanych obok naszych domów. Przy odrobinie wyobraźni możemy zaoszczędzić dwa dni drogi i kilkadziesiąt dolarów na benzynie.

– Największa butelka ketchupu stoi w Collinsvile przy drodze 159. To typowy amerykański folklor, do którego zalicza się wszystko określane jako „naj”. Wspomnianą butelką możemy być przy bliższych oględzinach rozczarowani – to pomalowana na czerwono i ozdobiona napisami wieża ciśnień obsługująca okoliczne domy.

– Super Museum w miejscowości Metropolis. Miłośnicy Supermana wiedzą, że z miasta o tej nazwie pochodzi ten superbohater. Niestety, prawdopodobnie nie jest to mała wioska na południu Illinois. Jeden z jej mieszkańców wykorzystał nazwę i urządził tam muzeum poświęcone Supermanowi. Znaczki, plakaty, koszulki i inne gadżety. Jest tam też niewielki pomnik bohatera komiksów w centrum miasta. To wszystko.

– Chicken Car. restauracja typu drive-in z Decatur zbudowała dziwny pojazd: Patriotycznie pomalowany sedan z wielką głową kurczaka na dachu i piórami wystającymi z bagażnika. Eksponat wyjątkowo nieatrakcyjny. Dzięki akcji promocyjnej tysiące ludzi każdego roku nakłada setki mil w czasie podróży, by zobaczyć Chicken Car i przy okazji kupić hamburgera w restauracji.

– Jeśli ktoś chciałby zobaczyć jak wygląda dwupiętrowy wychodek, wygódka, czy też sławojka – wszystko zależy od regionu z którego pochodzimy, tutaj używa się określenia outhouse – musi koniecznie odwiedzić wioskę Gays w środkowym Illinois. Jeśli nie chce tego oglądać, są inne, ciekawsze miejsca. Ominie nas wtedy możliwość obejrzenia dwupiętrowej konstrukcji służącej załatwianiu najpilniejszych potrzeb. Jeszcze niedawno była ona w użyciu. Teraz służy jako atrakcja turystyczna. Widząc budyneczek każdy zastanawia się co się dziej w pomieszczeniu na dole, gdy górne jest zajmowane?

 

– Jest w naszym stanie miasteczko, w którym na jednego mieszkańca przypada kilka tysięcy ptaków jednego gatunku – jaskółczaka modrego. Po angielsku nazywa się on purple martin i wszystko tam jest dostosowane do tego koloru. Dominującym elementem krajobrazu są drewniane domki na palach ustawione co kilkaset metrów na terenie całego miasteczka, nieco przypominające schronienie dla nietoperzy. Światowa stolica jaskółczaka to Griggsville. Na pewno można tę okolice polecić osobom niecierpiącym komarów. Jeden ptak tego gatunku zjada ich 2,000 dziennie. Owadów tam nie ma prawie żadnych.

 

Po co nam muzea, teatry i ogrody botaniczne, kiedy możemy zobaczyć te wszystkie atrakcje? Podobnych w Illinois jest więcej. Można je znaleźć choćby na stronie www.roadsideamerica.com i w wielu przewodnikach turystycznych. Możemy pomóc związkowcom, nie musimy już jechać do Wisconsin, czy Ohio tego lata.

RJ

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor