Richard Daley odchodząc ze stanowiska burmistrza Chicago nie tylko otrzymał kilkuosobową ochronę i samochód do swej dyspozycji, ale również roczną emeryturę w wysokości $184,000. Poza tym na kontach wyborczych, które po zakończeniu kariery należą do niego, znajduje się grubo ponad milion. Okazuje się, że nie jest wyjątkiem, ale w porównaniu z innymi politykami i urzędnikami z Illinois, wręcz ubogim emerytem.
Już 17 maja, czyli dzień po opuszczeniu ratusza, były burmistrz dołączył do grona 27 polityków Illinois pobierających emerytury powyżej $100,000. Są wśród nich między innymi byli gubernatorowie James Thompson oraz Jim Edgar, były prezydent senatu Emil Jones, była kontroler stanowy Dawn Clark Netsch, czy niedawny senator Illinois Roland Burris. Każde z nich skorzystało z prawa dającego osobom zajmującym stanowiska przed 1994 r. do 85% najwyższych zarobków w czasie swej kariery.
W przypadku stanowisk publicznych i obieralnych nie traci się nawet części emerytury, jeśli prowadzi się dalej karierę zawodową, czy działa w prywatnym biznesie. Dlatego niektórzy z tej grupy potrafią będąc już na emeryturze zarobić ponad milion dolarów rocznie. Były gubernator George Ryan stracił wszelkie świadczenia w momencie skazania go na karę więzienia za korupcję, mówi się, że to samo może czekać Roda Blagojevicha.
Richard Daley zarabiał na stanowisku burmistrza $216,000 rocznie. Należy również pamiętać, że wcześniej był legislatorem w Springfield i prokuratorem powiatu Cook. Za każde z tych stanowisk przysługuje mu oddzielne wynagrodzenie emerytalne.
Trudno jest również określić wartość przyznanej mu ochrony. Trzy osoby na pensji podatników i służbowy samochód to kolejne kilkaset tysięcy rocznie. Na razie ochrona jest tymczasowa, były burmistrz poprosił jednak o dożywotnią dla siebie i żony. Problem ten będzie musiał rozwiązać nowy burmistrz i jego szef policji. Odpowiednie pytanie dotyczące zasadności takiej ochrony już zostało wysłane do secret service, wiele więc będzie zależało od odpowiedzi Waszyngtonu. Na razie potwierdzono, iż ochrona powinna przysługiwać mu przez „pewien okres”, nie wiadomo jednak, ile powinien on trwać. Rahm Emanuel może nie być w stanie odmówić Daley`mu, chociaż jeszcze podczas kampanii wyborczej zapowiadał odebranie ochrony niektórym radnym, przede wszystkim aldermanowi 14 dzielnicy, Edwardowi Burke, który ma 6 ochroniarzy, samochód służbowy i kierowcę.
Była burmistrz Chicago, Jane Byrne, przekonana jest, iż przyznawanie dożywotniej ochrony byłym politykom Chicago nie ma sensu. Podobnego zdania jest sama policja, która i tak cierpi na niedostatki kadrowe i problemy budżetowe.
Powinniśmy jednak pamiętać, że wymagania Richarda Daley nie są dla nikogo zaskoczeniem. Chicago ma bogatą historię ochrony swych polityków, nawet po zakończeniu przez nich służby. Wielu aldermanów korzysta z kilkuosobowych oddziałów policyjnych, mimo że od lat nie sprawują swych stanowisk. Byli burmistrzowie przez wiele lat po odejściu z ratusza korzystali z ochrony na koszt podatników, a żaden z nich nie sprawował urzędu przez 22 lata i nie zyskał tylu wrogów, co Daley.
Organizacja Better Government Association odkryła, że aż 27 osób, czyli 9 proc. spośród 286 emerytowanych urzędników i polityków wysokiego szczebla w Illinois otrzymuje rocznie świadczenia przekraczające $100,000. Ponieważ wiele z tych osób wciąż pracuje na innych stanowiskach lub w sektorze prywatnym okazało się, że ponad 30 osób z tej elitarnej grupy ma dochód przekraczający milion dolarów.
Podatnicy Illinois będą dalej płacili swym politykom i urzędnikom wysokie emerytury jeśli nie zostanie przeprowadzona odpowiednia reforma finansów. Ubiegłoroczna zmiana nie objęła obecnych polityków, co oznacza, że w najbliższej przyszłości grupa ta znacznie powiększy się. 62-letni Pat Quinn, obecny gubernator, były wicegubernator, a także skarbnik stanowy pobierał będzie setki tysięcy dolarów. Podobnie 69-letni Michael Madigan wybrany do Izby Reprezentantów w 1970 r. i przez ostatnie 30 lat pełniący w niej funkcje przewodniczącego.
Do tej pory nikt nie zdawał sobie sprawy ile to nas kosztuje – mówi konsultant finansowy William Zettler – Nikt nie wyobrażał sobie nawet, że liczby są tak wysokie”.
Pod koniec ostatniego roku fiskalnego system emerytalny stanowej legislatury miał zobowiązania finansowe w wysokości ponad $251 mln. i zaledwie $66 mln. gotówki na ich pokrycie. To oznacza pożyczki w przyszłości lub czerpanie z innych, wciąż wysychających źródeł.
System działa w ten sposób, że każdy legislator wpłaca na fundusz emerytalny nawet do 11.5% swych zarobków, a wysokość emerytury zależna jest od przepracowanych lat. Na przykład po 20 latach na stanowisku otrzymują 85% swych najwyższych zarobków rocznie do końca życia. Dodatkowo, jeśli przejdą na emeryturę w wieku 60 lat lub powyżej przysługuje im 3% podwyżka świadczeń każdego roku.
Na pierwszym miejscu listy jest były senator stanowy Arthur Berman, który otrzymuje $203,428 rocznie podstawowej emerytury od Illinois, mimo, że jego pensja w legislaturze wynosiła w 2000 r., czyli pod koniec kariery, zaledwie $59,657. Później przyjął jednak wysoko płatne stanowisko w Chicago Public Schools i jego obecna emerytura to połączenie wszystkich dochodów z różnych miejsc.
„Wszystko odbyło się zgodnie z prawem – mówi 75-letni dziś Berman – Służyłem w legislaturze przez 31 lat i przetrwałem 22 kolejne wybory”.
Były gubernator Jim Edgar, który opuścił swe stanowisko w 1999 r. otrzymuje $134,853 rocznie. Swą pracę porównuje do dyrektora wielkiego przedsiębiorstwa i tłumaczy, że nie otrzymał za to akcji na giełdzie i wielomilionowych bonusów. Dla niego otrzymywana emerytura jest odpowiednim wynagrodzeniem za 8 lat na najwyższym stanowisku w Illinois. 64-letni Edgar oprócz emerytury stanowej zarabia $177,000 na Uniwersytecie Illinois, gdzie wykłada od 1999 r. To nie wszystko, gdyż zasiada on w radach nadzorczych dwóch prywatnych korporacji – John B. Sanfilippo & Son, która płaci mu $100,760 rocznie, oraz Alberto-Culver Co., skąd otrzymuje $162,136.
Inny pobierający ponad stutysięczną emeryturę były gubernator, James Thompson, wciąż aktywnie działa w swej firmie prawniczej, która w ubiegłym roku przyniosła mu zysk w postaci $1.39 mln.
Oczywiście najwięcej uwagi przyciągają znane nazwiska byłych wysokich urzędników i polityków stanowych. Jednak większość pieniędzy wydawanych w ramach funduszu emerytalnego trafia do mało znanych legislatorów z Izby Reprezentantów i Senatu stanowego. Kto pamięta Edwarda Petka z powiatu Will, który otrzymuje $161,280, albo Judith Erwin z Chicago z emeryturą wysokości $141,476, czy Johna Friedlanda z powiatu Kane wciąż pobierającego ze stanowej kasy $140,649.
Nikt nie ukrywa, że odbieranie tak wysokich emerytur byłym politykom, czy nawet tym, którzy wkrótce skończą karierę polityczna nie powinno mieć miejsca. Problem w tym, że każde kolejne pokolenie legislatorów stara się nie dopuścić do zmiany prawa chroniąc swoja przyszłość. Wygląda na to, że w najbliższym czasie wiele się nie zmieni, choć nie można powiedzieć, że nic nie jest robione. W ubiegłym roku postanowiono, iż osoby obejmujące stanowiska po 1 stycznia 2011 r. podlegać będą nowym prawom. Politycy i urzędnicy, by otrzymać świadczenia będą musieli poczekać do 67 roku życia i pracować na stanowisku co najmniej 8 lat. Legislatorzy będą mogli po 8 latach przejść na emeryturę w wieku 62 lat, ale ich świadczenia będą wtedy nieco niższe. Wysokość emerytury będzie bazowała na maksymalnej sumie $106,800, a coroczne podwyżki związane z rosnącymi kosztami życia nie będą mogły przekraczać 3%. W ten sposób budżet zaoszczędzi ponad 200 mln. dolarów w okresie najbliższych 35 lat. Krytycy tak niewielkich zmian mówią, że to kropla w morzu potrzeb.
RJ