----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

02 czerwca 2011

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Zebranie 17 maja rozpoczęło się o godzinie 10 rano. Zebrani w Springfield członkowie Illinois Educational Labor Relations Board poświęcili pierwsze kilka minut na zatwierdzenie sprawozdania z poprzedniego miesiąca. Porozmawiali na temat kilku konfliktów pomiędzy pracownikami i pracodawcami w paru dystryktach szkolnych i wydali kilka jednogłośnych decyzji w tych sprawach. Wysłuchali sprawozdań. Wyznaczyli datę następnego spotkania rady. Pracę skończyli o 11.16 przed południem.

Każdy zainkasował za 76 minutową pracę około $7,800.

Illinois Educational Labor Relations Board to stanowe ciało nadzorujące wybory w ramach związków zawodowych nauczycieli, rozwiązujące spory pomiędzy pracodawcami i pracownikami, a także pilnujące przestrzegania praw dotyczących równouprawnienia. Składa się z czterech członków zarabiających rocznie, czyli za dwanaście spotkań $93,926 oraz prezesa z wynagrodzeniem rocznym w wysokości $104,358.

Praca rady polega na comiesięcznych, zwykle 1-2 godzinnych spotkaniach w Springfield. Wszelkie dokumenty i tematy wysyłane są wcześniej do domów członków rady, więc są oni w stanie zapoznać się ze wszystkim w dowolnym, wybranym przez siebie czasie. Nawet jeśli tego nie zrobią, to zatrudnieni w pełnym wymiarze godzin asystenci wskażą w jaki sposób należy głosować i jakie podejmować decyzje. Niektórzy z czterech członków rady nawet nie przyjeżdżają do Springfield tylko biorą udział w posiedzeniu przez telefon.

Niemożliwe? A jednak. Taka praca istnieje i być może jest najlepsza ze wszystkich oferowanych w stanie Illinois. Wystarczy otrzymać nominacje gubernatora na takie stanowisko, która później potwierdzona jest przez senat.

Oczywiście nie każdy może o takie zajęcie się starać. Właściwie starać się może każdy, jednak niewielu je otrzyma. Trzeba być kimś wyjątkowym. Na przykład w obecnym składzie mamy małżonkę stanowego senatora, byłego lobbystę ze Springfield, byłego doradcę w legislaturze stanowej i doradcę jednego z byłych gubernatorów.

Podobnych grup funkcjonuje w Illinois ponad 320. Członkowie wszystkich z nich są wybierani przez innych polityków wyższego szczebla i wydaja najważniejsze decyzje i uchwały dotyczące codziennego funkcjonowania naszego stanu – od spraw związków zawodowych, przez ceny gazu i prądu, po kontrolę zanieczyszczeń powietrza.

Zarobki tych ludzi wahają się od kilkuset dolarów za spotkanie po nawet kilkuset tysięcy dolarów rocznie. Każdy z zatrudnionych na pensji członków jakiejkolwiek rady tego typu po zakończeniu służby otrzymuje emeryturę bazującą na zarobkach.

Najlepiej płatne zajęcia są oczywiście najlepiej powiązane politycznie. Zakres obowiązków wszędzie jest niewielki, w większości przypadków wystarczy kilka zebrań rocznie na rozwiązanie powstałych problemów lub zatwierdzenie wszystkich wniosków.

„Ci ludzie zarabiają często ponad 100 tysięcy rocznie za jedno spotkanie miesięcznie – mówi senator republikański Dan Duffy – Zwykli ludzie nie wiedzieliby nawet gdzie złożyć podanie o taka pracę”.

Duffy od pewnego czasu walczy, na razie bezskutecznie, z wielka liczba niepotrzebnych rad i organizacji pozarządowych w naszym stanie opłacanych z budżetu.

„To tylko kolejny sposób dla powiązanych politycznie na wyciąganie dodatkowych pieniędzy z kieszeni podatników. Ich zajęcia często się dublują. To najlepsze posadki w administracji i sam do dziś nie wiem na czym polega ich praca” – dodaje Duffy.

Większość członków różnego rodzaju rad mianowanych przez gubernatora i innych wysoko postawionych polityków ma powiązania z władzami. To rodziny i znajomi polityków, sponsorzy, lobbyści. Zarabiają krocie i obracają milionami publicznych pieniędzy wedle własnego uznania. Mimo obietnic kolejnych gubernatorów dotyczących ograniczenia liczby komisji i rad ich liczba ciągle rośnie. Niektóre rady wykonują te same zadania, które już prowadzą departamenty i agencje stanowe. Tylko w niektórych nominacje dostają osoby z odpowiednim przygotowaniem i doświadczeniem. W większości jednak nie ma większych wytycznych w tych sprawach. Teoretycznie każdy może być nominowany, nawet bez wykształcenia i doświadczenia w sprawach, którymi ma się zajmować.

W wielu przypadkach ich praca nie jest zauważana. Przykładem może być członek Illinois Prisoner Review Board, który nie przychodził na zebrania przez 17 miesięcy i wciąż pobierał wynagrodzenie. Nie został ani wyrzucony, ani zawieszony. Władze w Springfield zainteresowały się sprawą dopiero wtedy, gdy poinformowały o niej media.

Niektóre komisje nawet nie mając pensji wydają publiczne pieniądze. Tak było z Amistad Commision, która zorganizowała przyjęcie dla niecałych 300 nauczycieli za $98,000. Komisja ta zajmowała się przypominaniem o czasach niewolnictwa.

Inne stany posiadają również dziesiątki i setki podobnych ciał rządowych, jednak Illinois wydaje się pod tym względem rekordzistą. Tu tez najwyższe są zarobki członków rad i komisji. Dziwi to zważywszy, że mamy jeden z największych deficytów budżetowych w kraju, niewielkie szanse na jego pokonanie i właśnie prowadzono w Illinois najwyższą podwyżkę podatku dochodowego.

Gdy w 2009 r. gubernator Quinn obejmował swą funkcję obiecywał czystkę w radach i komisjach, które uznawał za pozostałości systemu Roda Blagojevicha. Na razie jedyne co zrobił, to jak informuje oficjalna strona internetowa gubernatora – „sprawił, że rady i komisje są bardziej uczciwe i działają przejrzyście”. Tyle strona. Politycy maja na ten temat odmienne zdanie. Ostatnie nominacje Quinna wskazują, ze nie tylko utrzymał on je w mocy, ale zasilił własnymi ludźmi.

Dan Duffy od lat sprzeciwia się publicznie każdej kolejnej nominacji pytając otwarcie, czy jest ona konieczna i dlaczego akurat ten kandydat.

„Kiedy zacząłem to robić ludzie mówili mi po cichu, że to właśnie przywilej rządzącej partii – mianować i awansować żony i przyjaciół polityków – mówi Duffy – Teraz już tak nie jest. Zaczynają się nerwowo rozglądać gdy zadaję swoje pytania”

W lutym senator Dan Duffy przedstawił projekt ustawy zabraniającej nominowania do rad i komisji krewnych osób pełniących publiczne stanowiska. Projekt nie wyszedł nawet z pierwszego komitetu i ślad po nim zaginął.

RJ



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor