W całych Stanach Zjednoczonych aż 85 procent wszystkich zatrudnionych w rolnictwie to osoby urodzone w innym kraju. Z tej liczby aż 75 procent to nieudokumentowani imigranci. W Arizonie, a także Georgii, Alabamie i Utah - wprowadzających podobne prawa imigracyjne – zaczyna brakować rąk do pracy. Rośnie koszt zbierania warzyw i owoców, coraz więcej plonów nie jest w ogóle tam zbieranych.
Wszystkie wymienione stany zwiększają stopniowo uprawnienia policji dotyczące kontrolowania dokumentów pobytowych, a także podwyższają kary za zatrudnianie nieudokumentowanych imigrantów. W ten sposób władze tych stanów wysyłają sygnał do Waszyngtonu: robicie za mało w tej sprawie, więc rozwiązujemy problem sami.
Okazuje się, że przy okazji tworzy się inny, dotyczący rolnictwa, które akurat w tamtych rejonach stanowi wielką gałąź gospodarki.
Georgia podpisała odpowiednią ustawę w maju, a już czerwcu – jak donosi tamtejsze Zrzeszenie Producentów Owoców i Warzyw – rolnicy nie są w stanie znaleźć nawet połowy wymaganych przy zbiorach pracowników. Na prowadzonej od pięciu pokoleń farmie jagód pracuje zaledwie połowa potrzebnych robotników i to po podwyższeniu stawki godzinowej o 20%. Inni zaczynają korzystać z mniej wydajnych maszyn, które zostawiają na polach nie zebrane ponad 30% upraw.
„Wielu sezonowych pracowników, którzy mogliby przyjechać do Georgii unika naszego stanu – mówi przedstawiciel Rolniczej Koalicji na Rzecz Reform Imigracyjnych, Craig Regelbrugge – tegoroczne raporty mówią o sporej stracie plonów”.
Gubernator tego stanu przekonuje, że nowe przepisy są dobre, a wysokie bezrobocie zmusi obywateli do zatrudniania się na farmach. Specjaliści ostrzegają, by politycy nie pokładali w tym zbyt wielkich nadziei.
Na razie mają rację, gdyż mimo szeroko zakrojonych akcji zainteresowanie pracą przy zbiorze warzyw i owoców jest wśród Amerykanów niewielkie. W całych Stanach Zjednoczonych aż 85 procent wszystkich zatrudnionych w rolnictwie to osoby urodzone w innym kraju. Z tej liczby aż 75 procent to nieudokumentowani imigranci. Wszystko wskazuje na to, ze w najbliższej przyszłości nic się nie zmieni.
„Ekonomiści szacują, iż w całym kraju ponad 10 milionów ludzi pracuje za mniejsze pieniądze, niż osiągalne w rolnictwie tylko dlatego, że nie interesuje ich praca na farmie – mówi Paul Schleger, szef Federacji Rolników – Długie godziny, spory wysiłek fizyczny i nieregularna praca sprawiają, że wola pracować gdzie indziej za mniej”.
Gdy niedawno United Farm Workers przeprowadziło zmasowaną akcję promująca ten rodzaj pracy wyniki były mizerne. Oferty pojawiły się na specjalnej stronie internetowej, którą reklamował między innymi jeden z najpopularniejszych programów telewizyjnych Stephena Colberta. Po programie zgłosiły się tysiące osób, warunki pracy zaakceptowało zaledwie 11.
Kampanię tę zapoczątkowało kilku rolników z Arizony w odpowiedzi na zaostrzanie prawa przez polityków, którzy uważają, iż nieudokumentowani imigranci zabierają pracę obywatelom. Pod hasłem „Weźcie naszą pracę” poszukiwano pracowników rolnych wśród osób z obywatelstwem lub legalnym pobytem. Te 11 osób to plon ponad miesięcznej akcji.
Grupy antyimigracyjne przekonują, iż brak rąk do pracy zmusi rolników do podniesienia zarobków. To z kolei sprawi, że ofertami zainteresują się inni. Właściciele farm przekonują, że dużo więcej zapłacić nie mogą.
Wiele stanów w całym kraju przygotowuje zmiany lokalnych przepisów, więc podobna sytuacja może stać się powszechną. W tej chwili obok Arizony, Georgii, Utah i Alabamy na brak rak do pracy w rolnictwie zaczynają narzekać również Kalifornia, Michigan i Floryda.
Nie wiadomo dokładnie, czy rzeczywiście głównym powodem są zaostrzone prawa. Podejrzewa się jednak, że nielegalni pracownicy sezonowi boja się przebywania w stanach rozszerzających uprawnienia policji. Zatrudniają się w innych miejscach lub przy innych pracach. Część w ogóle rezygnuje z przekroczenia granicy.
Zwolennicy ostrzejszego prawa przypominają, że jest przecież program wiz pracowniczych H2a, który pozwala na sezonowe zatrudnienie na farmach osób spoza kraju. Właściciele farm przekonują jednak, że to długi, biurokratyczny proces, wymagający od rolników zagwarantowania pracownikom dachu nad głową i wyżywienia w sytuacji, gdy większość z nich woli na noc opuszczać farmy i mieszkać gdzie indziej. Do tego dochodzą opłaty za każdą aplikację.
Z przeprowadzonej wśród rolników z Georgii sondy wynika, że aż 92 procent z nich nie korzystało i nie zamierza korzystać w przyszłości z tego programu.
Wraz z narzekaniami rolników pojawiają się głosy krytyczne pod ich adresem, często też ze strony organizacji proimigracyjnych. Chodzi głównie o głodowe pensje wypłacane sezonowym pracownikom, brak jakiejkolwiek ochrony prawnej i ubezpieczenia, czy pomocy medycznej w nagłych wypadkach. Właścicielom farm przypomina się wtedy o wielomiliardowych subwencjach federalnych, które przecież częściowo opłacają fizycznych pracowników.
RJ