----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

23 czerwca 2011

Udostępnij znajomym:

Nasilenie aktów przestępczości popełnionych w ostatnich tygodniach na północnej stronie Chicago przez gangi młodych mężczyzn, skrzykujące się przy pomocy internetu, stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo rozpoczynającego się w piątek festynu gastronomicznego Taste of Chicago i tradycyjnie kojarzących się z obchodami Święta Niepodległości fajerwerków. Tymczasem chicagowscy politycy i lokalna prasa wydają się sugerować, że chicagowianie powinni przejść do porządku dziennego nad tego typu atakami, jakby była to jakaś lokalna tradycja tutejszego lata.

Tym, którym pojęcie „flash mob” nie jest znane wyjaśniam, że chodzi o dużą grupę młodych ludzi, którzy przy użyciu internetu albo inteligentnego telefonu aranżują spotkanie w wyznaczonym miejscu by podjąć działania przestępcze, zwykle kradzież towarów, pobicie lub okradzenie niczego nie podejrzewających obywateli.

Problem zorganizowanej przy pomocy internetu przestępczości pojawił się już w czasie tegorocznego Memoral Day, kiedy z powodu działalności gangów zamknięto chicagowską plażę przy ulicy North. Tydzień później kolejna grupa nawołujących się przy pomocy internetu przestępców zaatakowała i okradła kilkanaście osób w rejonie Streeterville, zaledwie kilka przecznic od Magnificent Mile, modnego terenu zakupów.

Początkowo urzędnicy miejskiej administracji lekceważyli te przypadki w ich opinii odosobnione. Jednakże później okazało się, że zorganizowana przy pomocy internetu przestępczość rozwijała się przynajmniej od roku bez wielkiego rozgłosu. Każdy, kto czytał o taktykach gangsterów wykorzystujących internet do organizacji ataków wie, że przypominają one stado dzikich zwierząt kompletnie wyzbytych człowieczeństwa. Celem ataków „flash mobs” jest obezwładnienie ofiar i wykorzystanie zaskoczenia niczego nie podejrzewającej ofiary, po czym gang znika przed pojawieniem się policji. Będąc trudne do rozpoznania, kontroli i zrozumienia, gangi tego typu są skutecznymi i niebezpiecznymi przedsiębiorstwami kryminalnymi. Napaści są szybkie i brutalne, a ofiara ma zaledwie sekundy ostrzeżenia o tym co się stanie. Poszkodowany wie tylko, że jest brutalnie atakowany przez przeważającą siłę agresorów.

Policja chicagowska przygotowuje się do kolejnego weekendu, który, jak podejrzewa, może obfitować w ataki dokonywane przez gangi organizowane przy pomocy internetu. Nasilenia przestępczości można się spodziewać po tym jak w następstwie poprzednich napaści aresztowano 29 osób podejrzanych o pobicia i kradzieże. Dwanaście ataków podejmowanych przez duże grupy młodych mężczyzn zostało odnotowanych w ubiegłym tygodniu, a kilka miały miejsce wcześniej na wiosnę. Te incydenty są jednymi z pierwszych problemów, jakie napotyka nowo wyznaczony chicagowski komisarz policji, Garry McCarthy.

Napaści wywołały w Chicago duże zainteresowanie, ponieważ nastąpiły w zamożnej, północnej stronie miasta, włączając w to „Magnificent Mile”, pas sklepowy i restauracyjny wzdłuż Michigan Avenue popularny wśród turystów.

Do ostatniego ataku doszło we wczesny czwartkowy poranek, 2 czerwca. Rzecznik chicagowskiej policji oświadczył, że wypadek został spowodowany przez wielu przestępców w pobliżu podwyższonej platformy kolejowej. Opisany został w raporcie policyjnym jako „brutalny rabunek” i polegał na zaatakowaniu ofiary przez grupę napastników, którzy skradli iPod i pieniądze ofiary i uderzyli ją w twarz. Winnych do tej pory nie schwytano. „Chicago Tribune” poinformowała, że ofiarą był Jesse Andersen, 35-letni brat solisty Smashing Pumpkins, Billy Corgana. Piosenkarz przesłał w czwartek, 2 czerwca krótką wiadomość na portalu Twitter, która brzmiała: „Mój młodszy brat Jesse został napadnięty i okradziony dzisiaj rano przez trzech mężczyzn. Ma się dobrze, ale jeśli chcecie, prześlijcie mu pozdrowienia”. Policja nie mogła jednak potwierdzić tożsamości ofiary.

W innym przypadku, w sobotę wieczorem, 5 czerwca, Krzysztof Wilkowski po zakupach na Michigan Avenue, siedział na swym skuterze zaledwie o kilka przecznic dalej, sprawdzając restaurację na swym telefonie, kiedy został uderzony w twarz kijem baseballowym. Z początku, jak wyznaje, myślał, że był to żart, ale kiedy zobaczył nadchodzących 15 - 20 młodych mężczyzn, wspomina jak zastanawiał się jak się wtedy zachować „Będę zaraz obrabowany, co robić?”. Ten 34-letni pracownik firmy ubezpieczeniowej z przedmieścia Chicago wyrwał kluczyki ze stacyjki i mocniej uchwycił telefon. Kilku napastników wyciągnęło go ze skutera i zaciągnęło do ulicy Chicago, gdzie uderzali go przy pomocy kasku próbując przejąć jego telefon.

„Na napaści tego typu reagujemy odpowiadając na przestępstwo – nie będąc usatysfakcjonowani aresztowaniem jednego czy dwóch podejrzanych, ale identyfikując i aresztując całą grupę”, oświadczył McCarthy w wywiadzie. Komisarz McCarthy, który został mianowany na to stanowisko przez nowego burmistrza Rahma Emanuela i został zatwierdzony przez radę miejską, poinformował, że ponad połowa z 29 aresztowanych osób została zatrzymana w kilka dni po rabunku.

Sześć z dwunastu incydentów było rabunkami, z czego pięć dotyczyło tej samej grupy przestępców. Dziesięciu członków grupy zostało aresztowanych. Kolejnych 19, w większości młodocianych, zostało aresztowanych w powiązaniu z innymi sześcioma incydentami, które stanowiły przestępstwa bez użycia przemocy. W jednym z incydentów grupa dziesięciu osób obrabowała ucznia w autobusie.

Komisarz McCarthy uspokaja, że policja monitoruje przystanki autobusowe i inne rejony, w których grupy mogą się formować. Do śródmieścia posyłane są dodatkowe siły policyjne, a oprócz tego do walki z przestępczością angażowani są tajni agenci, detektywi i jednostka do walki z gangami. Ofiara napaści, Wilkowski oświadczył, że był zadowolony z reakcji policji na wezwanie 911, które wykonał kiedy jego napastnicy się rozeszli. Ucierpiał siniaka na twarzy i podrapania na kolanach, przegubie i łokciach, ale jak z dumą podkreśla „żadnego podrapania na swym telefonie”. Jak oświadcza, nie zamierza rezygnować z wycieczek do śródmieścia i niekoniecznie chciałby widzieć policję na każdym zaułku. Przypominałoby to klimat Orwella, zauważa.

W związku z rozpoczynającym się w nadchodzący piątek festynem Taste of Chicago, który będzie trwał do 3 lipca, rośnie zagrożenie społeczne. „Miasto zamierza zwiększyć liczbę tajnych agentów policyjnych patrolujących rozpoczynający się Taste of Chicago by zapobiec problemom zanim do nich dojdzie”, oświadczył komisarz McCarthy na konferencji prasowej. Liczba policjantów kontrolujących teren pozostanie taka sama jak w przeszłości obsługujących teren festynu, ale komisarz stawia na tajną policję, która pracując w tłumie jest w stanie zneutralizować zamieszki. Dodatkowo 40 policjantów, którzy kontynuują szkolenie zawodowe będzie asygnowanych z rejonu Michigan Avenue do Taste już w czwartek. Policjanci ci przeszli dwa z trzech wymaganych okresów szkolenia w okręgach policyjnych po ukończeniu akademii policyjnej. Ta zmiana szyków w wątpliwość stawia kwestię kto, jeśli ktokolwiek, zajmie ich miejsce na Michigan Avenue. „Chcą stworzyć u ludzi wrażenie, że jest wielu policjantów na Michigan Avenue. Nie mają dla nich nawet krótkofalówek”, oświadczył anonimowo jeden z policjantów. Helikopter będzie wykonywał zdjęcia z kamery monitorującej. Oprócz policji, prywatna firma, SMG Security, została zatrudniona przez nowego menedżera Taste, Chicago Park District, do wspomożenia policji w kontrolowaniu festynu. Organizatorzy zapowiadają, że impreza rozpocznie się o godzinie 11 rano, a zakończy o 8.30 wieczorem, o 30 minut wcześniej niż w ubiegłych latach. Wyjątek będzie stanowić dzień finałowy, 3 lipca, kiedy festyn zakończy się o 6 wieczorem.

Kwestia możliwych zamieszek podczas obchodów Taste of Chicago stanowiła istotne zagrożenie w kilku ostatnich lat i nasiliła się w kontekście napaści w okolicach Streeterville. Zdaniem przewodniczącego ochrony Parku Granta, Boba O’Neila, ograniczenie skali pokazu fajerwerków w ubiegłym roku pomogło w powstrzymaniu ataków przestępczości. Jedyny pokaz sztucznych ogni planowany przez miasto w weekend Święta Niepodległości ma mieć miejsce w dniu 4 lipca. Administracja miasta ma nadzieję, że ograniczy to masowe zainteresowanie imprezą i tym samym zredukuje niebezpieczeństwo.

Prawdą jest to, że napaści młodocianych przestępców na przypadkowych przechodniów nie są w Chicago niczym nowym. Powszechną uwagę spowodowały nie tyle ataki gangów, co ich miejsce. Przestępczość, która do tej pory zdominowała południową i zachodnią stronę miasta, spisane niejako na straty, gdzie nikogo nie dziwi, przeniosła się do najbardziej reprezentacyjnych rejonów Chicago.

Ale zaledwie kilka lat temu, w roku 2008, doszło do śmiertelnych w skutkach zamieszek podczas Taste of Chicago. Cztery osoby zostały postrzelone, w tym jedna śmiertelnie, w czasie kiedy tłum rozchodził się. W celu uniknięcia podobnych problemów ówczesny komisarz policji, Weiss, stworzył plan bezpieczeństwa zakładający obserwację wchodzących przez policję i personel służb bezpieczeństwa w czterech bramkach wejściowych. Komisarz Weiss zwiększył obecność policji na terenach przystanków CTA, Metra i Pace, a także skorzystał z kamer monitorujących umiejscowionych w pobliżu festynu. W rezultacie tych działań Taste of Chicago było wprawdzie nieco spokojniejsze, ale w zamian za to był to najbardziej tragiczny w skutkach weekend miasta. Jedenaście osób zostało zamordowanych, a kilkanaście zostało zranionych w wyniku wzrostu przestępczości w czasie weekendu. Jak na ironię, do zamieszek doszło w czasie, kiedy komisarz Weiss odbierał wyrazy podziwu za 12.7% spadek zabójstw i 10.4% spadek ogólnej przestępczości.

Po obchodach 4 lipca w roku 2009 zajmujący pozycję obronną Daley obwiniał gorącą pogodę i świąteczne picie alkoholu za wzrost przestępczości na terenie festynu, a nie przesunięcie sił policyjnych. „Za każdym razem kiedy mamy długi weekend – weekendy są bardzo trudne – zwłaszcza duże świąteczne weekendy”, burmistrz Daley oświadczył nieskładnie.

Przewodniczący ochrony Parku Granta, Bob O’Neil wspomina, jak kilka lat temu został otoczony przez grupę gangsterów, którzy rzucali w jego kierunku przekleństwa nie obawiając się niczego w obecności setek tysięcy ludzi zebranych by oglądać pokaz sztucznych ogni. Jego zdaniem ubiegłoroczne zrezygnowanie z pokazu w dniu 3 lipca i zastąpienie go dwoma mniejszymi widowiskami było sensownym rozwiązaniem.

W bieżącym roku miasto poszło jeszcze dalej ogłaszając, że nie będzie fajerwerków organizowanych przez miasto z uwagi na cięcia budżetowe. Oznacza to, że jedynym pokazem będzie poprzednio zaplanowane widowisko o godzinie 9 wieczorem w dniu 4 lipca w Navy Pier. Zaledwie 15-minutowy pokaz został sfinansowany przez Metropolitan Pier and Exposition Authirity.

Na podst. „Chicago Sun Times” i „Chicago Tribune” oprac. Ela Zaworski



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor